stycznia 21, 2018

(679) Kiedy była porządną dziewczyną

Tytuł: Kiedy była porządną dziewczyną
Autor: Philip Roth
Wydawnictwo Literackie
Stron 392

Opis wydawcy:

Lata czterdzieste dwudziestego wieku, małe miasteczko na Środkowym Zachodzie. Lucy Nelson ma za sobą trudne dzieciństwo. W walce z uzależnieniem alkoholowym ojca, który ostatecznie trafił do więzienia, poniosła sromotną porażkę. Pomimo tego wciąż próbuje zmieniać mężczyzn wokół siebie, nawet jeśli może to doprowadzić do jej zguby.

Jednym z kolejnych „pacjentów” Lucy staje się mąż, Roy – człowiek niedojrzały i nieodpowiedzialny, życiowy nieudacznik. Czy Lucy wygra w tej nierównej walce?

Moja opinia: 
Prozę Rotha uwielbiam, a każda chwila, kiedy sięgam po jego kolejną powieść jest dla mnie prawdziwym świętem. Za mną "Everyman", "Konające zwierzę", "Wzburzenie", "Teatr Sabata" i "Amerykańska sielanka" - wszystkie doskonałe, precyzyjne i niezwykle celne w obrazowaniu amerykańskiego społeczeństwa. Philip Roth to marka sama w sobie. Ten amerykański pisarz już od lat wymieniany jest jako jeden z głównych kandydatów do Literackiej Nagrody Nobla. Jego proza jest poruszająca, wciągająca, a bohaterowie barwni i bardzo prawdziwi zarówno w swoich wadach jak i zaletach. Z tym, że Roth słynie także z tego, że głównymi bohaterami jego powieści są mężczyźni. W sumie od tej reguły istnieje tylko jeden wyjątek... jest nim właśnie powieść "Kiedy była porządną dziewczyną". Moje jak dotąd jedyne, ale bardzo silne rozczarowanie prozą Rotha. 

Małe, amerykańskie miasteczko, a w nim główna bohaterka - Lucy Nelson. Jej dzieciństwo zostało naznaczone alkoholizmem ojca, biernością i brakiem zaradności matki. Milczeniem ukochanych osób. To wszystko sprawiło, że czuła się bardzo samotna, bezradna i niezaradna życiowo. Historia stara jak świat... Lucy, choć potępiająca to jak wyglądała jej rodzina, małżeństwo jej rodziców, dzieciństwo... w swoim życiu powtarza podobne błędy. Wybiera niewłaściwego faceta, nie potrafi zapanować nad własnym życiem, ale stara się. Pragnie wyrwać się z rodzinnego środowiska, jednak wpada w ramiona faceta, który ciągnie ją na dno. Odnawia piekło, które przeżywała jako dziecko. Lucy zaczyna się wycofywać, a jej egzystencji towarzyszą coraz większe pokłady lęku. Natomiast najciekawszym aspektem jej historii było dla mnie jej macierzyństwo. 

Powieści Rotha charakteryzuje dużo ilość ironii - w tej także jest to widoczne. Bez wątpienia Roth posługuje się językiem po mistrzowsku - kreśli każde zdanie wyraźną kreską i stara się, aby dialogi były błyskotliwe - w zależności oczywiście od tego, który z bohaterów w rozmowie uczestniczy. W powieściach Rotha zawsze ujmowało mnie to, że potrafiłam w nich znaleźć cząstkę siebie. W tym przypadku jednak tak nie było - postać Lucy, choć tragiczna... budziła nie tyle mój żal, co irytację. Wolę Rotha zdecydowania jako pisarza tworzącego charaktery męskie. Mam wrażenie, że gdzieś się pogubił... zbytnio utragicznił i zinfantylizował postać Lucy. To w gruncie rzeczy słaba kobieta, która robi wszystko dla innych, choć z krzywdą dla siebie. Gdzieś w jej zachowaniu zaciera się granica między dobrocią a głupotą. 

"Kiedy była porządną dziewczyną" tak jak inne powieści Rotha opisuje życie w małym miasteczku, zamknięcie społeczności, baczne spojrzenie jej uczestników zwrócone na innych, mentalne ograniczenie, stereotypowość, niechęć względem innego sposobu życia niż ten wybrany przez nich. To wszystko cenię w prozie Rotha - poruszanie amerykańskich problemów i obrazowanie społeczności, jednak tym razem autor podał to wszystko w zbyt ciężkiej i topornej formie. Zabrakło mi w tej książce pewnej dozy polotu i lekkości. Roth napisał po prostu wiele lepszych książek. 

"Kiedy była porządną dziewczyną" zaczyna się ciekawie i początkowo wciąga, jednak potem fabuła, dialogi stają się zbyt rozwleczone, a sama historia nie tyle płytka... co po prostu nużąca, męcząca i nudna. Brak wyraźnego punktu na którym mogłabym zawiesić wzrok sprawił, że cała historia gdzieś ok. połowy książki zaczęła mnie już ogromnie męczyć. To spowodowało, że potem już częściej odpływałam myślami... niż trwałam przy bohaterce i jej perypetiach. Roth porusza w niej kilka ciekawych wątków jak np. fałszywa pobożność, uzależnienie od drugiej osoby, chorobliwy przymus czynienia dobra, jednak to wszystko podał czytelnikom w sposób, który w ogóle do mnie nie przemówił. Jestem zawiedziona, bo ta historia miała duży potencjał. Nie mniej - z Roth'em się nie rozstaję, do poznawania jego twórczości cały czas gorąco Was zachęcam, ale... nie zaczynajcie przygody z tym autorem od tej powieści. Napisał wiele lepszych książek. 

Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz