września 27, 2015

(392) Pan Przypadek w każdej bibliotece?

(392) Pan Przypadek w każdej bibliotece?
To niesamowite jak czas szybko leci... Ponad dwa lata temu mogliście przeczytać recenzję pierwszej części bardzo sympatycznej serii o detektywie - amatorze, Panu Przypadku autorstwa polskiego autora, Jacka Getnera. 

[RECENZJA]

Już niebawem w moje łapki wpadnie czwarta część tego cyklu... "Pan Przypadek i fioletowoskórzy". Na pewno poznacie wtedy moje wrażenia na temat tej pozycji... Dzisiaj dla odmiany pragnę Wam zacytować fragment wiadomości od Pana Getnera:

"Robię obecnie akcję która rozszerza formułę moich spotkań autorskich z czytelnikami w bibliotekach. Ponieważ nie jestem w stanie dotrzeć do każdej z nich osobiście (a chciałbym) postanowiłem podarować każdej placówce bibliotecznej po jednym egzemplarzu “Pana Przypadka i trzynastki”. Do tej pory zainteresowanie wyraziło ok. 200 bibliotek głównych (wraz z filiami to ok. 800 placówek) i prawie dwieście egzemplarzy już się w nich znalazło (dodruk kolejnych trwa). Jednak to wciąż nie zaspokaja moich ambicji :). W ramach akcji "Pan Przypadek w każdej bibliotece" każda biblioteka (również szkolna), która do mnie napisze na adres jacekgetner@op.pl i wyrazi chęć otrzymania egzemplarzy “Pana Przypadka i trzynastki” otrzyma ode mnie darmowy egzemplarz (koszt przesyłki jest również po mojej stronie).

Pozdrawiam, 
Jacek Getner" 

Jak widzicie sprawa wygląda następująco... może znacie jakieś biblioteki, które byłyby zainteresowane otrzymaniem egzemplarza książki "Pan Przypadek i trzynastka"... ja już rozpuściłam wici. ;)

Pozdrawiam!

PS. Przypominam, że w podstronce "WYWIADY" cały czas znajduje się mój wywiad z Jackiem Getnerem do którego poznania serdecznie Was zachęcam :) 

września 26, 2015

(391) Ten jeden rok

(391) Ten jeden rok
Tytuł: Ten jeden rok
Autor: Gayle Forman
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Stron 360

"[...] podejrzewam, że w głębi duszy doskonale wiesz, czemu tu jesteś, doskonale wiesz, czego chcesz, tylko nie chcesz się w to zaangażować. Nie chcesz się poddać pragnieniu, nie mówiąc już o spełnieniu. Ponieważ obie te możliwości cię przerażają." 

Gayle Forman, "Ten jeden rok" 

Jakiś czas temu mieliście możliwość przeczytać moje zachwyty na temat publikacji Gayle Forman pt,: "Ten jeden dzień", To właśnie dzięki tej powieści zakochałam się w twórczości Szekspira (i mój zachwyt nad nią trwa dalej!). Niecierpliwie wypatrywałam drugiej części historii Allyson i Willema. Po mojej głowie kołatały się pytania: w którym momencie zacznie się ta historia? W jakim sposób się potoczy? Pytań było wiele, a "Ten jeden rok" udzielił mi odpowiedzi konkretnych i sprecyzowanych. Gayle Forman w drugiej części swojej powieści na pierwszy plan wysuwa Willema. W pierwszej części poznajemy historię Allyson - jej sytuację rodzinną, z przyjaciółmi. W "Ten jeden rok" natomiast głównym aspektem książki jest Willem i jego uwarunkowania rodzinne. Poznajemy jego życie, problemy - czynniki, które ukształtowały jego o oraz jego życie. 

Willem już dawno stracił kontrolę nad swoim życiem. Został boleśnie zraniony przez śmierć swojego ojca, wyjazd swojej mamy... Boi się kochać, ponieważ boi się, że może znowu stracić ukochaną osobę. Mimo tego nie potrafi zapomnieć jednej dnia... jednego dnia spędzone w Paryżu z pewną dziewczyną, której imienia nawet nie zna. Willem czuje wielką potrzebę, żeby ją odnaleźć... to jednak okazuje się trudniejsze niż myślał. Trudniejsze czy niemożliwe? Mimo to postanawia próbować, choć nie ma pewności czy kiedykolwiek zostanie mu dane zobaczyć jeszcze Allyson - wytłumaczyć dlaczego tamtego dnia zniknął...

"Ten jeden rok" to kontynuacja powieści "Ten jeden dzień". I ta część jest romantyczna, wzruszająca i wciągająca mimo, że opisana z perspektywy mężczyzny. I teraz pojawia się problem... jak opisać Wam sytuację, aby nie zaspoilerować pierwszej części... Hm, więc napiszę tak: W "Ten jeden dzień" poznajemy rok z życia Allyson, a w powieści "Ten jeden rok" poznajemy rok z życia Willema... jednak cały czas mówimy o tym samym czasie co było niezwykle inspirujące, jednak to powoduje, że najlepiej czytać te obie książki w krótkim odstępie czasowym od siebie. U mnie ta przerwa wynosiła trochę ponad miesiąc. Na początku mgliście kojarzyłam szczegóły z roku Allyson, jednak potem z każdą kolejną stroną nabierało to dla mnie coraz większej jasności. 

Willem bardzo silnie przeżył śmierć swojego ojca z którym był bardzo silnie związany. Zbuntował się, rzucił studia i wyjechał. Wyjechał, aby nie przywiązać wagi do ludzi, miejsc. Podróżuje, łamie serca, unika kontaktu z matką, która sama jest zagubiona. Błądzą wokół siebie nie potrafiąc (lub też nie chcąc albo bojąc się) nawiązać ze sobą kontaktu, nie potrafią się porozumieć. Główny bohater udaje silnego, jednak w głębi serca jest zagubiony, delikatny i niepewny siebie. Udaje niezależnego, mimo to w rzeczywistości cały czas szuka dla siebie miejsca na świecie. Szuka swojego własnego sposobu na życie. Może to właśnie Szekspir i jego sztuki będą częścią nowego życie Willema? 

Tym oto sposobem przeszłam do aspektu Szekspira w tej powieści, który jest niestety moim zdaniem mniejszy, przez co mniej widoczny. W pierwszej części Szekspir mnie w sobie rozkochał, uwiódł, porwał moje serce. W "Ten jeden rok" mam wrażenie, że Szekspir jedynie wdał się ze mną w intensywny flirt. Nad czym nie ukrywam, że ubolewam, ponieważ to dla mnie był właśnie najważniejszy atut tej powieści. Najważniejszy to nie znaczy na szczęście, że jedyny... 

Gayle Forman bardzo rozbudowała w swojej powieści jej aspekt psychologiczny. Emocje, emocje i jeszcze raz emocje. Emocje, które niekiedy są bardzo skomplikowane. Pani Forman w swojej książce ukazała skomplikowane emocje, które odczuwają osoby, które doświadczyły straty. 
Dodatkowo pokazuje w swoim utworze po raz kolejny jak duże znaczenia dla życia mają wypadki, przypadki, te małe kamyki milowe... Nie brak także w tej powieści miłości, jednak jest ona na tyle dojrzała, że aż nie bijąca z każdej strony. A co najważniejsze... choć wiedziałam jak ta historia się skończy cały czas czytałam ją z zaciekawieniem i pewną dawką stresu pt, "Co się dalej wydarzy?".

"Ten jeden rok" to książka bardzo dobra, romantyczna, wciągająca i niejednokrotnie wywołująca uśmiech na twarzy, Jest taka odrobinę słodko - gorzka jak pierwsza część. Pomimo tego, że bardzo mi się podobała, a autorka nadal pisze lekkim, ale nie banalnym językiem "Ten jeden dzień" to książka, która podobała się odrobinę bardziej. Wszystko przez tego Szekspira! ;) Nie mniej jednak i teraz Gayle Forman stworzyła mądrą, ale wciągającą książkę skierowaną głównie dla tej "starszej" młodzieży. Pani Forman kolejny raz mnie oczarowała, a historię Willema i Allyson niejeden raz czytałam z prawdziwymi wypiekami na twarzy. Byłam troszkę zaskoczona tym, że autorka zdecydowała się na opowiedzenie części historii (którą już przedstawiła) jeszcze raz, ale tym samym opowiadając zupełnie inne wydarzenia. Mimo wszystko na końcu wyszło jej to na dobre ;) 

Za możliwość poznania kolejnej części powieści pani Forman dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia!

września 21, 2015

(390) Powrót do Mandalaj

(390) Powrót do Mandalaj
Tytuł: Powrót do Mandalaj
Autor: Rosanna Ley
Wydawnictwo Literackie
Stron 544

"Evo, możesz przyjść do biura? - Głos Jacqui Dryden był jak zwykle chłodny i lekko poirytowany."

Rosanna Ley, "Powrót do Mandalaj"

Właśnie tymi słowami zaczyna się powieść Rosanny Ley. Powieść, a także przygoda głównej bohaterki Evy. Młoda kobieta zajmuje się renowacją antyków - lubi i ceni swoją pracę. Jej życie osobiste jest dosyć ubogie, ale praca jej to rewanżuje. Pewnego dnia dostaje propozycję, a zarazem służbowe polecenie wyjazdu do Mandalaj, Birmy i kilku innych miejscowość znajdujących się w Azji Południowo - Wschodniej. Ma znaleźć tam kolejne ciekawe eksponaty do sklepu. Jej podróż ma jednak podwójne znaczenie... Eva pomimo swoich złych relacji z matką ma cudowne relacje z dziadkiem, który tak naprawdę ją wychowywał. Jego młodość jest ściśle związana z Mandalaj i Birmą. Wiąże się z tym niejedna tajemnica oraz niejedno gorące uczucie. Eva dostaje od dziadka bojowe zadanie... odnaleźć kobietę, która kiedyś zawładnęła jego sercem i została z nim na zawsze, choć ich drogi zostały rozłączone bezpowrotnie. Dodatkowo ta miłośniczka antyków wdaje się wbrew sobie w aferę związaną z przemytem antyków... Nie braknie jej także emocji dla jej serca i zmian. Krótko mówiąc - będzie się działo!

Za nami już wakacje, ale osobiście uważam, że właśnie kiedy lato odchodzi warto sięgnąć po taką wakacyjną książką oszałamiającą pięknymi widokami... aby te pozytywne wrażenia zatrzymać przy sobie jeszcze chociaż przez chwilkę. I tym oto sposobem sięgnęłam po "Powrót do Mandalaj" autorstwa bestsellerowej autorki Rosanny Ley. Z powieściami tej autorki polskie czytelniczki miały okazję już się spotkać przy okazji "Domu na Sycylii" i "Zatoki tajemnic". Teraz rozumiem fenomen powieści tej autorki... są niezwykle mądre, pozytywne i choć "Powrót do Mandalaj" opowiada historię dobrą na rozluźnienie to jednak chwytającą za serce. Zmierzającą od punktu A do punktu B okrężną drogą... 

"Powrót do Mandalaj" to powieść, której fabuła toczy się dwutorowo. Pierwszym torem jest życie Evy i to co dzieje się współcześnie. Drugi tor to życie dziadka Evy, wydarzenia rozgrywające się na krótko przed, w trakcie i po drugiej wojnie światowej. Oba tory łączy fakt niesamowitej przygody, wzbogacającej duszę i zmysły. Obie historie są niezwykle ciekawe, a jednak w tym wypadku moja sympatia idzie w stronę historii dziadka Evy. To ta historia urzekła mnie zdecydowanie bardziej, bo choć wydarzenia dotykające Evę są intrygujące to jednak nie aż tak przejmujące. 

Dziadek Evy w latach swojej młodości zajmował się wyrębem drzew w Birmie wbrew temu czego oczekiwał od niego ojciec i otoczenie. Wszyscy widzieli w nim osobę, która ma przyjąć rodzinny interes, a jednak on pragnął czegoś więcej... chciał coś przeżyć, coś zobaczyć. Podczas jednego z urlopów spotkał Daw Moe Mya, która szybko ze zwykłej kochanki stała się jego wielką miłością. W domu na dziadka Evy czekały zobowiązania o których ten najchętniej by zapomniał... Dwójkę zakochanych w sobie ludzi rozdzieliła wojna, a upartość obojga spowodowała, że nigdy się nie połączyli, choć oboje tego pragnęli. 

Historia dziadka Evy jest ważna tym bardziej, że rzuca cień także na życie jej oraz jej mamy - Rosaleen. Podczas wyprawy do Birmy Eva stopniowo odkrywa coraz więcej rodzinnych tajemnic. Jednak czy będzie to miało zbawienny, a zarazem oczyszczający wpływ na jej rodzinę? Podczas swojej wędrówki poznaje dwójkę mężczyzn - Klausa Webera, pracownika organizacji charytatywnej oraz Ramona, wnuczka wielkiej miłości dziadka Evy. I ten, i ten wniesie coś do życia Evy... choć to nie będą proste relacje. Ale podobno to co piękne rodzi się w bólu, prawda? 

Rosanna Ley stworzyła książkę, która nie jest tandetna ani banalna, ale nie jest także trudna i obciążająca. Jest ciepłą opowieścią o życiu - momentami smutną, a momentami pokrzepiającą. Historia dziadka Evy bardzo wzbogaca tą powieść i pokazuje, że warto podążać za swoimi uczuciami... Pokazuje, że nie zawsze warto oglądać się na to co pomyślą inni, bowiem życie w niezgodzie z samym sobą może mieć fatalne skutki nie tylko dla nas samych, ale także dla naszego otoczenia. Żałuję, że wątek kryminalny pojawiający się w "Powrocie do Mandalaj" jest tak skromny. Jednak ta jego skromność świadczy tylko o prawdziwości tej książki. Pani Ley pisze lekko, ale ciekawie... oczywiście: "Powrót do Mandalaj" nie jest arcydziełem literatury. Jest jednak książkę, której naprawdę warto poświęcić kilka chwil.... o każdej porze roku. Niezwykłe zapachy, klimat są niezwykle żywe w tej powieści i inspirujące. Autorka wciąga nas przez 544 strony do świata przez siebie stworzonego...intrygującego i niezwykle powabnego. Mimo tego, że jest to powieść wielowątkowa autorka świetnie poradziła sobie ze skleceniem wszystkiego w całość. To jedna z tych naprawdę bardzo dobrych książek wakacyjnych i rozluźniających!

Za możliwość poznania tej historii serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu!

września 12, 2015

(389) Trucizną mnie uwodzisz

(389) Trucizną mnie uwodzisz
Tytuł: Trucizną mnie uwodzisz
Autor: Jennifer Clement
Wydawnictwo Mała Kurka
Stron 208
"Kobieto, bogini
Trucizną spojrzenia mnie uwodzisz
Kobieto, rozsiewasz wokół woń
Kwitnącej pomarańczy"

Jennifer Clement, "Trucizną mnie uwodzisz" 

Jest na rynku pewne wydawnictwo, które wydaje niesamowite książki... książki niesamowite, ale mam wrażenie nie przez wszystkich doceniane. Mowa tu oczywiście o "Małej Kurce" W moje łapki już wpadły trzy książki tego wydawnictwa: "Siostrzyca" , "Prawdziwa historia oparta na kłamstwach" oraz "Trucizną mnie uwodzisz". Dwie ostatnie to pozycje Jennifer Clement. "Prawdziwa historia oparta na kłamstwach" była momentami historią dosyć niepozorną, a jednak zaskakującą i przyprawiającą o gęsią skórkę w której autorka poruszyła temat manipulacji, braku wolnej woli. Krótko mówiąc bardzo mi się spodobała, więc czym prędzej chciałam poznać drugą publikację autorki. Oczywiście robiłam to z niemałymi obawami będąc cały czas pod naprawdę dużym wrażeniem "Prawdziwej...". Tym bardziej, że na pozycję "Trucizną mnie uwodzisz" czaiłam się od kilku dobrych lat! Czy było warto czekać? Bez wątpienia, bowiem nie jestem pewna czy pojęłabym jej inność i czy dostrzegłabym te wszystkie aluzje w niej ukryte wcześniej. Dzisiaj mam świadomość, że przeczytałam ją z naprawdę dużą przenikliwością.

Główną bohaterką książki pani Clement jest Emily Neale, która jest młodą kobietą mieszkającą z ojcem na przedmieściach Mexico City. Emily ma dosyć nietypowe hobby, a mianowicie zbiera informacje o morderczyniach prowadząc katalog ich zbrodni. W dodatku pomaga jej w tym siostra zakonna, która przekazała jej niebywale dużą wiedzę na temat świętych. Sami więc widzicie, że jej oba hobby są z gruntu różne. Kobieta wychowywała się bez matki, które pewnego dnia nie wróciła z zakupów na targu. Tym samym młoda Neale spędziła dzieciństwo wśród encyklopedii i leksykonów pod troskliwą opieką ojca, który próbował zastąpić jej brak matki. Wspierała go w tym siostra Agata prowadząca sierociniec pod wezwaniem Świętej Róży z Limy. Traktując Emily jak córkę ofiarowywała jej czułość i troskę. Ich życie toczy się spokojnym trybem do czasu kiedy przed ich drzwiami staje nigdy nie widziany kuzyn Santiago. Od tego momentu miłość  z wielkiej łaski staje się jednocześnie przekleństwem i nic już nie wygląda na takie jak się wydawało...

"Trucizną mnie uwodzisz" to książka zaskakująca swoją mała objętością. Choć mnie to w sumie nie zaskoczyło, bo objętość "Prawdziwej historii opartej na kłamstwach" jest bardzo podobna. Co zaskakujące jednak autorka po raz kolejny udowodniła mi, że potrafi zawrzeć w tak małej objętości bardzo dużo spójnej treści. Spójnej i elektryzującej. Historia Emly zaczyna się naprawdę dość niepozornie, ale szybko zaczyna czytelnika niepokoić, a pod koniec... przyprawiła mnie o niesamowitą gęsią skórkę i wzbudziła we mnie lęk. Co ciekawe każdy rozdział (a jest ich prawie trzydzieści) kończy się faktem (w większości)  na temat jakiejś morderczyni. I tu pojawia się fakt niepokojący, ponieważ są to fakty o prawdziwych morderczyniach... A już same tytuły rozdziałów są intrygujące. A oto jeden z nich: "Strona 108 może być dzieckiem zagubionym w lesie" czy chociażby "Smutny dzień i smutny rozdział".

Jak się pewno już domyśliliście w powieści pani Jenifer pojawia się wątek manipulacji i kazirodztwa ukazanego w bardzo niepokojący sposób. Relacja Emily i Santiago jest relacją w której Emily jest tą zagubioną, manipulowaną, oszukiwaną i osobą nad którą Santiago przejmuje kontrolę. Wchodzi w jej buty i mówi co i jak ma robić, nie przyjmując żadnej odmowy... A jeśli takowa się pojawi Santiago zmienia się w mężczyznę nieobliczalnego. Władza jaką kuzyn ma na Emily jest bardzo duża... I tu muszę napisać, że Emily zaskoczyła mnie swoją postawę, która nagle bardzo się zmieniła...Tym oto sposobem przechodzimy do kolejnego atutu tej powieści, bowiem Jennifer Clement nie podaje nam wszystkie w swoich książkach na tacy, a raczej zostawia nas w pewnej niewiedzy i odrętwieniu.

Jest pewna rzecz, którą jedni uznają za plus, a drudzy za minus... Ja zaliczam się do tej pierwszej grupy. Mowa tu mianowicie o tym, że choć akcja rozgrywa się współcześnie to nie ma wszędzie wszech ogarniających komórek, a Mexico City wydaje się miejscem nie z tego świata. Do tego stopnia, że czytelnik ma wrażenie jakby w ogóle nie istniało. Nie czuć w tej książce współczesności, a raczej podczas czytania miałam wrażenie jakbym została w tym Mexico City uwięziona... w ogóle nie czuć relacji między Mexico City, a normalnym światem. Tym bardziej jest to dziwne, że w książce ta miejscowość jest elementem świata: są uczelnie, muzea, a jednak... no po prostu historia nie z tego świata. Opis z okładki obiecuje nam wszechogarniający zapach melonów, klimat Meksyku. Niestety uważam, że na tym polu autorka poległa.

Reasumując "Trucizną mnie uwodzisz" jest napisana bardzo dobrym, specyficznym, rzadko spotykanym językiem tak samo jak "Prawdziwa historia oparta na kłamstwach". Przyznaję, że autorka poległa w kwestii ukazania klimatu Meksyku - moim zdaniem nie było tego w ogóle. Jednak rekompensuje to kreacją głównych bohaterów jak i tych drugoplanowym... Ważnym elementem są także dzieci z sierocińca, które wprowadzają do tej książki pewną melancholią, a także tajemniczość. Jestem pod wrażeniem tego jak ta książka wydała mi się niepokojąca, a historia oddalona. Jennifer Clement nie zachwyca tempem akcji, ale rekompensuje to treścią i naładowaniem zdarzeń, odczuć, słów bez powstania przesytu. Zaskoczenie bardzo mnie zaskoczyło, a sama historia zawładnęła moim umysłem... "Trucizną mnie uwodzisz" to książka niepokojąca i przyprawiająca o gęsią skórkę, a przede wszystkim niepokojąca. To wolne tempo akcji tylko podsycało niepokój pt.: "Co się zaraz wydarzy"? Samo wydanie także jest niczego sobie - lanceta pospolita przedstawiona na okładce jest lekko wypukła, a to powodowała, że trzymałam tą książkę w ręce z przyjemnością. Lanceta pojawiała się także przy każdym rozdziale... Jestem jak najbardziej na "Tak" , jeśli chodzi o tą powieść mimo jej paru minusów i mimo tego, że nie potrafiłabym czytać takich książek codziennie (chyba bym wtedy oszalała z niepokoju). Na koniec więc tylko zacytuję Wam słowa, które otrzymałam wraz z książką: " Jennifer uwodzi nas słowami... A co jeśli słowa to trucizna? Warto spróbować!".

Za możliwość zapoznania się kolejną nietuzinkową powieścią pani Clement serdecznie dziękuję Wydawnictwu Mała Kurka!

września 02, 2015

(388) Stosik na pożegnanie wakacji

(388) Stosik na pożegnanie wakacji
Cześć! Za mną drugi dzień w nowej szkole. W tym roku zaczęłam edukację w Liceum Ogólnokształcącym na rozszerzeniu humanistycznym (polski - historia- j. hiszpański). Przede mną nowe wyzwania i patrząc na poziom szkoły duuuużo nauki oraz mnóstwo ciekawych lektur (akurat należę do tych osób lubiących czytać klasykę) :) 
Dzisiaj przychodzę do Was ze stosikiem pozycji, które zakupiłam, aby dobrze rozpocząć ten rok szkolny... i troszkę na pocieszenie ze względu przykrego końca wakacji. 


Lewy stosik, od góry: 

1. Teren prywatny Barbara Kosmowska
2. Klin Joanna Chmielewska
3. Niebiańska randka i inne odmiany flirtu Alexander McCall Smith
4. Uprowadzenie Robin Cook
5. Ciotka Julia i skryba Mario Vargas Llosa
6. Pielgrzym Paulo Coelho
7. Wampir z M-3 Andrzej Pilipiuk
8. Skazani na Shawshank Stephen King
9. Weronika postanawia umrzeć Paulo Coelho
10. Afery i skandale Drugiej Rzeczypospolitej Sławomir Koper

Prawy stosik, od góry:

11. Powiem wam jak zginął Joe Alex
12. Kanał i inne opowiadania Stawiński
13. Proza Sandauer
14. Być jak płynąca rzeka Paulo Coelho
15. Zamiana Celia Brayfield
16. Włoska gorączka Valerie Martin
17. Upiorna dłoń Jonathan Carroll
18. Szkarłat północy Lara Adrian
19. Matylda Roald Dahl
20. Jedenasta plaga John S.Marr & Baldwin
21. Z widokiem na Castello Iwona Menzel

Życzę wszystkim udanych następnych miesięcy :) Także tym nieuczących się! :) 

Czytaliście którąś z tych pozycji? Za co zabrać się w pierwszej kolejności? 
Pozdrawiam.

września 01, 2015

(387) Jądro ciemności

(387) Jądro ciemności
Tytuł: Jądro ciemności
Autor: Joseph Conrad
Wydawnictwo MG
Stron 160

"Zauważyłem z udaną naiwnością, że nikt nie jest wolny od kłopotów na tym świecie."

Joseph Conrad, "Jądro ciemności"

Od pewnego czasu Wydawnictwo Mg zarzuca rynek wydawniczy pięknymi wydaniami klasyki... polskiej i zagranicznej. Tym razem postanowiło poprzez piękne wydanie przybliżyć Polakom "Jądro ciemności" Joseph'a Conrad'a. Tak się składa, że jest to lektura szkolna i jedna ze stu książek, które trzeba według BBC przeczytać przed śmiercią. Lubię czytać klasykę i lubię myśleć o tym dlaczego powieść wydana dawno temu do dzisiaj jest czytana... Z "Jądrem ciemności" sytuacja jest w sumie jasna. Dzieło Conrad'a to bowiem książka pokazująca ogrom i brutalność kolonizacji. Stosunek białego człowieka do rdzennych mieszkańców Afryki, ich wykorzystywanie. To krótko mówiąc krótko powieść mówiąca o tym jak wielką cenę ponieśli rdzenni mieszkańcy Afryki za zapędy kolonizatorskie... Zniewalanie, zmuszanie do pracy, niszczenie ich kultury. W imię "dobra" oczywiście...aby świat się rozwijał, aby tworzyć imperia. Ale jakim kosztem? Odpowiedź na te pytanie daje właśnie ta książka.

Główny bohater powieści, Marlow znajduje ciekawą pracę... Podróżuje rzeką, niewielkim parostatkiem przez nieogarnione tereny Afryki. Niebezpieczne jądro dżungli to miejsce w którym niejedna osoba traci zmysły. Marlow to postać, która jest gotowa pokonać wszelkie przeciwności, aby dotrzeć do legendarnego kolonizatora, Kurtza. Podróż ta z każdym kolejnym jej odcinkiem staje się coraz trudniejsza i niebezpieczniejsza, a kolejne wydarzenia stają się coraz trudniejsze do ogarnięcia zdrowym rozumem (także dla czytelnika!). Główny bohater z każdym kolejnym krokiem zaczyna zdawać sobie sprawę z ogromu zła, które go otacza, a postać Kurtza i reszty kolonizatorów przestaje być tak idealna i tak godna naśladowania jak myślał Marlow. 

"Jądro ciemności" to książka trudna. Na dwóch polach. Z początku jest nużąca, ponieważ czytelnik nie wie z czym będzie miał za chwilę do czynienia... zaczyna się jakaś opowieść, a potem do głosu dochodzi Marlow ze swoją opowieścią, która będzie się ciągnąć przez ponad sto stron. I tak tego momentu akcja zaczyna się rozwijać, coraz bardziej zaciekawiać. Pojawia się jednak mały problem. Wraz z rozwojem akcji coraz większego znaczenia nabiera warstwa symboliczna tej powieści, a jest ona bez wątpienia bardzo bogata! 

Zacznijmy więc może na początku od genezy utworu. Powieść Joseph'a była inspirowana jego sześciomiesięcznym pobytem w Kongo Belgijskim. Tytuł utworu za to oznacza środek czarnego kontynentu, a także duszę człowieka. Ciemnością nazywane jest w tej książce złe zachowanie ludzi. Następuje jednak także jeszcze jeden podział: na ciemnych i jasnych. Za ciemnych są uważani rdzenni mieszkańcy Afryki - zacofani, zamknięci na cywilizację. Za jasnych  kolonizatorzy, osoby eleganckie, wytworne i według stereotypowego myślenia mądre. 

Powieść Conrada to książka pełna symbolów, których sens jednak przy uważnym czytaniu można łatwo zrozumieć. Choć przyznaję, że przy niektórych trzeba trochę wytężyć umysł... Przede wszystkim jednak chodzi o to, żeby zauważać coś więcej chociażby w słowie "ciemny". Aby nie traktować tych wszystkich słów jako zwykłe wyrazy ułożone z paru liter. Joseph Conrad stworzył powieść dopracowaną w każdym najdrobniejszym szczególe. Powieść, które nie jest porywająca, ale ma wielkie znaczenie dla rozwoju myśli ludzkiej.

"Jądro ciemność" to powieść, która na długo pozostanie mi w pamięci, choć przebrnięcie przez jej pierwsze strony było dla mnie dosyć ciężkie... potem jednak ze strony na stronę czytanie szło mi coraz płynniej, a ciekawość odnośnie zakończenia wzrastała w tak szybkim tempie, że pod koniec byłam niemile zaskoczona, że to już koniec. Conrad pokazuje jak dłuży wpływ na człowieka ma jego otoczenie. Krytykuje kolonizatorów i ich postępowanie względem rdzennych mieszkańców Afryki. Nie brak w tej książce pogardy niewolnictwa... i to chyba ten fakt determinuje fakt, że znajduje się na liście stu książek, które trzeba według BBC przeczytać przed śmiercią. Myślę, że nawet jeśli nie czytacie książek z tej listy to dla tej warto zrobić wyjątek. Wywarła na mnie bardzo duże wrażenie... jest w niej ukryty swego rodzaju geniusz, który jednak można ujrzeć podczas jej czytania z patrzeniem na tą część symboliczną. Tylko wtedy uzyska się jej prawdziwy, warty dojrzenia obraz. To właśnie ta symbolika jest tym co w tej książce najlepsze... mądre i pouczające. 

Za możliwość zapoznania się z tak dobrym klasykiem serdecznie dziękuję Wydawnictwu MG!