lutego 20, 2017

(603) Hotel Angleterre

Tytuł: Hotel Angleterre
Autor: Marie Bennett
Wydawnictwo Marginesy
Stron 610

"Czasem trudno jest powiedzieć na pewno, kiedy i dlaczego zaczyna psuć się w związku. Z początku nie musi chodzić o nic wielkiego, ale gdy związek już raz doznał wstrząsu, może to być początek końca, choć niekiedy minie jeszcze trochę czasu, zanim naprawdę się skończy." 

Marie Bennett, "Hotel Angleterre"

Nadchodzi taki moment w życiu czytelnika, kiedy trzeba odłożyć książkę, przy której spędza się wieczory zakopanym pod puszystym kocem z kubkiem ciepłej herbaty. Odłożyć książkę, która rozbudza wyobraźnię, wciąga, pasjonuje i ciekawi. Wciąga do swojego świata, zmusza do poznania losów bohaterów i nie pozwala od siebie odejść ani na chwilę... Odłożyć ją na rzecz notatek na egzaminy w szkole, na uczelni czy też na rzecz materiałów do pracy. Jednak odłożenie książki nie zawsze wywołuje irytację w tym samym natężeniu. Nie zawsze wywołuje tak dużą irytację jak w przypadku konieczności odłożenie "Hotelu Angleterre". Mimo wielu trudności (natury chronicznego braku czasu) udało mi się jednak w końcu skończyć książkę Marie Bennett i pierwsze co mi przychodzi na myśl to pełen zachwyt – nad portretami psychologicznymi bohaterów, wielowątkowością i barwnością tej pozycji. Niebanalnym urokiem, ponadczasową mądrością.

Rok 1940. Georg krótko po ślubie zostaje powołany do wojska, aby bronić granicy z Finlandią. Sadystyczny dowódca, jednostka, w której panują temperatury na poziomie minus czterdziestu stopni, brak odpowiedniego ekwipunki i ilości jedzenia. Georg w tym srogim otoczeniu, w którym ma spędzić min. trzy miesiące szuka przyjaznej duszy, ale relacje w obozie stają się coraz bardziej napięte. Giną ludzie, dochodzi do buntu, a powrót Georga do domu opóźnia się. W tym samym czasie pozostawiona samotnie Kerstin, żona Georga poznaje tajemniczą i urodziwą Violę. Podczas wspólnych patroli straży sąsiedzkiej zaprzyjaźniają się, choć różni ich wszystko: pochodzenie, stan majątkowy, poziom inteligencji i zainteresowania światem. Ich przyjaźń szybko przeradza się płomienny romans... tak płomienny, że czasem to uczucie zaczyna spalać Kerstin. Sytuację pogarsza fakt, że Viola znika bez słowa. Po kilku latach George wraca do domu i nie może uporać się ze wspomnieniami z wojny, choć nigdy nie walczył na pierwszej linii frontu. Marzy o zemście, próbuje odnaleźć się na nowo w świecie. Cierpi. Cierpi także Kerstin, która nie potrafi pogodzić się z finałem związku z Violą... Dodatkowo dowiaduje się, że ktoś ją śledzi i zna jej tajemnicę. Zaczyna się szantaż, groźby, a bohaterowie nie będą mogli ruszyć przed siebie tak długo, aż nie uporają się ze swoją przeszłością.

Wielkie brawa dla autorki za kreacje bohaterów, którzy nie są czarno – biali. Wzbudzają momentami sympatię, a kiedy indziej litość czy też irytację. Georg i Kerstin to prości ludzi, których prostota czasami irytuje nie tylko ludzi z ich otoczenia, ale także samego czytelnika. Brak im niezmierzonej odwagi, heroizmu, waleczności... są do bólu przeciętni, a przy tym (może właśnie przez to?) tak prawdziwi i tak ujmujący. Rozpaczliwie pragną akceptacji, zostają odtrąceni i paradoksalnie... właśnie z tego muszę czerpać w późniejszym czasie siłę. Podejmują wybory dalekie od idealnych, podejmują błędy, nie zawsze mogą je naprawić, a jednak ze swojego postępowania wyciągają lekcje nie tylko dla siebie, ale także dla czytelnika.

Marie Bennett studiowała historię sztuki i dziennikarstwo, a "Hotel Angleterre" to jej literacki debiut. Zaskakujący swoim bardzo dobrym językiem i literackim, jak i fabularnym poziomem. Wyraziści bohaterowie, moralne dylematy, akcja pełna zwrotów akcji, niesamowita wielowątkowość i silne osadzenie akcji w realiach historycznych, ponieważ choć Szwecja podczas II wojny światowej pozostawała raczej państwem neutralnym, jej też dotykały wojenne utrudnienia. Reglamentacja żywności, zamykanie zakładów pracy, działania ugrupowań nazistowskich i profaszystowskich, silne rozłamy społeczne wynikające z "różnych stron" barykady po których decydowali się stanąć ludzie. Bo choć duża część Szwedów potępiała działania Hitlera, reszta wspierała jego działania. Najwyraźniejszym problemem dla ludzi tamtego czasu wydają się być jednak obozy pracy, w których bez żadnego procesu zamykano ludzi, którzy byli chociażby podejrzani o działania przeciwko Szwecji. Do tego należy dodać szwedzkie wojska, które stacjonowały przy granicy z Finlandią – często bez odpowiedniego ekwipunku, zmagając się z odmrożeniami, ciężkimi marszami, a przecież większość mężczyzn w wojsku była niewyszkolona i nieprzygotowana do chociażby takiego wysiłku, nie wspominając już o walkach. Rodziny były w ten sposób niekiedy nawet na wiele lat rozdzielane, co doprowadziło do zachwiania standardowego modelu rodziny, emancypacji kobiet i trudnych powrotów do "pozaobozowej" rzeczywistości. Traumy bowiem pozostają. Marie Bennett zdaje się zdawać sobie z tego sprawę, a więc nie pomija tego wątku w swojej powieści. To pozwala spojrzeć czytelnikowi na wojnę w sposób nietuzinkowy i trochę od innej strony, choć jak zawsze... gdy wkracza się na temat wojny – w czytelniku burzy się krew. 

Drugim niezwykle ważnych wątkiem oprócz tych bardzo popularnych (jak zdrada, trauma wojenna, kłopoty małżeńskie, załamanie przyjaźni, zazdrość, tajemnice) jest homoseksualizm, który w pierwszej połowie XX wieku w Szwecji najpierw był uważany za przestępstwo, a potem za chorobę. Nie dziwi, więc postawa bohaterki, która chciała we wszelki możliwy sposób ukryć swój związek z kobietą. Przedstawianie związku dwóch osób tej samej płci jest trudne, ponieważ autorom nie zawsze udaje się opisać naturę ich relacji emocjonalnej jak i fizycznej w sposób "smaczny", który nie będzie raził osoby heteroseksualne. Bennett wykazała się w tym temacie dużym smakiem. Nic w tym dziwnego, ponieważ jest prawdziwą mistrzynią w ukazywaniu relacji międzyludzkich. Idealnym przykładem jest chociażby relacja Kerstin z rodzicami i przyjaciółką, gdy ta szczęśliwie zakochuje się i postanawia wyjść za mąż. Poczucie osamotnienie, zazdrość, rywalizacja, związana z tym niechęć... postacie Marie Bennett to postacie z krwi i kości. To wszystko razem tworzy bardzo poruszającą całość, która chwyta za serce, bo choć czytelnik nie zawsze zgadza się z postępowaniem bohaterów... rozumie je. Rozumie zachowanie i odruchy wynikające z ludzkiej słabości i konieczności kochania i bycia kochanym.

"Hotel Angleterre" to opowieść, która ujmuje dynamiką relacji między bohaterami. Barwne postacie i akcja, która chwyta za serce, a przy tym jest niesamowicie wyważona. Obrazy z mroźnym obozów wojskowych w Szwecji, gdzie ludzie nieustannie zmagają się z odmrożeniami, sprzeczki z agresywnym przełożonym, próby zawierania przyjaźni, poczucie odrzucenia, kłamstwa mieszają się z chwilami idyllicznej wręcz rodzinnej bliskości, scen radości niezmąconej niepokojem, spacerami po plaży, choć obok stacjonują żołnierze..., a do tego wszystkiego wyraźnie zarysowane polityczne tło. Powieść Marie Bennett to naprawdę bardzo dobra i co najważniejsze dopracowana pozycja, która zasługuje na uwagę. Emocjonalna, wielowątkowa, zaskakująca fabularnie i nieprzewidywalna. Monumentalna historia ludzkich wyborów. Wykwintna literatura. 

Moja ocena: 8/10 Wybitna!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz