stycznia 24, 2018

(681) Literackie impresje #1


Literackie impresje to cykl postów, w którym będę opowiadała Wam o książkach, pozycjach przeczytanych - niezrecenzowanych. Będą to zawsze tzw. pozycje "z półki". Dlaczego niezrecenzowane? Czytam zawsze, jednak nie zawsze udzielam się aktywnie w świecie recenzenckim. W czasie choroby, wakacji... Te pozycje przeczytane nawarstwiają się, jednak nie zawsze mogą doczekać się recenzji. Nie mniej - pozostają na półkach i w sercu - zajmują miejsce lepsze lub gorsze, ale są. Tworzą mój czytelniczy świat, książkową rzeczywistość, a przecież właśnie o tym jest strona "Książki - inna rzeczywistość". 

"Carrie", "Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek" oraz "I była miłość w gettcie" przeczytałam w lipcu 2017 roku. Gdzieś z tyłu głowy zawsze pozostawała myśl, żeby o nich napisać..., ale zawsze brakowało czasu. Po tak długim czasie nie potrafię... i chyba nawet nie chcę podejmować się pisania ich standardowej recenzji, ale chcę wspomnieć o nich kilka słów. Tym bardziej, że to tak naprawdę czas rewiduje to jak dobra była dana książka, jak bardzo zapadła nam w pamięć.

Tytuł: I była miłość w gettcie
Autor: Marek Edelman & Paula Sawicka
Wydawnictwo Czarne
Stron 184

Opis wydawcy:

„Życie tam, w getcie, w pojedynkę było niemożliwe. Bez tego nie można było przeżyć i zostać człowiekiem. Zawsze trzeba było mieć kogoś do pary w tym sensie, że trzeba było mieć przy sobie drugiego człowieka, który myśli tak samo, który jest w ciebie tak samo wciągnięty, jak ty w niego. Dla którego zrobisz wszystko, a on dla ciebie. I to jest miłość” – pisał Marek Edelman, jeden z dowódców powstania w getcie warszawskim. W rozmowie z Paulą Sawicką przywołuje najintymniejsze chwile z życia swoich przyjaciół, znajomych, niekiedy zupełnie obcych ludzi. Wypływa z nich uniwersalne przesłanie: to uczucie pokonuje wszystko, pozwala na szczęście, wyzwala od strachu, także przed śmiercią. 

I była miłość w getcie, historia opowiedziana prosto i bez patosu, w przejmujący sposób dotyka jądra człowieczeństwa.

Moja krótka opinia: 
"I była miłość w gettcie" to książka, która dawno temu trafiła w moje ręce w antykwariacie. Wiedząc od mojej mamy, że Edelman to człowiek, z którym wywiady warto czytać - kupiłam ją bez zastanowienia - tym bardziej, że kosztowała zaledwie złotówkę. Chyba każdy z nas przeżywał w swoim życiu etapy zafascynowania holokaustem - historiami tych ludzi. Dla mnie ten etap w momencie, kiedy książka Edelmana trafiła w moje ręce... już dawno przeminął, ale i tak... byłam  jej ogromnie ciekawa. Przygotowując się do wakacyjnego wyjazdu - wiedziałam, że chcę zabrać książki różnorodne i w miarę krótkie. Książka Edelmana jako krótka wpisała się w ten plan i zamiar idealnie. 

Mam wielki szacunek do wszelkich wspomnień wojennych, ale ten szacunek nie przeszkadza mi w wydawaniu własnych, ogromnie subiektywnych opinii na temat literatury. Więc nie zamierzam zachwalać tej książki jedynie dlatego, że opowiada o ludzkich tragediach... 

"I była miłość w gettcie" to bez wątpienia napisana ciekawie i bardzo prosto historia, która pokazuje, że nic nie jest czarno - białe, a i zachowanie Polaków wobec Żydów nie zawsze wyglądało tak jak powinno. Zainteresował mnie szczególnie wątek niemożności zgrania się żydowskich i polskich oddziałów powstańczych podczas powstania warszawskiego. O tym się nie mówi, a książka Edelmana pokazuje, że jest o czym. Podczas kolejnych rocznic powstania warszawskiego mówimy o nastrojach powstańców, mieszkańców Warszawy, ale nie wspominamy o podziałach wyznaniowych... i wzajemnej niechęci. Wśród pozytywnej narracji wychwalającej Polaków, którzy ratowali Żydów - zapomina się o tym, że niektórzy Polacy działali na niekorzyść wyznawców judaizmu. 

Przyznam, że miałam o tej książce przed jej lekturą zupełnie inne wyobrażenie - oczekiwałam poruszającej historii o miłości wśród rodziny, przyjaciół, ukochanych. Nie wiem jak scharakteryzować tę książkę, ponieważ jest w niej kilka słów o życiu w gettcie, trochę o powstaniu, ludziach, których znał Edelman, kilka mniej lub bardziej przejmujących historii, opis getta. Gdzieś miłość w tej książce została zatracona, a skupiona została raczej na działalności Edelmana i jego znajomych w tajnych organizacjach, działaniach powstańczych... historii pokazujących miłość - jest tyle co kot napłakał. Jednak i je trzeba docenić... matka oddająca "numerek życia" córce, nauczycielka idąca ze swoimi uczniami na śmierć - to piękne wzorce i postawy o których warto pamiętać. 

Książkę Edelmana czyta się ekspresowo - jest bardzo krótka. To ciekawe i ważne świadectwo holokaustu i powstania warszawskiego, ale nie wyróżnia się w żaden sposób na tle innych książek poruszających ten temat. W dodatku - od takiej literatury oczekują przede wszystkim emocji... tu mi ich zabrakło. Może wynika to nie tyle z dystansu autora - co ze stylu wypowiedzi. 

Moja ocena: 6+/10

Tytuł: Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek
Autor: Mary Ann Shaffer & Annie Barrows
Wydawnictwo Świat Książki
Stron 256

Opis wydawcy: 
Niezwykła historia o ludzkich uczuciach i książkach, które pomagają znieść rzeczy niemożliwe do zniesienia. 

Jest rok 1946. Juliet, młoda pisarka, objeżdża zniszczoną Anglię, promując swą książkę i szukając tematu do następnej. Przypadkiem dowiaduje się o małej wyspie Guernsey, na której istnieje dziwne Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek. Powołali je podczas wojny rolnicy i gospodynie, by uratować kilka osób przed aresztowaniem. Ale jak się ma literatura do placka z obierek? Zaciekawiona Juliet odwiedza Guernsey. Urzeczona przyrodą, ciszą a przede wszystkim serdecznością ludzi, postanawia osiąść na wyspie. Znajduje tu nie tylko kopalnię tematów, ale także miłość.

Moja krótka opinia: 
Czytałam ją w upalny dzień na plaży... i zakochałam się w niej. To niezwykle ciepła, urocza, pozytywna i podnosząca na duchu powieść, która opowiada o miłości do literatury, chęci do życia, dobroci i niezwykłej przyjaźni. "Stworzyszenie Miłośników..." to książka stanowiąca wspaniały opatrunek na obolałe serce, napisana z humorem i polotem, ale także dużą dozą powagi i szacunku, ponieważ akcja dotyczy okresu po II wojnie światowej, a także jej samej. Nie musi Was jednak odstraszać w żaden sposób jej umiejscowienie w czasie. Tak naprawdę przez większość akcji jej fabuła rozgrywa się na jednej z wysepek, wśród ludzi pełnych dobroci i życzliwości... i zamienia się w piękną, uniwersalną baśń niezanurzoną w czasoprzestrzeni.

To przepiękna powieść epistolarna, która przywraca wiarę w ludzi i opowiada pięknie o wojnie... Wzrusza, a jednocześnie krzepi. Przytoczone w tej fabularnej opowieści przez autorki fakty dotyczące okupacji Wysp Normadzkich (niekiedy druzgoczące, często bolesne), wzbudzają łzy - zawsze wywołują emocje, ale bohaterowie tej powieści mają sposób na odczarowanie tych pokładów zła, nienawiści i bólu - zanurzają się w przyjaźni, którą się darzą, miłością, którą chcą obdarować innych... i klasycznej literaturze, która okazuje się być remedium na całe zło. 

"Stowarzyszenie..." to także urocza, ale nieprzesłodzona opowieść miłosna. Jej bohaterowie są barwni, to postacie nieegoistyczni, prawdziwe, zmagające się z różnymi lękami, ale jednocześnie posiadający nadzieję i wiarę w lepsze jutro... To książka przed którym czytaniem nie wzdragają się nawet mężczyźni. Rozgrzewa zatwardziałe serducha, a jednocześnie równie często jak wzruszenie... wywołuje na twarzy uśmiech. Naprawdę niesamowita, lekka, a przy tym tak inteligentna i poruszająca pozycja. Wrócę do niej z pewnością! 

PS. Już w kwietniu w kinach pojawi się film na podstawie tej powieści - Guernsey. :)

Moja ocena: 10/10 (w kategorii książek lekkich i przyjemnych :))) 

Tytuł: Carrie
Autor: Stephen King
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Stron 208

Carrie White jest inna niż jej rówieśnicy. Nie chodzi na prywatki, nie interesują się nią chłopcy, stanowi obiekt kpin i docinków. Matka – religijna fanatyczka – za wszelką cenę usiłuje uchronić ją przed grzechem. Pewnego razu Carrie się jednak buntuje i idzie na szkolny bal. Gdy tam pada ofiarą okrutnego żartu, rozpętuje się piekło... dziewczyna jest telekinetką o olbrzymiej mocy, której postanawia użyć, by zemścić się na prześladowcach. Ci, którzy ją dręczyli, gorzko tego pożałują.

Moja krótka opinia: 
To moje pierwsze spotkanie z prozą King, do którego doszło, ponieważ byłam swego czasu zafascynowana ekranizacją tej pozycji. Ciekawe i udane. Bardzo delikatna i lekka literatura grozy - bardzo ciekawie napisana (została wzbogacona wycinkami z gazet, relacjami świadków, fragmentami książek za sprawą których poznajemy historię Carrie) oraz posiadająca - moim zdaniem - wymiar ważny przede wszystkim społecznie. To świetna powieść psychologiczna, ponieważ Carrie, która posiadając moc telekinezy doprowadza do zagłady i śmierci wielu osób... była po prostu zagubioną nastolatką, wychowywaną przez ortodoksyjną matkę. Pragnęła czuć się kochana, a była odrzucana i szykanowana - zarówno przez rówieśników jak i matkę. To inni doprowadzili w pewnym sensie do przemiany Carrie i zła, które uczyniła... 

Znałam film, więc fabuła nie była dla mnie zaskoczeniem (zresztą nie będzie nawet dla czytelnika znającego tą historię, ponieważ autor troszkę wyprzedza główne wydarzenia...), ale i tak poznawałam tę historię z wypiekami na twarzy! Krótka,  niezwykle treściwa i wciągająca powieść. King nadał jej pewne cechy autentyczności... i odwalił kawał świetnej roboty. To powieść o braku akceptacji, zagubionej nastolatce, paskudnej młodzieży, która potrafi zmienić życie drugiego człowieka w piekło....Tym razem jednak źle wybrali, bowiem Carrie potrafiła zamienić w piekło także ich życie. Niezmiennie (zarówno w filmie jak i książce) zachwyca mnie postać Sue, dynamicznej bohaterki, która potrafi przyznać się do błędu, darzyć współczuciem Carrie... 

King w swojej debiutanckiej powieści zachwyca i tworzy coś zapadającego w pamięć. Po "Carrie" jestem już pewna, że chcę poznać inne książki Kinga. Oczywiście - ta powieść nie wciska ze strachu w fotel, jej fenomen polega na czymś zupełnie innym niż uczucie grozy - jednak i tego mi w niej nie brakowało. Świetnie napisana, mądra, genialnie przez autora przemyślana. i naprawdę poruszająca historia o tym jak podli, a zarazem krusi potrafimy być. 

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz