lutego 24, 2016

(450) Ostatni akt

Tytuł: Ostatni akt
Autor: Mari Jungstedt
Wydawnictwo Bellona
Stron 360

"Jakież żądze wyzwalasz we mnie? Boję się. Lodowate uczucie upadku." 

Mari Jungstedt, "Ostatni akt"

"Ostatni akt" to moje kolejne spotkanie z twórczością szwedzkiej pisarki, Mari Jungstedt. Pierwsze miało miejsce prawie pięć lat temu przy okazji lektury książki "Niewidzialny" - pierwszej części serii Jungstedt. Pamiętam, że odebrałam ją bardzo pozytywnie. Tak więc sięgając po najnowszą powieść szwedzkiej pisarki wydaną w Polsce... oczekiwałam dużo. Miałam nadzieję na dobry kryminał, z dobrze zarysowanym tłem społecznym. "Ostatni akt" jest właśnie taką powieścią. Mimo nieznajomości poprzednich tomów cyklu o komisarzu Knutasie czytanie tej powieści było przyjemnością, a towarzyszyła temu nutka zaciekawienia. 

Na Gottlandii dochodzi do morderstwa. Jego ofiarą staje się dziennikarka - Erika Malm, kontrowersyjna dziennikarka. Dzień wcześniej podczas konferencji, odbywającej się w ramach Tygodnia Polityki, na temat nacjonalizmu, którą prowadziła doszło awantury. Jej przeciwnicy wysyłali jej także listy z pogróżkami. Szybko wychodzi jednak na jaw, że Erika Malm miała romans z dużo młodszym od siebie mężczyzną. Pytania namnażają się z każdym krokiem. Czym spowodowana była jej wizyta w amfiteatrze? Jak tak naprawdę wyglądało jej małżeństwo? I to najważniejsze... kto miał motyw, żeby ją zabić? Śledztwo prowadzi inspektor Karin Jacobsson, zastępca komisarza Andersa Knutasa. To właśnie Anders Knutas jest głównym bohaterem tej serii. W tej części wraz z inspektor Karin będą musieli nie tylko uporać się z mordercą, ale także z uczuciem, które zaczyna ich łączyć. 

Zacznę trochę nie od początku. Chcę na początku zwrócić uwagę na postać Andersa Knutasa. Akcja całej serii toczy się na przestrzeni kilkunastu lat. Tak się złożyło, że mi było dane przeczytać pierwszy... i ostatni tom. Stąd też mogłam zauważyć zmiany, które zaszły w życiu dojrzałego mężczyzny jakim jest Anders Knutas także na polu osobistym. Komisarz Knutas nie jest typowym "macho" jacy zwykle pojawiają się w kryminałach. To obecnie 58 - letni mężczyzna z ogromnym bagażem życiowych doświadczeń, porażek i zwycięstw. Ma za sobą już wiele spraw... takich, które skończyły się złapaniem zbrodniarza jak i jego utratą. Z Karin pracuje od dawna. Dopiero niedawno jednak zdał sobie sprawę z uczucia ich łączącego. To go bardzo stresuje i powoduje, że hm... staje się bardzo niezgrabny i pogubiony. Było w tym coś ujmującego. 

Zabierając się do pisania tej recenzji postanowiłam przeczytać swoją recenzję "Niewidzialnego" , czyli pierwszego tomu cyklu. Przeczytałam tą recenzję i pomijając fakt, że się przeraziłam jej jakością... a raczej tej jakości brakiem (jednak... miałam wtedy jedynie niecałe 12 lat!) to zauważyłam, że zastrzeżenia odnośnie tego tomu mam podobne jak zastrzeżenia odnośnie tamtej książki. Zastrzeżenie numer I: Brak w tej książce dobrze skonstruowanej zagadki kryminalnej. Kto kryje się pod postacią mordercy czytelnik może domyślić się bardzo szybko... co prawda potem autorka robi nagły zwrot akcji, ale nawet ten zwrot akcji jest dla czytelnika przewidywalny. Zastrzeżenie numer II: Chcę się obyć bez spoilerów, więc napiszę w ten sposób... jak to jest, że ofiara, kiedy jest mordowana ma na sobie krótkie spodenki, a kiedy znajdują jej ciało ma na sobie długie spodnie? Nie... morderca nie bawił się w przebieranki. Zastrzeżenie numer III (Stricte do wydania) - Na skrzydełku książki wydawnictwo przedstawia krótką biografię autorki - super! Tylko nie podoba mi się jedna rzecz: "Niewidzialny, pierwsza część siedmiotomowej serii kryminalnej z inspektorem Andersem [...]". Wszystko byłoby super gdyby nie fakt, że "Ostatni akt" to już dziesiąty tom tej "siedmiotomowej serii". Może warto byłoby więc zmodyfikować trochę biografię autorki?

Były zastrzeżenia, to teraz będą plusy. Mari Jungstedt nie przykłada dużej uwagi do kwestii kreacji Knutasa. Czytelnik wyrabia sobie opinię na jego temat - nie za sprawą słów autorki, a za sprawą jego czynów. Przez to miałam wrażenie, że bohaterowie żyją własnym życiem... a autorka nie ma nad nimi żadnej kontroli. To pozytywny aspekt tej powieści. Bardzo spodobało mi się także ukazanie psychiki jednej z kluczowych bohaterek, a przy tym zwrócenie uwagi na to jak różną wytrzymałość psychiczną mają ludzie, że nie każdego można traktować w ten sam sposób. Warto wspomnieć o tym, że wątek Karin i Andersa nie jest wątkiem dominującym w tej książce, a jedynie wątkiem pobocznym... który w żaden sposób nie obciąża czytelnika. Trochę szkoda. 

Reasumując: "Ostatni akt" to tak naprawdę powieść krótka (ma dosyć duże litery). Najnowsza powieść Mari Jungstedt wydana w Polsce jest powieścią dobrą, którą bardzo dobrze i przyjemnie mi się czytało. Została napisana swobodnym, przystępnym językiem. Jednocześnie nie rzuca na kolana poziomem trudności i zawiłości zagadki kryminalnej, a mimo to wciąga. Brak w niej tego napięcia, które powinno towarzyszyć odkrywaniu prawdy, ale brak w niej także niepotrzebnych dłużyzn. Mari Jungstedt stworzyła powieść dość przewidywalną, ale nie w męczący sposób. Poza tym... postać Andersa Knutasa ujmie niejedną osobę. Niestety nie jest to świetna książka. Nie jest to jednak także książka podczas czytania której czytelnik ma ochotę wyrzucić ją przez okno (A i takie się trafiają!). "Ostatni akt" polecam osobom, które chcą wejść w świat psychiki osoby ogarniętej miłością (także momentami szaleńczej), poświęcić jeden wieczór na dobry kryminał przy którym na chwilę odsapną i się uspokoją. Książka Jungstedt to nie tylko opowieść o morderstwie, ale także o zwykłych ludziach... i zwykłym strachu przed zmianami. To jedna z tych powieści, która chociaż nie jest idealna i nie rzuca na kolana... to wciąga i ciekawi. Ją się po prostu dobrze czyta. Dobra, naprawdę dobra!

Za możliwość ponownego spotkania z Knutasem serdecznie dziękuję Bellona!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz