tag:blogger.com,1999:blog-67442344128393376362024-03-16T08:18:51.889+01:00Książki - inna rzeczywistośćKsiążki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.comBlogger738125tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-59985689060247296702024-03-15T14:12:00.001+01:002024-03-15T14:14:52.946+01:00(738) W butach Valerii - po raz drugi! <p style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvqnW9yJQSd9WE6iEEEQUXRk_x_CEd9VwbNO47EXVr7qPmUn5eruqqhm8KRAT0bL0rzK-mk4f2a5fhxTXAJBBvA0KH0BJDA5ue8hrPNuQbVh9KAqzj8rL8jPp3EsuR7A9uVw-clZYQSyKfSz0_sVls1eq9r91yJQlxkASWJq9LMygqJM_8RF7Ef0pIIF2r/s500/w%20butach.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvqnW9yJQSd9WE6iEEEQUXRk_x_CEd9VwbNO47EXVr7qPmUn5eruqqhm8KRAT0bL0rzK-mk4f2a5fhxTXAJBBvA0KH0BJDA5ue8hrPNuQbVh9KAqzj8rL8jPp3EsuR7A9uVw-clZYQSyKfSz0_sVls1eq9r91yJQlxkASWJq9LMygqJM_8RF7Ef0pIIF2r/s320/w%20butach.jpg" width="225" /></a></div>Tytuł: W butach Valerii <p></p><p style="text-align: justify;">Autor: Elisabet Benavent </p><p style="text-align: justify;">Tłum. Barbara Bardadyn </p><p style="text-align: justify;">Wydawnictwo Literackie </p><p style="text-align: justify;">Stron 440 </p><p style="text-align: justify;">Trochę mi głupio, a trochę jednak nie. Za chwilę stuknie 25 lat na karku, a ja pierwszy raz w życiu sięgnęłam po książkę, którą już kiedyś przeczytałam. I przeczytałam ją ponownie. Jeśli jest mi jednak głupio to może jedynie z tego względu o „jaką” książkę chodzi. Pamiętam jak dziś początek lipca 2015 roku, gdy przeczytałam książkę hiszpańskiej pisarki Elisabet Benavent pt. „W butach Valerii”. Minęło prawie 9 lat, a ja nadal pamiętałam niektóre ze scen… emocje jakie towarzyszyły mi podczas czytania, chociaż nie była to przecież ani literatura wysokich lotów ani literacki majstersztyk. Ot, taka skrząca się humorem i erotyzmem idealna, wciągająca historia o czterech młodych Hiszpankach, które próbują poukładać sobie życie.</p><p style="text-align: justify;">„W butach Valerii”, czyli pierwsza część czterotomowej serii została wydana przez wydawnictwo Literackie w 2015 roku. Wtedy, w recenzji napisałam, że będę wypatrywać tłumaczeń kolejnych tomów z serii… no i wypatrywałam, ale one nigdy nakładem wydawnictwa Literackiego się nie ukazały. Sytuacja zmieniła się, gdy Netflix wypuścił serial na podstawie pierwszego tomu pt. „Valeria”, a wydawnictwo Kobiece wzięło sprawy w swoje ręce: wznowiło pierwszy tom „W butach Valerii” w 2020 roku i następnie wydało kolejne tomy. I tak oto, w 2024 roku – poświęciłam cztery dni na przeczytanie wszystkich czterech tomów tej serii. Okazja do tego była świetna, bo przypadkowe wolne… i do tego 2. i 3. tom wyhaczone po 5 zł na promocji. Zbieg okoliczności idealny. I tym sposobem pamiętając jak bardzo ta historia w 2015 roku mnie oczarowała… postanowiłam przeczytać kolejne opowieści o losach Valerii i jej koleżanek, oczywiście zaczynając od powrotu do tomu pierwszego. I bardzo dobrze, bo jak się okazało pamiętałam niewiele. I co ważne… zmienił się mój punkt siedzenia (a raczej czytania), a tym samym widzenia (a raczej odbioru) tej książki.</p><p style="text-align: justify;">Gdy sięgnęłam po raz pierwszy po perypetie Valerii i jej koleżanek miałam 16 lat. Książka Benavent wydała mi się wtedy bardzo odważna i bezpruderyjna jak na to, że nie była zlokalizowana w księgarni na półce z literaturą erotyczną obok „Pięćdziesięciu twarzy Greya”. Co więcej (nie bijcie, proszę!) bohaterki wydały mi się dość stare i życiowo odległe względem mnie, nie mogłam się z nimi utożsamić – one w końcu miały aż 27 lat! „Dzisiaj”, gdy czytałam o swoich prawie równolatkach, które miały podobne problemy jak ja… a przynajmniej znajdowały się na podobnym etapie życia – potencjalne utożsamienie się z nimi było dużo łatwiejsze.</p><p style="text-align: justify;">Przeczytałam wszystkie cztery tomy serii i dość długo zastanawiałam się, czy opowiedzieć Wam o wszystkich czterech w jednym poście… czy jednak to rozdzielić i zdecydowałam się na rozdzielenie.</p><p style="text-align: justify;">„W butach Valerii” to pierwszy tom serii o czterech przyjaciółkach – Valerii, Nerei, Carmen i Loli. Narratorką powieści jest Valeria, która pisze książki. I uwaga… „W butach Valerii” to właśnie książka przez nią napisana, co będzie ważne w perspektywie kolejnych tomów, a co wcześniej kompletnie mi umknęło. Mieszka w Madrycie, ma męża Adriana, z którym od pewnego czasu jej się nie układa… a do tego po porzuceniu pracy i wydaniu pierwszej, uznanej przez krytyków książki nadszedł kryzys twórczy. Na jej horyzoncie pojawia się przystojny Victor, który choć nie będzie główną przyczyną zamieszania w jej życiu, to jednak odegra w tej historii istotną rolę.</p><p style="text-align: justify;">To zabawna, napisana z pomysłem i bez zahamowań opowieść, w której nie brak erotyzmu. Momentami przekoloryzowana, niekiedy nawet wulgarna. Dla mnie jej ogromnym atutem jest przy tym ukazanie przyjaźni. Wszystkie cztery bohaterki są względem siebie kompletnie różne – jedna to demon seksu, druga to pedantka, a trzecia poszukuje prawdziwej miłości. Często ich zachowanie bulwersuje je same. Mimo tych wszystkich różnic znajdują jednak przestrzeń na dzielenie się swoim życiem, spotkania i co najważniejsze wspierania się, nawet jeśli same nie postąpiłyby w dany sposób.</p><p style="text-align: justify;">Podtrzymuję to co napisałam w 2015 roku, że moją ulubioną bohaterką jest Lola będą postacią zupełnie bezpardonową, dla której nie istnieją tematy tabu. Szczególnie w kontekście kolejnych tomów muszę przyznać, że to postać naprawdę zasługująca na uwagę… i szacunek, którego niektórzy czytelnicy po pierwszym tomie mogliby jej jednak odmówić. W moich oczach (również biorąc pod uwagę kolejne tomy) straciła nieco postać samej Valerii, która momentami mnie po prostu irytowała. I o ile rozumiem, że spowodowane to było jej poczuciem niepewności samej siebie i drogi jaką chce podążać… to jednak nie zawsze mogłam się w tym odnaleźć. Ale taką niepewność chyba każdy z nas czasami odczuwa.. przez co zachowuje się irracjonalnie.</p><p style="text-align: justify;">W tej części serii o seksie więcej się gada… niż się go uprawia. Oczywiście pojawiają się „sceny” – ich natężenie nie jest jednak zbyt duże. Książka nie jest seksem przesycona, choć napięcie seksualne jest stopniowo budowane. Posiada fabułę wykraczającą także poza temat seksu… piszę o tym, bo w kolejnych częściach tak oczywiste to nie będzie. Ta część jest wyważona, przez co łatwiej jest się utożsamić z opisywanymi wydarzeniami. Autorce udało się wykreować bohaterów z krwi i kości, którzy posiadają zarówno wady jak i zalety. Reprezentują różne postawy względem życia, związków, seksów, miłości, pracy.</p><p style="text-align: justify;">„W butach Valerii” to książka, która po raz kolejny mnie porwała. Zapewniła godziny świetnej rozrywki. Powieść Benavent świetnie się czyta, z uśmiechem na twarzy, ale także niejedną refleksją dotyczącą życia. To fantastyczny początek serii i jestem miło zaskoczona, że podobał mi się tak bardzo… mimo upływu czasu, który minął od pierwszego czytania.</p><p style="text-align: center;"><b><i><u>Moja ocena: 8/10</u></i></b></p>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-8682069762345076582024-02-23T15:30:00.002+01:002024-02-23T15:30:20.367+01:00(737) Popłynę przed siebie jak rzeka<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkh3aBnPBkcv_uPm2KURqrpd8ozMPaNBCcNvcOrinsCbMKukRouN466k3jKoWlvUdBAzYQ47Btld-DqHaqqPMhjs7ihstJMRbBROpcTRevXrQzc840eALyhDCtqheVqaQVaxIvxJBx7VHKoJXpPOHBN2WPyoyWxqBNkOrkD-OdD0VOnFBetJGl1zgMXR5k/s500/pop%C5%82yn%C4%99.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkh3aBnPBkcv_uPm2KURqrpd8ozMPaNBCcNvcOrinsCbMKukRouN466k3jKoWlvUdBAzYQ47Btld-DqHaqqPMhjs7ihstJMRbBROpcTRevXrQzc840eALyhDCtqheVqaQVaxIvxJBx7VHKoJXpPOHBN2WPyoyWxqBNkOrkD-OdD0VOnFBetJGl1zgMXR5k/s320/pop%C5%82yn%C4%99.jpg" width="225" /></a></div><div style="text-align: justify;">Tytuł: Popłynę przed siebie jak rzeka</div><div style="text-align: justify;">Autor: Shelley Read</div><div style="text-align: justify;">Tłumacz: Michał Juszkiewicz</div><div style="text-align: justify;">Wydawnictwo Marginesy</div><div style="text-align: justify;">Stron 328</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Absolutnie przejmująca, wyciskająca łzy powieść. Z jednej strony z nieśpiesznie poprowadzoną akcją, z drugiej porywająca. </b>Na ponad trzystu stronach przedstawiono akcję rozpiętą na ponad 20 lat, więc nie ma tu wielu szczegółów. Najważniejszy jest początek i koniec tej historii, ale nie mam wrażenia nienasycenia… niedoinformowania. To taki styl pisania, taki klimat dla którego ponad 300 stron tekstu wystarcza… ale i 600 stron byłoby literacką ucztą. Choć nie wiem czy możliwą do ogarnięcia emocjonalnie. <b>To zbiór prostych, ale niosących za sobą ogromny ładunek emocjonalny obrazów, które niejednokrotnie wycisnęły ze mnie łzy… pozostawiając jednocześnie cały czas nadzieję na happy end.</b></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">„Popłynę przed siebie jak rzeka” to opowieść, której fabuła rozgrywa się pod koniec lat 40-tych XX wieku. Główna bohaterka wspomnieniami wraca jednak także do wcześniejszych wydarzeń. Gdy ją poznajemy, Victoria Nash ma siedemnaście lat. Po śmierci matki i ciotki została jedyną kobietą w rodzinie. Prowadzi gospodarstwo na rodzinnej farmie, dba o to by zwierzęta były zaopiekowane, wspiera w pracy przy brzoskwiniach swojego ojca. Mieszkają z nimi także jej wujek oraz jej młodszy brat, którzy jednak charakterologicznie zupełnie inni od niej… przysparzają jej zmartwień. Jest pewna swojej roli. Posłuszna, uczynna, pracowita, szczera. Kłamstwa wkradają się w jej życie, gdy przypadkiem poznaje Wilsona Moona – młodego włóczęgę z tajemniczą przeszłością, który został wysiedlony z plemiennej ziemi. Ich prosta miłość bez uprzedzeń nieodwracalnie zmienia jednak ich losy. Victoria ucieka w okoliczne góry, gdzie dojrzewa… odkrywa siłę jaką w sobie posiada, a jednocześnie daje się ponieść słabościom. Przekonuje się, że życie płynie jak rzeka bez względu na napotykane na drodze tamy i życiowe zakręty. Niezależnie od tego, co złego w życiu spotka człowieka – ono płynie dalej.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Shelley Read napisała wspaniałą powieść o dojrzewaniu i zmierzaniu dalej pomimo życiowych trudności. To z jednej strony surowa w klimacie powieść, z drugiej niesamowita ze względu na swój klimat amerykańskiej farmy drugiej połowy XX wieku i małej społeczności. Niezwykle subtelnie autorce udało się ukazać zmiany zachodzące zarówno w rzeczywistości otaczającej główną bohaterkę jak i te zachodzące w niej samej. Wraz z upływem lat zmienia się klimat tej powieści, a my trafiamy do rozwijającego się miasta. Od tematu wysiedleni rdzennych mieszkańców ziem przechodzimy zgrabnie do tematu wojny w Korei. Pisarka fantastycznie oddała mentalność małomiasteczkowej społeczności, uwzględniając także kontekst społeczno – historyczny i zachodzące w nim zmiany. Ta książka jest liryczną opowieścią nieobfitującą w dialogi. Więcej od dialogów jest w niej opisów przyrody, które przed oczami malują świat życia Victorii. Te opisy budują atmosferę i klimat tej powieści, są niezbędne do odpowiedniego emocjonalnego odczuwania tej powieści. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">„Popłynę przed siebie jak rzeka” to bowiem przepiękna książka nie tylko do czytania, ale i „czucia”. To realistyczni, barwni bohaterowie. Także główna postać, czyli Victoria nie jest heroską. Podejmuje decyzje, które w większości pokrywają się z tym jak działałoby większość kobiet w jej sytuacji. Ona nie wyprzedza swoich czasów, nie jest przebojowa. Stara się przetrwać. Funkcjonować. Książka jest bardzo równa – napisana pięknym, wręcz poetyckim językiem. <b>To niesamowity debiut. Już dawno żadna książka tak mnie literacko nie rozpaliła… nie była taką ucztą. Wspaniała pozycja, do której na pewno kiedyś jeszcze powrócę. </b></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><b><u><i>Moja ocena: 10/10</i></u></b></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;">Książka otrzymana w ramach współpracy barterowej z Wydawnictwem Marginesy.</div>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-38362824856713275722024-02-14T17:11:00.004+01:002024-02-14T17:11:30.011+01:00(736) Narcystyczna osobowość naszych czasów<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAY2qPfjbLDbMJQcI6e4rmPXyVzpRflu0UfKSnNZ-fDcqWwS4RcGPwDOFnj-N73j1uruc4QBa2KdXdSRpkc02w0UNBDgOhJoTdx3Daa_N3sV9CjW336Y0OAk6gnG-RlGeQ9uiNxOSW85_ST4lanylmYO14Yp-y0fhRda2dzXS728qAn5j4M6zkSDuo2H7Y/s500/narcystyczna.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="333" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAY2qPfjbLDbMJQcI6e4rmPXyVzpRflu0UfKSnNZ-fDcqWwS4RcGPwDOFnj-N73j1uruc4QBa2KdXdSRpkc02w0UNBDgOhJoTdx3Daa_N3sV9CjW336Y0OAk6gnG-RlGeQ9uiNxOSW85_ST4lanylmYO14Yp-y0fhRda2dzXS728qAn5j4M6zkSDuo2H7Y/s320/narcystyczna.png" width="213" /></a></div><div style="text-align: justify;">Tytuł: Narcystyczna osobowość naszych czasów</div><div style="text-align: justify;">Autor: Keith W. Campbell, Carolyn Crist</div><div style="text-align: justify;">Tłumacz: Grażyna Skoczylas</div><div style="text-align: justify;">Wydawnictwo Rebis</div><div style="text-align: justify;">Stron 272</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Książka „Narcystyczna osobowość naszych czasów” to wynik długoletnich badań doktora W. Keitha Campbella nad zagadnieniem narcyzmu. Campbell jest autorem wielu prac naukowych, a także poczytnych książek. <b>W tej książce wprowadza czytelników w tematykę narcyzmu, poprzez wyjaśnienie co tak naprawdę to określenie z psychologicznego punktu widzenia oznacza. Wyjaśnia, że jest to dużo szersze pojęcie niż to, w jaki sposób potocznie jest postrzegane.</b> Odnosi się nie tylko do osoby zakochanej w sobie jak mityczny Narcyz. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Autor mówi naukowym językiem – przedstawia psychologiczne, osobowościowe i społeczne badania dot. narcyzmu. Najtrudniejsza jest pierwsza z trzech części tej książki dotycząca w ogóle metodologii badań tego zjawiska i opisująca, do jakich zmian w badaniach musiało dojść, by opisywać je w sposób naukowy. <b>To wprowadzenie, które nie jest do końca łatwe w odbiorze… i w pewnym momencie osobie, która nie jest psychologiem może wydać się nużące. </b>Ważne jest jednak to, że autor już we wstępie do książki informuje, że zdaje sobie z tego sprawę, jednak wprowadzenie do samej teorii osobowości jest niezbędne by jego zdaniem właściwie móc zinterpretować narcyzm. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Nawet w tym pierwszym rozdziale autor stara się jednak, by nie był to nudny wywód naukowy. <b>Odwołuje się w tym celu często do postaci należących popkultury, by w lepszy – dosadniejszy sposób pokazać czytelnikowi dane narcystyczne zachowania.</b> Te odwołania do serii o Harrym Potterze czy Stranger Things sprawiają, że książka nabiera lekkości i dobrze się ją czyta. Z tym, że gdyby się czepiać idealnie byłoby gdyby te odwołania były bardziej rozbudowane niż samo wymienienie bohaterów. Przydałoby się przywołać konkretne zachowania, w których to się objawiało. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Autor książki jest naukowcem i wykładowcą akademickim. Tym samym nieobce są mu kwestie wiarygodności naukowej. W książce zamieszczono rozbudowane przypisy i bibliografię, z podziałem na konkretny rozdziały książki. </b>Umożliwia to dalsze poszerzanie swojej wiedzy dotyczącej narcyzmu oraz sięgnięcie do źródeł, w celu znalezienia na przykład szczegółów grupy badawczej czy wyników badań, których autor dokładnie w swojej książce nie przedstawił. Nie jest to w końcu gruba encyklopedia dotycząca narcyzmu. Nie<b> mniej nawet ta objętość pozwala autorowi na uświadomienie czytelnikowi, że czym innym są cechy narcystyczne, które wykazuje każda osoba, a czym innym narcystyczne zaburzenie osobowości, które jest jednostką chorobową. </b></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Książka składa się z trzech dużych części. Pierwsza: najobszerniejsza, najtrudniejsza w odbiorze, ale przy tym najważniejsza z perspektywy zrozumienia problemu jak już wspominałam wcześniej skupia się na przedstawieniu definicji narcyzmu. Kolejna część dotyczy funkcjonowania narcyzmu w naszym otoczeniu. <b>Autor położył nacisk na kwestię relacji, władzy, subkultur oraz portali społecznościowych, które areną narcyzmu są.</b> W trzeciej części autor daje wskazówki jak radzić sobie z narcyzmem: jak wykorzystywać go strategicznie, redukować jego poziom innych i u siebie samego i jak praca nad nim w procesie psychoterapii. Oprócz części głównej w książce znajduje się także słowniczek przydatnych pojęć, spis pozycji, które warto przeczytać, przypisy… oraz indeks, który ułatwia powracanie do konkretnych, interesujących czytelnika treści. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>„Narcystyczna osobowość naszych czasów” to ciekawa książka przybliżająca pojęcie narcyzmu. Autor przytacza ogrom badań, wprowadza w metodologię, pokazuje funkcjonowanie narcyzmu współcześnie oraz przedstawia metody jego redukcji.</b> Momentami ciężko się to czyta ze względu na ogrom danych (widoczny szczególnie w pierwszy rozdziale), ale widać, że autor stara się przekazać swoją wiedzę i uczynić to w jak najmniej bolesny sposób. Książka jest świetnie opracowana, a przez to wiarygodna. Jeśli jesteście fanami psychologii lub chcecie dowiedzieć się więcej o otaczających Was w życiu narcyzach… i poznać sposoby na radzenie sobie z nimi, to serdecznie Wam tę książkę polecam. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><b>Moja ocena: 7/10</b></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Książka przekazana w ramach współpracy barterowej przez wydawnictwo Rebis.</div>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-88592290132575734832024-02-09T19:49:00.005+01:002024-02-10T16:27:46.886+01:00(735) Po tamtej nocy<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNe148mYJmT3QjPT3YfqI5ZvD5gYsk1dWQrdcGi6ZdwcdwQsQI_tTA-6axBOTodTuivvRUupj6oi6sI4Nrs-6xjqUJV5Gzge-M1z-LENV1x_AiEi0glf7bl9b4IdKYsvItsUtPsBZLhj98WsTgpHzub9r9jUzYFx_WGnBMnIvDNRCwjib1BFVmur6mlgAe/s1400/po%20tamtej.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1400" data-original-width="944" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNe148mYJmT3QjPT3YfqI5ZvD5gYsk1dWQrdcGi6ZdwcdwQsQI_tTA-6axBOTodTuivvRUupj6oi6sI4Nrs-6xjqUJV5Gzge-M1z-LENV1x_AiEi0glf7bl9b4IdKYsvItsUtPsBZLhj98WsTgpHzub9r9jUzYFx_WGnBMnIvDNRCwjib1BFVmur6mlgAe/s320/po%20tamtej.jpg" width="216" /></a></div><p></p><p style="text-align: justify;">Tytuł: Po tamtej nocy</p><p style="text-align: justify;">Autor: Karin Slaughter </p><p style="text-align: justify;">Tłum. Piotr Cieślak</p><p style="text-align: justify;">Wydawnictwo Harper Collins</p><p style="text-align: justify;">Stron 464</p><p style="text-align: justify;"><b>Karin Slaughter to dla mnie pisarski pewnik w temacie świetnej, porywającej literatury, która porwie mnie na kilka godzin do swojego świata</b>. Po jej książki zawsze sięgam z ogromną chęcią… i w dodatku nigdy mnie nie zawodzą. „Po tamtej stronie” jest książką należącą do cyklu, a konkretnie jedenastą częścią cyklu ze śledczym Willem Trentem, ale… uwaga… mimo, że rewelacyjnie byłoby czytać tę książkę posiadając znajomość poprzednich tomów – nie przekreślajcie jej, jeśli ich nie znacie. Tym bardziej, że do uniwersum tego świata należy także wcześniejszy cykl „Hrabstwo Grant”, którego postacią jest późniejsza dziewczyna Willa. <b>Znajomość poprzednich książek z tego cyklu, co prawda podnosi dodatkowo walory kwestii fabularnych – szczególnie w zakresie stałych, przewijających się przez cykl postaci jak Will, jego dziewczyna – lekarz medycyny sądowej Sara czy jego partnerka zawodowa Faith, ale nie jest niezbędna do odnalezienia się w fabule. </b>W 2016 roku czytałam ósmą część cyklu o Willu, wcześniej siódmą… i tyle... ale i tak czytało mi się tę książkę świetnie. Choć… muszę przyznać, że darzę powieści Slaughter taką sympatią, że nawet przeszło mi przez myśl, że kiedyś z chęcią przeczytałabym wszystkie części z obu wspomnianych cykli – po kolei. I jestem coraz bliższa realizacji tego pomysłu.</p><p style="text-align: justify;">Trzy lata przed główną osią wydarzeń na oddział ratunkowy podczas dyżuru Sary trafia młoda dziewczyna – studentka wydziału medycyny. Jest poturbowana. Mówi, że została zgwałcona. Nie udaje jej się uratować. Sara zdążyła jednak złożyć jej jeszcze obietnicę, że znajdzie sprawcę gwałtu i doprowadzi go do odpowiedzialności. Jak się okazuje, obietnica ma również wymiar osobisty. Sara również została przed laty zgwałcona. Wraz z rozwojem sprawy okazuje się jednak, że te dwie sprawy są powiązane dużo bardziej, a przede wszystkim w realny sposób. Mimo, że gwałciciel Sary został złapany. Wraz ze swoim narzeczonym Willem oraz jego partnerką Faitch zaczynają balansować na granicy prawa, by odkryć co dokładnie wydarzyło się 15 lat wcześniej… czego nie dostrzegła Sara? </p><p style="text-align: justify;">Fabuła wydawała mi się po lekturze pierwszych stron nieco przewidywalna, ale szybko zmieniłam zdanie. <b>Ostatecznie uważam, że momentami była zbyt rozwleczona, a autorka próbowała utrzymać napięcie zbyt długo. Nie mniej, choć oczywiście niektóre wątki można było rozwikłać szybciej, to część zwrotów akcji czy rozwiązań zapierały dech w piersi. </b> Czytałam z zapartym tchem myśląc „co będzie dalej? No co?”. I zakończenie, choć po części przewidywalne… to jednak i tak w końcowej scenie mnie zaskoczyło. Te wszystkie zaskoczenia to ogromne plusy. Opowiedziana w tej części historia to osobna opowieść. Oczywiście, pojawiają się nawiązania do życia osobistego postaci, luźne nawiązania do spraw z przeszłości – wszystko zostaje jednak wyjaśnione i nie ma problemu z odnalezieniem się w fabule.</p><p style="text-align: justify;">To kolejna część cyklu o Willu Trencie, ale autorka przykłada bardzo dużą wagę do kreacji postaci kobiecych. Sara, Faith… to mocne babki, inteligentne. I ja nadal jestem większą fanką Sary niż samego Willa. Will jest trochę zamknięty w sobie, z jednej strony macho… z drugiej ma w sobie dużo zagubienia i złości. Dba o relacje, ale także często się wycofuje. Mnie nie angażuje tak emocjonalnie, jak postać Sary. Jednocześnie mam wrażenie, że autorka poszła bardzo mocno w stronę kobiecych postaci, ale w pewnym momencie zaczęła przesadzać. Momentami był to manifest odnośnie tego jak kobiety mają źle. Bohaterki (także drugoplanowe) sprowadzają istotę kobiet do tych porzucanych, wykorzystywanych przez mężczyzn. Obiektów, o których mężczyźni myślą jedynie w aspektach seksualnych. Całą grupę mężczyzn stawiają w pozycji potworów, drapieżników. Przez to, że te spostrzeżenia odnośnie mężczyzn padały z ust kilku bohaterek, a nie jednej odniosłam wrażenie występowania pewnego seksizmu względem mężczyzn. Czasami byłam tym zmęczona. Rozumiem jednak, że miało to mieć wymiar społeczny, podkreślający skalę jaką mają nadużycia seksualne... i <b>zdecydowanie Slaughter w tej książce zwraca uwagę na aspekt niechcianego dotyku, podejścia społeczeństwa, częstego obarczania winą ofiar gwałtu, uzależnienia kobiet od mężczyzn pod względem finansowym, przemocy psychicznej oraz fizycznej i tym podobnych zagadnień. </b></p><p style="text-align: justify;"><b>Slaughter świetnie pisze. Buduje wielowątkowe intrygi i napięcie. Radzi sobie także z kreacją bohaterów, którzy nie są jednowymiarowi. Do tego są charakterystyczni, niestworzeni na jedno kopyto. „Po tamtej nocy” to ciekawa powieść sensacyjna, która jednocześnie spodoba się także fanom całego cyklu,</b> ponieważ rozwija kolejne wątki z życia Sary i Willa dopełniając ich biografie. <b>Autorka zmusza do krytycznego myślenia, nie oferując jedynie łatwej rozrywki w postaci powieści sensacyjnej. </b>Czy sięgną po następne powieści Slaughter? Z pewnością tak!</p><p style="text-align: center;"><b><u>Moja ocena: 8/10</u></b></p><p style="text-align: center;">Książka przekazana do recenzji przez wydawnictwo HarperCollins.</p>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-69073934522747034152024-02-05T14:46:00.007+01:002024-02-05T14:51:14.512+01:00(734) Dzienniki wdzięczności<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEies2VwPIFzT4RBdxCRQJw6jY9LfAinatQewEfMrj0M36gmPHkz0beG-SQaImLoLVcaG1THD7lAI4w8ufwluMHjbCbFCD2eJhRbympfn3YabA_hac32hd4GzoGVxcNQUXASQ2Ikiy3FthSdTjpb8AI_WZEb7e5u9CUYb8s-fStqh5w7j5VZ2P37yaMTTDx2/s500/dzienniki.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="306" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEies2VwPIFzT4RBdxCRQJw6jY9LfAinatQewEfMrj0M36gmPHkz0beG-SQaImLoLVcaG1THD7lAI4w8ufwluMHjbCbFCD2eJhRbympfn3YabA_hac32hd4GzoGVxcNQUXASQ2Ikiy3FthSdTjpb8AI_WZEb7e5u9CUYb8s-fStqh5w7j5VZ2P37yaMTTDx2/s320/dzienniki.png" width="196" /></a></div><p></p><p style="text-align: justify;">Tytuł: Dzienniki wdzięczności</p><p style="text-align: justify;">Autor: Janice Kaplan</p><p style="text-align: justify;">Tłumacz: Magdalena Hermanowska</p><p style="text-align: justify;">Wydawnictwo Rebis</p><p style="text-align: justify;">Stron 384</p><p style="text-align: center;"><i><b>„ – Nie mam ochoty narzekać – powiedziałam, zadziwiając samą siebie nie mniej niż ją. – Nie jestem w stanie zmienić tego, co się stało, ale za to mogę zmienić sposób myślenia i to sprawia mi wielką przyjemność.”</b></i></p><p style="text-align: center;">Janice Kaplan, „Dziennik wdzięczności”, Wydawnictwo Rebis, s. 11.</p><p style="text-align: justify;"><b>Książka dla tych, którzy widzą szklankę zawsze do połowy pustą, by zobaczyli, że nic dobrego im z tego nie przyjdzie… oraz dla tych, którzy widzą szklankę zawsze do połowy pełną, by utwierdzili się w swoim przekonaniu, że postępują prawidłowo, a ich działanie – sposób podejścia do życia może przynieść im wiele korzyści. </b>Janice Kaplan, wydawca prasowy, dziennikarka, autorka takich książek jak „Faceci, których nie poślubiłam” czy „Dzienników botoksowych” postanowiła zmienić swoje podejście i zaprosić do swojego życia wdzięczność. Ten rok pracy nad odczuwaniem wdzięczności zaowocował nie tylko zmianami w różnych aspektach jej życia, ale także stworzeniem „Dzienników wdzięczności”. </p><p style="text-align: justify;">Autorka w sylwestrową noc obiecała sobie, że będzie odczuwać wdzięczność i dostrzegać pozytywną stronę tego, co jej się przytrafia. To był jej plan na nadchodzący rok. Plan, a zarazem wyzwanie. Wdzięczność do swojego życia postanowiła wprowadzać etapami. Jej działania objęły różne aspekty życia jak małżeństwo, miłość, kontakty z dziećmi, pieniądze, praca, dobytek materialny, podejście do natury, zdrowia, własnego wyglądu, problemów i relacje z bliskimi. <b>Janice Kaplan w swojej książce przytacza swoje działania w tym zakresie, które ostatecznie pozwoliły jej kształtować własne samopoczucie, poprawić relacje z bliskimi, więź z mężem, uzdrowić swoją relację z pieniędzmi i rzeczami materialnymi.</b> Amerykańska autorka wspomina także rozmowy z naukowcami, którzy temat wdzięczności poruszali w swoich badaniach. Tym samym dochodzi do zgłębienia zagadnienia dobroczynnego wpływu wdzięczności na różne aspekty życia. </p><p style="text-align: justify;">I na tym etapie chcę wspomnieć o jednym (dla mnie) ogromnym minusie tej pozycji. W opisie na okładce możemy przeczytać, że autorka w zgłębianiu dobroczynnego wpływu wdzięczności bazuje również na szeroko zakrojonych badaniach. Tak, autorka wspomina w tej książce o wielu badaniach przeprowadzonych przez wielu naukowców. Wymienia tych naukowców z imienia i nazwiska. Przytacza ich eksperymenty, ich wyniki. <b>Niestety jednak w książce nie ma ani jednego przypisu do nich i ani jednej pozycji bibliograficznej.</b> I o ile rozumiem, że to nie jest książka naukowa, a coś na kształt poradnika, to jednak uważam, że brak jakiejkolwiek bibliografii jej szkodzi. W mojej opinii przez to książka bardzo dużo traci – i nie ma dla mnie znaczenia, że byłaby to bibliografia w języku angielskim. Jest to dla mnie duża, spłycająca tę pozycję niedoróbka. Dostrzegając jednak pozytywne strony tej książki chciałabym zwrócić uwagę, że <b>została pięknie wydana w twardej okładce. Wielkość czcionki, kolor papieru to wszystko składa się na ogólną przyjemność kontaktu z nią. </b></p><p style="text-align: justify;">"Dzienniki wdzięczności" to książka o dostrzeganiu pozytywnych stron, ale ona sama nie niesie za sobą jedynie pozytywnych odczuć. Pierwsze dwa rozdziały miałam wrażenie, że jest bardzo sprawnie napisana pod względem warsztatu pisarskiego. Im dalej w las… tym bardziej byłam jednak znużona, bo autorka wprowadzała zbyt dużo objaśnień dotyczących tego, w jakich okolicznościach spotkała się z konkretną osobą. Przy czym za mało było dla mnie konkretnej treści, nawet jeśli miałaby ona postać typowych przykładów z życia autorki. To wszystko umknęłoby mojej uwadze, gdyby była 60-80 stron krótsza.</p><p style="text-align: justify;"><b>„Dzienniki wdzięczności” Janice Kaplan, choć mogłyby być nieco krótszą pozycją, to jednak ogólne wrażenie wywołują bardzo dobre. To książka, która napawa optymizmem pokazując, że często nasze negatywne emocje… niczego nie zmienią na lepsze. </b>Poszukiwanie pozytywnych stron spotykających nas zdarzeń ma wpływ na nasze relacje z innymi, nasz układ odpornościowy i inne aspekty, które w ogólnym rozrachunku przekładają się na nasz ogólny komfort życiowy. </p><p style="text-align: justify;">Książka jest uporządkowana, a podział na poszczególne rozdziały, w których autorka skupia się na innych wątkach dotyczących wdrażania wdzięczności w swoje życie usprawnia jej czytanie. <b>Mam wrażenie, że z tej pozycji można wynieść dla siebie naprawdę dużo cennych spostrzeżeń, które choć mogą wydawać się banalne… czasami są ważne do uświadomienia czarno na białym.</b> <b><u>„Dzienniki wdzięczności” bardzo pozytywnie we mnie rezonują – podczas lektury pozaznaczałam sobie ulubione, najbardziej przemawiające do mnie cytaty i wiem, że jest to książka, do której będę wracać i którą będę polecać. </u></b>To poradnik, ale dobrze, solidnie napisany, którego autorka nie karmi nas samymi truizmami. Rozgrzewa serce, pobudza do zmian. <b>Bardzo polecam dla osób, którym przydałoby się w życiu więcej wdzięczności… lub dla tych, które potrzebuję utwierdzenia, że ich droga wdzięczności i akceptacji jest tą właściwą. </b></p><p style="text-align: center;"><b><i><u>Moja ocena: 7/10 (byłoby 9 na 10… gdyby nie brak bibliografii 😉)</u></i></b></p><p style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Książka otrzymana w ramach współpracy barterowej z Wydawnictwem Rebis.</span></p>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-72846454239982087202024-01-24T14:11:00.005+01:002024-01-24T14:11:49.633+01:00(733) Pielęgniarki<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFIvKyuja-bYiG5nIA_WMLij28NmM5orCpKmf3qDMgFzXQd9w2ayz_nk4CJfwgDyGhMu6iQ68Poq7UQSlCGa0ndZ0g40z_v7lPXlRLyGWJ7HquCudp83mNQfjobFf9I-kwJrnXucF-01LxCHw_sTqn7YoY8p1w6N20MCfnJGn8TJ4WdQVyR4SDECCpp8kc/s758/piel%C4%99gniarki.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="758" data-original-width="500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFIvKyuja-bYiG5nIA_WMLij28NmM5orCpKmf3qDMgFzXQd9w2ayz_nk4CJfwgDyGhMu6iQ68Poq7UQSlCGa0ndZ0g40z_v7lPXlRLyGWJ7HquCudp83mNQfjobFf9I-kwJrnXucF-01LxCHw_sTqn7YoY8p1w6N20MCfnJGn8TJ4WdQVyR4SDECCpp8kc/w211-h320/piel%C4%99gniarki.png" width="211" /></a></div><p></p><p>Tytuł: Pielęgniarki</p><p>Autor: Christie Watson</p><p>Tłum. Ewa Borówka</p><p>Wydawnictwo Marginesy</p><p>Stron 320</p><p style="text-align: justify;">Zawód pielęgniarki jest niedoceniany – nie da się tego ukryć. Pielęgniarki nie są ulubioną grupą zawodową, kojarzą się z raczej z niesympatycznymi „pigułami”. Zmianie sytuacji nie sprzyjają jednak także niskie płace, duże obciążenie psychiczne, fizyczne i odpowiedzialność związana z tym zawodem. O tym często się zapomina. Udając się do lekarza, stykając się z pielęgniarkami oczekujemy często empatii, współczucia, szczerego zainteresowania i najlepiej jeszcze przejęcia naszym problemem zdrowotnym, często zapominając, że to taki sam człowiek jak każdy inny. I oczywiście – nie podlega dyskusji fakt, że mamy prawo do rzetelnej, fachowej opieki. Trudno jest jednak oczekiwać od pielęgniarek, że będą się emocjonalnie angażowały w każde napotkane cierpienie – jeśli tak będzie, oszaleją. Stąd też dochodzi niekiedy do wytworzenia warstwy ochronnej w postaci szorstkości… i nie mówię, że to dobrze i że tak powinno być – w służbie zdrowia brakuje wsparcia dla kadry medycznej, ale chcę pokazać, że ta sytuacja – relacja nie jest czarno – biała i jako czarno – biała nie powinna być postrzegana. </p><p style="text-align: justify;">To także pokazuje brytyjska pielęgniarka Christie Watson w swoje książce „Pielęgniarki”, wydanej nakładem Wydawnictwa Marginesy. Christie Watson nie marzyła całe dzieciństwo o tym, żeby zostać pielęgniarką. Jak opisuje w swojej książce, pomysłu na siebie szukała długo… często zmieniała zdanie, ale do bycia pielęgniarką została w pewnym sensie naznaczona już podczas pracy z pacjentami. Weszła w to. Nawet gdy zemdlała podczas pobierania krwi (krew była pobierana jej, a nie przez nią…) na samym początku długiej drogi do uzyskania uprawnień – nie poddała się, nie wycofała, nie zrezygnowała. W trakcie stażu, a później kariery trafiała na różne oddziały, różnych pacjentów, ich schorzenia, a także na różne pielęgniarki.<b> Ta książka nie jest jednak jedynie zbiorem opowieści z jej czasu pracy, ponieważ autorka przewija w niej także informacje dotyczące historii tego zawodu, jego początków. </b>Nie brakuje w tej książce także (z perspektywy laika) ciekawostek związanych z medycyną oraz innych dygresji.</p><p style="text-align: justify;"><b>Watson w swojej opowieści o byciu pielęgniarką wpuszcza czytelnika w różne zakamarki szpitalnych oddziałów – zderzając czytelników tym samym z różnymi chorobami i opowieściami o ludzkich losach. Jedne jeżą włos na głowie, drugie wyciskają łzy… ale są też takie, które wywołują uśmiech na twarzy i przynoszą nadzieję. Niezmienny jest jednak ogrom związanych z nimi emocji. </b>Co ważne, autorka nie próbuje nikogo wybielać – pokazuje jednak złożoność codziennych zadań pielęgniarek. Nie stroni w opowieściach od poruszania wątków z życia osobistego – postrzegam to jako plus, ponieważ przez jej uwikłanie w opisywane sytuacje, nabierają one autentyczności. Autorka na wstępie zaznacza jednak, że nie należy traktować jej opowieści 1:1, ponieważ w celu ukrycia tożsamości osób, które spotkała na swojej zawodowej drodze, połączyła opisy pewnych postaci i sytuacji.</p><p style="text-align: justify;"><b>„Pielęgniarki” są książką dość nierówną – zachwiana jest linia czasowa w stosunku do chronologii życia autorki – trochę błądzimy jako czytelnicy tej historii, przechodząc od jednej do drugiej historii, które nie zostały jednak w konkretny sposób uporządkowane. Nie zawsze też narracja poprowadzona jest porywający sposób. </b>To odpowiednia książka przede wszystkim dla osób zainteresowanych światem medycznym, pracą w nim. Z pewnością z zainteresowaniem sięgną po nią osoby, którym spodobało się na przykład „Będzie bolało” Adama Kaya, choć to półka nieco niższa. Nie ma w tej pozycji jednak przesytu krwawych obrazów, medycznych szczegółów, które wrażliwszych mogą przyprawić o nudności. <b>To ciekawe wprowadzenie do okołomedycznych tematów i zawodów, pokazujące złożoność i trudność sytuacji, z którymi na co dzień stykają się szeroko rozumiani medycy. </b></p><p style="text-align: center;"><b><u>Moja ocena: 6,5/10</u></b></p><p style="text-align: center;">Książkę otrzymałam w ramach współpracy barterowej z Wydawnictwem Marginesy.</p>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-72885421436474181402023-12-03T15:25:00.001+01:002023-12-03T15:25:44.801+01:00(732) Eileen Gray. Dom pod słońcem<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeYVqV4sYy0K4GlLrjwtn_XDMvGQSH1kNDO-LvxnYXlUUul7xWBp2TxjjtAj2X7Vy3HsRTiVgBigDJOIQW4vfCpFL39G3bl0JE8wQdrTOY7z8-R00ZlXTWqO07MFTEuEfOG4b_KwkCancpOr0zXNT7XL_HErXvlSAj5n0bb9RLMHQzEG4_HzjS3daN80jo/s3024/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="2309" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeYVqV4sYy0K4GlLrjwtn_XDMvGQSH1kNDO-LvxnYXlUUul7xWBp2TxjjtAj2X7Vy3HsRTiVgBigDJOIQW4vfCpFL39G3bl0JE8wQdrTOY7z8-R00ZlXTWqO07MFTEuEfOG4b_KwkCancpOr0zXNT7XL_HErXvlSAj5n0bb9RLMHQzEG4_HzjS3daN80jo/s320/1.jpg" width="244" /></a></div><div style="text-align: justify;">Tytuł: Eileen Gray. Dom pod słońcem. </div><p></p><p style="text-align: justify;">Autor: Zosia Dzierżawska, Charlotte Malterre-Barthes</p><p style="text-align: justify;">Tłumacz: Jacek Żuławnik </p><p style="text-align: justify;">Wydawnictwo Marginesy</p><p style="text-align: justify;">Stron 162</p><p style="text-align: justify;">Eileen Gray – architektka i projektantka. Pionierka modernistycznego projektowania i architektury. Jej najbardziej znany projekt to budynek E-1027. O uznaniu dla jej prac świadczyć może chociażby to, że fotel jej projektu został w 2009 roku sprzedany za prawie 22 mln… euro. Jej najbardziej rozpoznawalne prace powstały w pierwszym dekadach XX wieku. Tworzyła meble – szeroko rozumiane elementy wystroju oraz projekty architektoniczne. Budynek E-1027 nazywany jest perłą modernizmu. Wpływ na to ma nie tylko wyjątkowa bryła, sama konstrukcja budynku, ale także elementy jego umeblowania, których autorką również była Gray. </p><p style="text-align: justify;">Komiks wydany przez wydawnictwo Marginesy w 2019 roku przybliża jedynie po krótce biografię Eileen Gray. Elementem, na którym skupiły się autorki (Charlotte Malterre-Barthes i Zosia Dzierżawska) jest właśnie historia powstania budynku E-1027. <b>Czytelnicy zostają jedynie pokrótce zaznajomieni z wcześniejszymi losami bohaterki, aspektem otwarcia przez nią sklepu z własnymi meblami czy miłosnych relacji. Zawartych w nim zostało jednak także kilka myśli dotyczących architektury - poglądów Gray.</b></p><p style="text-align: justify;">„Eileen Gray. Dom pod słońcem” to komiks pokazujący ogromną pasję i dążenie Gray do połączenia w sztuce użytkowej zmysłowości z funkcjonalnością. To także opowieść o kobiecie, która stara się postępować niezależnie od społecznych ograniczeń. I również wbrew męskiej dominacji w świecie architektury. <b>Dla osoby niepozostającej zanurzoną w świecie historii designu i architektury, początkowo trudne może być odnalezienie się w tej opowieści, która jednak mocno czerpie z dorobku designu i modernizmu – nie przedstawiając go jednak dokładnie.</b> Modernizm pozostaje strefą dla rozgrywających się wydarzeń. Strefa ta jednak nie zostaje czytelnikom przybliżona i jest to zdecydowana wada. Brakuje konkretnego wprowadzenia historycznego elementu, który pozwoliłby dotrzeć tej historii także do osób, którym nieznana jest biografia Eileen Gray i jej wkład w dorobek designu oraz architektury.</p><p style="text-align: justify;"><b>W przedstawionej opowieści, także w sposobie ukazania głównej bohaterki brakuje wyrazistego elementu, który mógłby rozpalić intensywne emocje i przywiązanie w czytelnikach (ponownie o tym wspomnę) niepowiązanych z architekturą, dla których postać Eileen Gray byłaby ciekawa także w oderwaniu od nich.</b> Ograniczenie fabuły i kreacji bohaterów sprawia, że także ograniczona staje się grupa potencjalnych odbiorców. Surowość środku wyrazu i fabuły idzie w parze z surowością kreski. W przypadku kreski nie jest to jednak wada.</p><p style="text-align: justify;">Komiks o Eileen Gray jest jednak czytelniczą perełką dla osób zanurzonych w świat architektury i designu. Dla niewtajemniczonych, komiks ten, stanowić może zachętę do dalszego zbierania informacji nie tylko o jego bohaterce, jej dziełach, ale również całej modernistycznej otoczce. Przewagę nad warstwą tekstową zdecydowanie przejmuje tu strona graficzna, która choć surowa – przyciąga uwagę. Tekstowi zabrakło jednak dramaturgii i emocji, które poruszałyby czytelnika i sprawiły, że zapadnie w pamięć. To fabularny zawód, pozbawiony wyrazistości, ale jednak zasługujący na uwagę ze względu na zastosowaną kreskę. <b>Jeśli Waszym celem nie jest poznanie historii Eileen Gray, a po prostu silnej, przebojowej kobiety… to zdecydowanie bardziej polecam Wam również wydany przez Marginesy komiks „Artemizja”, który jest zarówno literackim jak i graficznym majstersztykiem.</b></p><p style="text-align: center;"><b><u>Moja ocena: 6/10</u></b></p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Książkę otrzymałam w ramach współpracy barterowej od Wydawnictwa Marginesy.</p>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-66814838587949964092022-09-19T21:07:00.001+02:002022-09-19T21:07:35.271+02:00(731) Dwa stadiony. Kryminał z duszą.<p style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpz1YBd-XHCoIMDuzzwb1N6vaOV7j_s5jb9SqyKrRrzRgkxFLAfbdnnUoi0h8DUcfoMU38hduZdb3DNVgFNhpV5yI8DVNIpjx2kne45LpTgJkGO54GsSF5_mCk6ThDHQGNu7JBTYd3m1QluorSNfOUlaL2Dzjx_mQ-uUtzfYgiTlY1js5z-4swHHWJyw/s500/dwa%20stadiony.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpz1YBd-XHCoIMDuzzwb1N6vaOV7j_s5jb9SqyKrRrzRgkxFLAfbdnnUoi0h8DUcfoMU38hduZdb3DNVgFNhpV5yI8DVNIpjx2kne45LpTgJkGO54GsSF5_mCk6ThDHQGNu7JBTYd3m1QluorSNfOUlaL2Dzjx_mQ-uUtzfYgiTlY1js5z-4swHHWJyw/w225-h320/dwa%20stadiony.jpg" width="225" /></a></div><div style="text-align: left;">Tytuł: Dwa stadiony. Kryminał z duszą.</div><div style="text-align: left;">Autor: Robert M. Rynkowski</div><div style="text-align: left;">Wydawnictwo Ridero </div><div style="text-align: left;">Stron 278</div><p></p><p style="text-align: justify;">Robert M. Rynkowski to pisarz, którego książki znajdują się na moich półkach już od 9 lat - moje książkowe spotkania z tym pisarzem zaczęły się jeszcze w czasach liceum, podczas lektury książki "Każdy jest teologiem", później była kolejna książka teologiczna, książki dla młodzieży... aż przyszła w końcu pora na "Dwa stadiony", czyli kryminał z duszą. Wspominam o tej książce obecnie wcale nie przypadkowo - <b>14 października premierę będzie miała bowiem premierę najnowsza książka Rynkowskiego. "Szept węża", to jak wynika z zapowiedzi powieść kryminalno-sensacyjno - można ją już zakupić w przedsprzedaży i nie wątpię, że jest przynajmniej tak samo dobra jak "Dwa stadiony". </b></p><p style="text-align: justify;">Gdy pisze się tak różne książki, skierowane do tak różnych odbiorców, zawsze istnieje ryzyko, że pisarz się zatraci i zagalopuje podążając w kierunkach, których udźwignąć nie jest w stanie. Dla Rynkowskiego kryminał nie był takim niepożądanym, trudnym do udźwignięcia kierunkiem - jest to jednak książka dosyć specyficzna, której akcję wyznaczają losy pozornie niepowiązanych ze sobą osób. Dopiero po kilkudziesięciu stronach powieści czytelnicy mają szansę poznać głównego bohatera - Jana Wiśniewskiego - męża i ojca, który choć na co dzień pracuje dla parlamentu, nie może spać z powodu nieukończonego doktoratu z filozofii - w chwilach jednak, gdy zajęty jest oficjalnie jego pisaniem, tak naprawdę tworzy powieść kryminalną. Powieść opartą w pewnym sensie na faktach, której publikacji obawia się niejedna osoba... Jan znajduje na swoim komputerze program szpiegowski, a jego żona i dzieci znajdują się w niebezpieczeństwie... wszystko to łączy się w jakiś sposób z warszawskim półświatkiem, jednak nie są to jedyne oblicza tej historii. Wydarzenia z pozoru zupełnie ze sobą niezwiązane takie jak śmierć studentki w wyniku upadku z dwunastego piętra w wieżowcu czy wykręcanie przez chłopaka szpilek z aut, w rzeczywistości łączą się ze sobą, wpływając na losy bohaterów.</p><p style="text-align: justify;"><b>To co od razu ujęło mnie w tej powieści, to nie sama intryga kryminalna (która swoją drogą jest dość nieoczywista i zaskakująca), a oddanie realiów życia w Warszawie i jej klimatu.</b> To jedna z tych książek, podczas lektury których czytając dygresje czy spostrzeżenia autora dotyczące otaczającego świata czy ludzi kiwa się mimowolnie głową, myśląc przy tym "tak tak... faktycznie tak jest". To oswaja czytelnika, pozwala mu odnaleźć się w świecie wykreowanym, a raczej "przepisanym" / "przerysowanym" / "podsumowanym" przez autora. I to właśnie warstwa obyczajowa jest jedną z mocniejszych stron tej książki - rodzinne relacje, dążenie Wiśniewskiego do uzyskania sławy i uznania oraz kwestia odbioru jego działań przez innych. </p><p style="text-align: justify;">Sama intryga kryminalna jest zaskakująca, choć z pewnością nad budowaniem napięcia i poziomem zawikłania autor musi jeszcze popracować... tak by był to kryminał pełnokrwisty - na razie czytelnik bowiem napotyka na swojej drodze powieść obyczajową z kryminalną duszą. Ten brak takiego "dociążenia" kryminalnego fabuły sprawia jednak, że "Dwa stadiony" czyta się wyjątkowo szybko, lekko i łatwo. To krótka powieść, która aż prosi się o przeczytanie w jeden wieczór... być może właśnie taki jesienny i deszczowy. Co ciekawe jednak, <b>mimo zamknięcia fabularnego całości, otwarcia i spójnego zakończenia wątków... autor zachęca również do rozważań psychologicznych dotyczących winy i kary za nią.</b></p><p style="text-align: justify;">"Dwa stadiony" to dobra książka, a przy tym <span style="text-align: left;"> bardzo nietuzinkowy kryminał, który fanów klasycznego kryminału może nie zadowolić. </span>A niedociągnięcia w tej materii, które są w nim zauważalne... wierzę, że w "Szepcie węża" zostały uniknięte w wyniku porządnie odrobionej przez autora pracy domowej. </p>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-38378973214710209552022-09-12T15:28:00.005+02:002022-09-12T15:28:45.613+02:00(730) Kobiety, które starają się za bardzo<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNkS4JG9G4-RDE7dUe9dLp_6k3-3OwV8cUH1X0qCAp7Lmr_AylAvw-kOpAGOP0xzVZfZ6bzp6AemyJYl9nCzwwr8_kT0Rn83XqrntaOKEwAc3a03Q7lZvz_pu4Vig_wKOTUKVvMmhaMcq6Fa7Lev3LR4qFW3iItZP3GLL51Ec9_sBIqaNSzvCJrvG__g/s500/kobiety,%20kt%C3%B3re%20staraj%C4%85%20si%C4%99%20za%20bardz.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="350" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjNkS4JG9G4-RDE7dUe9dLp_6k3-3OwV8cUH1X0qCAp7Lmr_AylAvw-kOpAGOP0xzVZfZ6bzp6AemyJYl9nCzwwr8_kT0Rn83XqrntaOKEwAc3a03Q7lZvz_pu4Vig_wKOTUKVvMmhaMcq6Fa7Lev3LR4qFW3iItZP3GLL51Ec9_sBIqaNSzvCJrvG__g/s320/kobiety,%20kt%C3%B3re%20staraj%C4%85%20si%C4%99%20za%20bardz.png" width="224" /></a></div><div style="text-align: justify;">Tytuł: Kobiety, które starają się za bardzo</div><div style="text-align: justify;">Autorki: Sylwia Sitkowska, Katarzyna Troszczyńska</div><div style="text-align: justify;">Wydawnictwo Rebis</div><div style="text-align: justify;">Stron 288</div><p></p><div style="text-align: justify;">W świecie, w którym coraz częściej widoczny staje się kult hiper-zaradnych, multizadaniowych kobiet, pokrzepieniem stają się książki pokazujące, że nie trzeba być „super women” aby zasłużyć na szacunek. Dziś opowiem właśnie o jednej z takich pozycji. „Kobiety, które starają się za bardzo” Sylwii Sitkowskiej i Katarzyny Troszczyńskiej, choć zaliczane do kategorii poradników psychologicznych, o poruszanym zagadnieniu opowiadają w formule swobodnej rozmowy – odnoszącej się nie tylko do twardych danych psychologicznych, ale również osobistych doświadczeń. Swoboda rozmowy przekłada się na doznania czytelnika, który podczas lektury nie czuje się zdystansowany względem przekazywanych przez ekspertkę treści. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: justify;">Sylwia Sitkowska – psycholożka i psychoterapeutka, ekspert telewizyjny i radiowy, w swoich książkach opowiadała już o tym czym jest lęk przed bliskością – czym jest oraz jak wpływa na seks i miłość (Niekochalni. Lęk przed bliskością, S. Sitkowska, A.Gryżewski) i jak odbudować bliskość w relacji (Odbuduj bliskość w związku, S.Sitkowska). W najnowszej książce w rozmowie z dziennikarką Katarzyną Troszczyńską przygląda się zagadnieniu nadmiernego starania kobiet i przekonaniu, że wszystko muszą. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Autorki opowiadają o zjawisku nadmiernego starania się i jego wpływowi na życie poprzez odwołania do różnych aspektów codziennego funkcjonowania, takich jak: relacje z rodzicami, dziećmi, partnerami, własnym ciałem czy zachowania wykazywane w życiu zawodowym. Rozpiętość ukazanych w książce obszarów, w których kobiety starają się za bardzo oraz kwestia wejścia w jego przyczyny sprawia, że wspólna praca Sitkowskiej i Troszczyńskiej ma szansę przemówić do wielu kobiet – nie ma bowiem chyba kobiety, która byłaby od tego problemu wolna. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Rozmowa Sitkowskiej i Troszczyńskiej pozbawiona jest moralizatorskiej nutki, wykazując zrozumienie dla przyczyn nadmiernego starania się kobiet. Autorki, choć swoją rozmowę i spostrzeżenia często opierają na konkretnych przypadkach, unikają jednoczesnego oceniania ich zachowań, zdając sobie sprawę, że kierują nimi procesy i schematy postępowania często wpajane od najmłodszych lat. Połączenie osobistych doświadczeń autorek i ich spostrzeżeń z nauką interpretacją procesów, które przebiegają w umysłach ludzi, sprawia, że „Kobiety, które starają się za bardzo” są pozycją przynoszącą ukojenie, a jednocześnie motywującą do zmian ze względu na ukazanie szerszej perspektywy. W związku z tym są książką, która powinna znaleźć się na półce każdej kobiety, której czytelnicze zainteresowania oscylują wokół tematu samorozwoju.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><b><u>Moja ocena: 7/10</u></b></div></div>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-83622459275847639922021-12-13T07:27:00.002+01:002021-12-13T07:27:26.366+01:00(729) Czas Karola<div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjq4xXfVHj2qJY_PEbYnF_WaSaFsgtbc8H1JYK6rxIGcSMpXQm1qtDdATwSV-YSV1T49jueTqZUgMzIhLD1-8UtDMlwuu3OviyTss_q7A5R18kf6kgo-R6P2Wbznd4QgkiLwlKhOxCxZFILK8fn-sI5YtQ2lFAVOVI5C5rzi47KTa1tw2t810_GtJORgA=s783" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="783" data-original-width="500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjq4xXfVHj2qJY_PEbYnF_WaSaFsgtbc8H1JYK6rxIGcSMpXQm1qtDdATwSV-YSV1T49jueTqZUgMzIhLD1-8UtDMlwuu3OviyTss_q7A5R18kf6kgo-R6P2Wbznd4QgkiLwlKhOxCxZFILK8fn-sI5YtQ2lFAVOVI5C5rzi47KTa1tw2t810_GtJORgA=w204-h320" width="204" /></a></div>Tytuł: Czas Karola</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;">Seria: Czekoladowa dynastia (#1)</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;">Autor: Teresa Monika Rudzka</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;">Wydawnictwo Marginesy</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;">Stron 320</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;">Opis wydawcy: </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;"><div>Nie tylko dla miłośników Downton Abbey. I czekolady!</div><div><br /></div><div>Siedemnastoletnia Joanka Miller dostaje propozycję pracy i wyjeżdża do Berlina. Chlebodawcom podobają się skromność i pracowitość dziewczyny. Nakazują jej solenne wypełnianie obowiązków oraz trzymanie języka za zębami. Panna zamieszkuje przy rodzinie Karola Wedla i wkrótce pochłania ją wir spraw – w tym wyjazd do Warszawy, gdzie słynny cukiernik w 1851 roku zakłada własną cukiernię.</div><div><br /></div><div>Czas Karola opowiada o początkach i rozwoju najsłynniejszej polskiej firmy. Są Karol i Karolina Wedlowie, ich dzieci Emil i Eleonora, służąca Joanka, kucharka Józefa i wiele osób z pierwszych stron gazet. Są zakupy w sklepie Stanisława Wokulskiego, gdzie panna Eleonora poznaje Izabelę Łęcką. Jest też skromny subiekt Ignacy Rzecki – stały bywalec wedlowskiej pijalni czekolady.</div><div><br /></div><div><b><i><u>Moja opinia:</u></i></b></div></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;">Ostatnio na rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej publikacji związanych w jakiś sposób z rodziną Wedlów, twórcami i założycieli sławnych cukierni oraz czekolady, Ptasiego Mleczka i innych słodkości pożądanych przez Polaków od lat. "Czekoladowa dynastia. Czas Karola" jest jedną z tych pozycji. <b>Książka Teresy Moniki Rudzkiej jest pierwszą częścią serii, opowiedzianej w formie ballady, stanowiącej fikcję literacką jedynie inspirowaną historią Wedlów, a której akcja rozpięta została na wiele lat. </b>Przez specyficzną formę powieści mknie się przez nią niepostrzeżenie i bardzo szybko... autorka skupia się na przedstawieniu kluczowych dla rozwoju firmy Wedlów momentów, przez co <b>cała historia jest bardzo dynamiczna</b>. <b><u>Powieść Teresy Moniki Rudzkiej jest przyjemną opowieścią o determinacji, niepodejmowaniu pochopnych decyzji, wytrwałości i sile rodziny. To książka bez intryg, obłudy i zawiści... ciepła, swojska i przez to pokrzepiająca. </u></b></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;"><br /></span>Książka Rudzkiej <b>zawiera w sobie całą gamę ciekawych i barwnych postaci</b>, wśród nich znaleźć można nawet Rzeckiego, co ujmie na pewno niejednego fana tej postaci z "Lalki"... na kartach powieści przewijają się także takie postacie jak Sienkiewicz, Prus oraz istotne dla rozwoju cukierni i pijalni czekolady Wedla wydarzenia - także związane z realiami historycznymi. Z jednej strony wplecienie w akcję takich bohaterów jak Rhett Butler odrealnia całą historię, a z drugie nadaje jej kolorytu i swego rodzaju magii... Wspaniałe i zaskakujące było także to, że w każdej z powieści autorki pojawia się postać, która sygnalizuje ważne wydarzenia w życiu bohaterów - to taki swego rodzaju znak rozpoznawczy autorki. Zaskakujące i bardzo na plus<b>! Zanurzenie się w świat stworzony przez Rudzką jest łatwe, a postacie przez nią stworzone plastyczne i bardzo realne. </b>Wręcz żywe i prawdziwe. Postacie przewijające się przez karty powieści nie są idealne, nie są ani jednoznacznie dobre ani jednoznacznie złe. Są czarno - białe, a nawet te najbardziej krystaliczne i pozytywne, mają również swoje wady. Ten brak idealizowania dodaje tej powieści realistyczności. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Teresa Monika Rudzka w swojej powieści sygnalizuje pewne wątki, nie zagłębiając się jednak w nie bardzo intensywnie - sunie po obrzeżach świata rodziny Wedlów, pokazując jakby zasłyszane na mieście opowiastki czy plotki, przez większość tematów jedynie przemykając</b> - nie ma tu więc wielu intymnych wyznań czy szczerych rozmów - w tym aspekcie akcja nabiera rumieńców dopiero pod koniec tej historii. Takie przemykanie i jedynie sygnalizowanie sprawia jednak niestety, że "Czasy Karola" nie są opowieścią... o czasach Karola... to jedynie pewien skrypt i skrót dający informację o tym, w jakim wątkach szukać genezy powstania fabryki i pijalni czekolady Wedla, jej powstania i dalszego działania. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Ta skrótowość tej opowieści trochę deprymuje</b> - żałuję, że autorka nie zdecydowała się na klasyczną formę powieści, choć ta wtedy musiałaby być o wiele większa objętościowo - a jednak poszerzenie portretów psychologicznych postaci, przedstawianie wydarzeń "tu i teraz", a nie na zasadzie wspomnień w rozmowach (które zresztą niekiedy mogą wydawać się nieco sztuczne i stworzone stricte na potrzeby wizji autorki), co wydarzyło się przez ostatnie lata (których w książce opisanych nie mieliśmy), a przede wszystkim głębsze zanurzenie się w świat fabryki czy pijalni Wedla (jak wyglądały, jak funkcjonowały) zdecydowanie wzbogaciłoby tę powieść i sprawiłoby, że jej czytanie wywoływałoby zachwyt i rumieńce na twarzy. Bez tego "Czas Karola" z cyklu "Czekoladowa dynastia" pozostaje udaną, przyjemną, ale nie porywającą fikcją literacką. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Lektura książki Teresy Moniki Rudzkiej, choć przeskakująca niekiedy nawet o dziesięciolecia byle tylko ukazać czytelnikom tytułowe czasy Karola kipi miłością Wedlów do czekolady i zdecydowane apetyt na nią pobudza. Żałuję jednak, że nie została wspomniana praca Karola Wedla jako cukiernika, zdobywanie przez niego fachu - jeśli już autorka zdecydowała się na stworzenie zbeletryzowanej historii Wedlów jedynie inspirowanej faktami - mogła dużo bardziej "popłynąć" - szkoda, że tego nie zrobiła. Rozumiem zamysł autorki - idąc tokiem rozumowania autorki, to naprawdę udana powieść... choć z niewykorzystanym potencjałem. Ciekawa, udana, choć nie powalająca. Tym samym <b>"Czekoladowa dynastia. Czasy Karola" to przyjemna, ciepła i krótka lektura na zimowe wieczory z kubkiem gorącej herbaty czy wpisując się w klimaty wedlowskiej... przepysznej płynnej czekolady.</b></div>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-24340495863475688582021-12-03T17:17:00.001+01:002021-12-03T17:17:47.488+01:00(728) Fałszywy świadek<div style="text-align: left;"><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-9JyzAdjouvI/YakYxkdAONI/AAAAAAAAIWs/mPaPS8Kxtes4pdq_FnatZ2l8a_APq_ApQCNcBGAsYHQ/s1749/harper.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1749" data-original-width="1179" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-9JyzAdjouvI/YakYxkdAONI/AAAAAAAAIWs/mPaPS8Kxtes4pdq_FnatZ2l8a_APq_ApQCNcBGAsYHQ/s320/harper.jpg" width="216" /></a></div>Tytuł: Fałszywy świadek </div><div style="text-align: justify;">Autor: Karin Slaughter</div></div><div style="text-align: justify;">Wydawnictwo Harper Collins</div><div style="text-align: justify;">Stron 480</div><div style="text-align: justify;">Opis wydawcy:</div><div style="text-align: left;"><div style="text-align: justify;">Czasem wystarczy jedna chwila, by na zawsze odmienić czyjeś życie.</div><div style="text-align: justify;">Leigh Collier ciężko pracowała, żeby zbudować swoje pozornie normalne życie. Jest dobrze opłacaną adwokatką, ma nastoletnią córkę, która świetnie radzi sobie w szkole, nawet jej rozwód przebiega w miarę kulturalnie. O takiej zwyczajności marzyła.</div><div style="text-align: justify;">Pewnego dnia na jej biurku lądują akta dobrze sytuowanego młodego mężczyzny oskarżonego o gwałt. Leigh nigdy dotąd nie miała do czynienia ze sprawą takiego kalibru – jeśli ją wygra, jej kariera zawodowa nabierze rozpędu. W trakcie spotkania z oskarżonym uświadamia sobie jednak, że nieprzypadkowo wybrał ją na swojego obrońcę. Leigh zna podejrzanego. Podejrzany zna ją. W dodatku doskonale wie, co zdarzyło się dwadzieścia lat temu i dlaczego Leigh od tamtego czasu ucieka.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>Moja opinia:</b></div><div style="text-align: justify;">To nie było moje pierwsze spotkanie z twórczością Karin Slaughter - za mną już dwie części jej czołowego cyklu, o Willu Trencie. Ale tamte książki... mimo, że bardzo dobre - przy tej mogą się schować. Może to kwestia obrania za głównego bohatera kobiety? A może przyczyną mojego zachwytu jest to, że "Fałszywy świadek" był pierwszym thrillerem przeczytanym przeze mnie od dłuższego czasu? Nie wiem. W każdym razie bawiłam się wyśmienicie! I nawet jeśli zastanawiam się, do czego mogłabym się przyczepić w zakresie fabularnym czy kreacji bohaterów... trudno mi coś takiego znaleźć - gdybym jednak coś znalazła - byłby to wynik zwykłego czepialstwa. <b>Sięgając po najnowszą powieść Slaughter oczekiwałam przede wszystkim rozrywki - otrzymałam jednak znacznie więcej - wartką akcję, świetnie zarysowaną fabułę i zgrabne portrety psychologiczne bohaterów. </b></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Powieść Slaughter jest dla mnie jednocześnie powieścią wyjątkową, ponieważ jest pierwszą czytaną przeze mnie pozycją beletrystyczną, której <b>wydarzenia rozgrywają się w czasie pandemii Covid-19.</b> Slaughter zaczęła ją tworzyć w czasie pandemii, ale w trakcie redakcji - w lutym 2021 roku, pouzupełniała niektóre wątki np. o treści dotyczące szczepień - tak więc możemy się na przykład dowiedzieć, że dany bohater przeszedł Covid czy został już zaszczepiony. Przyznam, że choć żyjemy w realiach pandemii od prawie dwóch lat... czytanie o zakładaniu maseczek, o podejściu bohaterów do obecnej sytuacji - było naprawdę ciekawym doświadczeniem. Smaczku dodatkowo dodawał fakt, że Slaughter daje wgląd w amerykańskie podejście do pandemii - i niektóre związane z tym kwestie społeczne. Dla całej fabuły tej powieści wątek pandemii nie pozostaje bez znaczenia, ponieważ nie tylko dotyka życia głównych bohaterów, ale również wpływa np. na działanie sądów czy skład ławy przysięgłych. Jednocześnie jednak udało się autorce osiągnąć w tym temacie balans i nie przytłoczyć tym, co wielu przytłaczać może. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Karin Slaugher jest najbardziej znana ze swojego cyklu o Willu Trencie, ale warto zaznaczyć dla tych, którzy za cyklami powieściowymi (jak ja) nie przepadają, że "Fałszywy świadek" jest odrębną, nieprzypisaną do żadnego cyklu i zakończoną powieścią, choć akurat w tym przypadku... odrobinę żałuję, że losy bohaterów nie będą miały kontynuacji. <b>Mimo, że całość została idealnie zakończona, najważniejsze wątki zostały dopowiedziane, a ilość niedopowiedzeń została przez pisarkę ograniczona do zera, bardzo zżyłam się z głównymi bohaterami tej powieści i jestem ciekawa ich dalszych losów. </b></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>"Fałszywy świadek" jest skrupulatnie przemyślanym i opracowanym thrillerem</b>, poruszającym temat karmy, kary za grzechy, morderstw, pedofilii, oszustw, uzależnień i kłamstw - nie brak w nim jednak także odniesień do trudnego okresu dorastania, zmian zachodzących w psychice ludzi, podejścia do kobiet w społeczeństwie, aspektów dotyczących przewodu sądowego w Ameryce. <b>W tym wszystkim, wśród pewnej dawki brutalności, szantażów, zwrotów akcji zapierających dech w piersi (naprawdę... niekiedy podczas lektury musiałam odkładać tę powieść na bok, aby ochłonąć i móc na spokojnie przyswoić to co właśnie się wydarzyło) nie brakuje także scen, na skutek lektury których ciepło rozlewa się po sercu, a na buzi pojawia się uśmiech. </b></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Na uwagę zasługują kreacje bohaterów - nawet skupiając się na "jasnych" postaciach tej książki, to jest tych po których stronie powinnyśmy stać idąc zgodnie z narracją, należy zauważyć, że nawet oni nie są krystaliczni, a co więcej autorka nie ulega utartym literackim schematom takim jak to, że małżonkowie po rozstaniu muszą zawsze drzeć ze sobą koty. Pozytywne postacie wywoływały we mnie szczerą sympatię i zainteresowanie ich losem, natomiast te negatywne potrafiły wywołać prawdziwą odrazę... Zaskakujące jest to jak zgrabnie autorka zaznajamia nas z bohaterami, niekiedy posługując się w tym celu retrospekcją. <b>Teraźniejszość niekiedy zostaje przeplatana w tej książce przeszłością, jednak w sposób logiczny i nieutrudniający odnalezienia się w całości fabularnej - zresztą tak samo jest z narracją, za sprawą której mamy szanse podczas lektury towarzyszyć różnym bohaterom. </b></div><div style="text-align: justify;"><b><br /></b></div><div style="text-align: justify;"><b>"Fałszywy świadek" jest świetnym, przemyślanym i dopracowanym thrillerem obfitującym w ciekawe postacie, niebanalne zwroty akcji, które powodują, że buzia otwiera się szeroko, a bicie serca zostaje przyśpieszone. To angażująca, fantastycznie napisana historia, której akcja rozgrywa się w czasach współczesnych, przez co dotyka aktualnych treści i zjawisk społecznych (takich jak pandemia, nauczanie zdalne czy popularność TikToka i Instagrama). <u>Najnowsza powieść Saughter to po prostu czysta rozrywka w najlepszym wydaniu.</u></b></div></div>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-59373478779168926552021-11-18T11:12:00.006+01:002021-11-18T11:17:25.569+01:00(727) Twoje dziecko w sieci<div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-VWoOF0VIY5E/YZYi0tjRqpI/AAAAAAAAIWY/jp4o911dfcg5SBiiHf0SyIoATpfGR01LwCLcBGAsYHQ/s648/twoje_dziecko_w_sieci_612f452644d9f.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="648" data-original-width="460" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-VWoOF0VIY5E/YZYi0tjRqpI/AAAAAAAAIWY/jp4o911dfcg5SBiiHf0SyIoATpfGR01LwCLcBGAsYHQ/s320/twoje_dziecko_w_sieci_612f452644d9f.jpg" width="227" /></a></div>Tytuł: Twoje dziecko w sieci. Przewodnik po cyfrowym świecie dla czasami zdezorientowanych rodziców.</div><div style="text-align: justify;">Autor: Agnieszka E. Taper</div><div style="text-align: justify;">Wydawnictwo Literackie</div><div style="text-align: justify;">Stron 216 </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>"Twoje dziecko w sieci" to przewodnik po internetowych przestrzeniach, mapa wybranych cyfrowych zjawisk, słownik komputerowych pojęć takich jak bot, avatar czy stream, a w końcu poradników dla użytkowników sieci i gości cyfrowego świata - uczący jak korzystać z tych dobroci w sposób bezpieczny oraz zbiór dobrych rad i złotych zasad dla rodziców - o tym jak ustalać granice w korzystaniu z sieci, jak dbać o bezpieczeństwo swoich dzieci, jak wspierać higienę ich korzystania z komputera, rozumieć zjawiska ich otaczające i język, którym mówią.</b> Agnieszka E. Taper jest edukatorką medialną, która pokazuje, że choć należy doceniać nowe technologie, to jednak trzeba dostrzegać także możliwe związane z nimi zagrożenia i reagować na nie zawczasu, tak by kontakt ze światem online mógł opierać się jedynie na jego pozytywnych aspektach. "Twoje dziecko w sieci" jest zbiorem pokazującym niektóre z tych zagrożeń oraz proponującym rozwiązania mające na celu zapewnienie jak największego bezpieczeństwa. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Sięgając po książkę Traper oczekiwałam pozycji, która choć nie skierowana bezpośrednio do mnie, wzbudzi moje zainteresowanie i pokaże świat online także od strony teoretycznej, np. opierając się na badaniach, eksperymentach społecznych - kierowało mną zainteresowanie tym tematem, związane z ukończonymi przeze mnie studiami z zakresu kulturoznawstwa oraz napisana praca dyplomowa, której końcową myślą było stwierdzenie, że na każdym etapie funkcjonowanie młodego człowieka w świecie cyfrowym, kluczowa staje się edukacja medialna, która w wielu szkołach jeszcze leży i kwiczy. Właśnie na tej edukacji medialnej autorka się skupia, nie zagłębiając się jednak jakoś specjalnie w kwestie teoretyczne czy kwestie wpływu danych segmentów cyfrowego świata na rozwój człowieka. Trochę żałuję, trochę rozumiem jaki był główny zamysł tej książki - edukacja. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Urodziłam się w 1999 roku, można więc powiedzieć, że mimo wszystko należę do pokolenia urodzonego po 2000 roku, które już z komputerami się swobodnie wychowywałam. Jakby to źle nie zabrzmiało, szczególnie w świetle omawianej tutaj książki - rano w trakcie przygotowywania do przedszkola, w wieku pięciu lat, oglądałam Klub Winx, a w wieku sześciu lat dostałam pierwszy komputer - zarazem laptop, który służył mi do grania. W wieku 11 lat sama, bez informowania o tym rodziców założyłam tę stronę. Moi rodzice nigdy nie kontrolowali mojej działalności w internecie, choć gdy strona zaczęła już hulać... oczywiście o jej istnieniu ich poinformowałam. Za ich zgodą w wieku mniej niż 13 lat założyłam Facebooka, który wtedy służył mi do kontaktowania się z osobami z wymiany Taize. Tak więc... złamane zostały wszelkie zasady głoszone przez edukację medialną - nie robiłam w tym czasie większych głupot, choć ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że edukacja medialna nie byłaby wcale takim złym pomysłem... ale ten aspekt pomińmy. To nie pora na spowiedź. Lektura tej publikacji ma jednak sprawić, że rodzice zapobiegną nawet tym mniejszym głupotkom. Ze względu na swój wiek i sposób prowadzenia narracji przez Taper, <b>z początku czułam się wykluczona, jako właśnie to najmłodsze pokolenie - oddalone od tego starszego, do którego skierowana jest ta pozycja, o miliony lat świetlnych... nie dałam się jednak zrazić, bo wiedziałam, że posiadam teoretyczny background, który w pewien sposób uprawnia mnie do lektury tej książki, z pozycji ciekawskiego badacza, chcącego sprawdzić jak o edukacji medialnej się mówi.</b></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Agnieszka E. Traper w swojej książce pokrótce opowiada o cyfrowym świecie - grach, internecie, portalach społecznościowych, ale również o zagrożeniach związanych z korzystaniem z jego dobrodziejstw. <b>Kluczowy w tej książce jest rozdział o domowej edukacji medialnej, w której autorka pokazuje jak ważne jest wyznaczanie granic, tworzenie dobrych nawyków, zwracanie uwagi na to, że dzieci bardzo często powielają zachowania dorosłych</b>. To nie tylko krótkie oprowadzenie po cyfrowym świecie, obejmujące między innymi zaznajomienie z pojęciami, z którymi można się w nim spotkać, ale ciekawe i dosyć rozległe kompendium wiedzy o edukacji medialnej, którą autorka zajmuje się na co dzień - może być przyczynkiem do rozmów z dziećmi w każdym wieku i medialnej profilaktyki.<b> Jest dobrze, przystępnie napisane i choć napisana stricte w formie poradnikowej i dosyć skrótowej, stanowi odpowiednie wprowadzenie do tematyki. </b>Dopełnienie tej pozycji stanowi ciekawa forma graficzna, odwołania w tekście do wcześniejszych i późniejszych stron, tak by swobodnie się po nim poruszać (także w sposób wybiórczy) oraz rozległa bibliografia, która może stanowić świetne uzupełnienie wiedzy - również tej z zakresu teorii cyfrowego świata. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><b>"Twoje dziecko w sieci. Przewodnik po cyfrowym świecie dla czasami zdezorientowanych rodziców" to bardzo świeża publikacja, która zagubionym rodzicom może wiele uświadomić i przede wszystkim pokazać, że stawianie granic i kontrolowanie tego, co dziecko robi w sieci nie jest wchodzeniem z butami w jego prywatność.</b> To wyraz troski o dobro dziecka, ale również o swoje, ponieważ to rodzic ponosi odpowiedzialność prawną (i często moralną) za działania potomka w sferze cyfrowej. Świeżość publikacji Taper wiąże się również z tym, że nie brak w niej odwołań do niedawnych wydarzeń, takich jak pandemia Covid-19, nauczanie zdalne czy bum na lody Ekipy (czy nawet opakowania po nich). <b>To aktualny, dotykający obecnych trendów, takich jak marzenia by zostać youtuberem czy influencerem poradnik pokazujący nie tylko takie zagrożenia jak seksting czy hejt, ale również np. pragnienie za gonieniem niedoścignionych ideałów prezentowanych w internecie, przez co mam wrażenie... z tą pozycją powinni zapoznać się nie tylko rodzice, ale również osoby tworzące w internecie. </b><u><b>Taper uświadamia, że cyfrowy świat to wielki przemysł, którego odbiorcy są przede wszystkimi towarami, ale przy odpowiedzialnym działaniu można wyciągnąć z niego również wiele korzyści dla siebie. Kluczem do tego jest jednak edukacja medialna. </b></u></div><div style="text-align: center;"><u><b><br /></b></u></div><div style="text-align: center;"><b><i><u>Moja ocena: 7/10</u></i></b></div>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-11830675172970995762021-11-12T22:55:00.003+01:002021-11-12T22:56:00.883+01:00(726) Zakochany mózg i inne niezwykłe stany<p style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;"></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="text-align: justify;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-B_JduAmJ3G4/YY7gT7fM44I/AAAAAAAAIWM/cbJ2eP7dTyko50G1WJeReuoHu54VLHbpgCLcBGAsYHQ/s884/zakochany.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="884" data-original-width="600" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-B_JduAmJ3G4/YY7gT7fM44I/AAAAAAAAIWM/cbJ2eP7dTyko50G1WJeReuoHu54VLHbpgCLcBGAsYHQ/w217-h320/zakochany.jpg" width="217" /></a></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;">Tytuł: Zakochany mózg i inne niezwykłe stany</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;">Autor: Julia Fischer</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;">Wydawnictwo Mando </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;">Stron 336 </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;"><br /></span><span style="text-align: justify;">W 2018 roku za sprawą wydawnictwa Mando, w moje ręce trafiła wspaniała pozycja skierowana do dzieci, która jednak już wtedy - jako osobę dorosłą - szczerze mnie zachwyciła i wzbudziła moje zainteresowanie ludzkim mózgiem, jako niezwykłą częścią organizmu człowieka, która odpowiada za tak wiele - żeby nie powiedzieć, że za wszystko. Ma wpływ i znaczenie, z którego często nie zdajemy sobie na co dzień sprawy. Mowa oczywiście o ilustrowanej książce dla dzieci, pt. "Sen Alicji", której jednym z autorów jest prof. Vetulani. Gdy ujrzałam w zapowiedziach wydawnictwa Mando książkę "Zakochany mózg i inne niezwykłe stany", autorstwa Julii Fisher - wiedziałam, że ta pozycja będzie stanowić godną kontynuację rozpoczętej wtedy, w 2018 roku przygody z poznawaniem tajników mózgu. Nie myliłam się. Pozycja Julii Fischer, czytana przeze mnie z braku czasu przez tydzień, w kolejkach, w komunikacji miejskiej nie tylko podniosła mój poziom wiedzy dotyczącej mózgu, ale przyniosła także... ukojenie. <b>Julia Fischer bowiem w niezwykle lekki i interesujący sposób nie tylko przekazuje wiedzę naukową, ale również pokazuje, że nasze zachowanie jest często wypadkową reakcji biochemicznych zachodzącym w naszym mózgu - nie powinno więc dziwić, że niekiedy z głodu mamy ochotę rozszarpać każdego kto się napatoczy, a przytulenie do ukochanej osoby po ciężkim dniu przynosi nam ukojenie. </b>Nie chodzi tu jednak o usprawiedliwianie, a o wytłumaczenie i uświadomienie, że w dużej mierze to jak działamy - zależy od naszego mózgu. </span></div><p></p><p style="text-align: justify;"><b>Książka Julii Fisher to fascynująca opowieść o emocjach, które dotykają każdego z nas. </b>Autorka w znakomity sposób przeprowadza czytelników nie tylko przez naukowe meandry zagadnień dotyczących mózgu, ale również umożliwia lepsze zrozumienie ogarniających nas emocji i sygnałów wysyłanych przez nasz organizm - uważne wczytanie się w słowa Fisher, umożliwia lepsze wsłuchanie się w nasze ciało, a co za tym idzie (co wiem... może to zabrzmieć odrobinę banalnie) wprowadzenie większej harmonii i lepsze panowanie nad targającymi nami nieustannie emocjami. Naprawdę. Mi osobiście niektóre "prawdy" objawione przez Fischer ułatwiły odnalezienie się w stresującym dla mnie obecnie życiu - poprzez mniejsze rozpamiętywanie, analizowanie, wpędzanie się w spiralę stresu przez myślenie o tym, co jeszcze muszę zrobić i o tym, że jestem nieustannie "w proszku" i "niedoczasie". Miałam okazję przeczytać tę pozycję jeszcze przed premierą - te ostatnie tygodnie życia z wiedzą zawartą w niej... wydają się jakieś prostsze. </p><p style="text-align: justify;">Ale zacznijmy od początku... autorka tłumaczy takie zjawiska jak jąkanie, bezsenność, motyle w brzuchu, okscytocyna, popularne w ostatnim czasie FOMO, słodki smak zemsty, zasady przywiązywania się, zaraźliwość śmiechu, zespół złamanego serca, proces żałoby, tremę i zimny pot, strach przed pająkami i mnóstwo innych. Przez pokazanie, co w tych wszystkich stanach dzieje się z mózgiem człowieka - jednocześnie zwraca uwagę na fakt, że dzięki wiedzy na temat zachodzących mechanizmów biochemicznych możemy odmienić nasze życie. </p><p style="text-align: justify;">Podczas lektury tej książki odnosiłam wrażenie, że autorce naprawdę zależy, aby coś z przekazywanych - nawet z tych czysto naukowych informacji, pozostawało w głowie czytelnika, o czym świadczą odwołania do innych rozdziałów / fragmentów tej książki, czy też przypominanie wspomnianych już wcześniej aspektów. Takie podejście sprawia, że możliwe staje się uporządkowanie zdobywanych informacji, a nie jedynie przelatywanie przez nie. Olbrzymim atutem tej pozycji oprócz przekazywanych informacji dotyczących biochemii mózgu, są odwołania do sytuacji z życia codziennego oraz przeprowadzonych na ten temat badań i eksperymentów. Zdumiewająca jest zresztą także objętość bibliografii znajdującej się na końcu (to aż 20 stron z zaznaczeniem, że całości należy szukać na stronie internetowej autorki).</p><p style="text-align: justify;"><b>"Zakochany mózg i inne niezwykłe stany" to niezwykle ciekawa i inspirująca pozycja popularnonaukowa, skupiająca się na zagadnieniach związanych z mózgiem - jego działaniem oraz zmianami biochemicznymi w nim zachodzącymi. Wiedza w niej zawarta została poparta badaniami naukowymi i zobrazowana prostymi, a przez to trafiającymi i przekonującymi przykładami wziętymi z życia.</b> Julia Fischer nie dystansuje się względem czytelników, przez co lektura tej książki staje się jeszcze ciekawsza i bardziej angażująca - kropkę nad "i" stanowią przewijające się przez stronnice tej pozycji ilustracje, które obrazują nie tylko kwestie anatomiczne i czysto naukowe. <b><u>"Zakochany mózg..." można rozpatrywać zarówno w kategoriach popularnonaukowych jak i poradnikowych - pod każdym z tych aspektów jest to jednak porywająca, ciekawa i niezwykle satysfakcjonująca lektura.</u></b> Bardzo polecam!</p><p style="text-align: center;"><b><i><u>Moja ocena: 9/10</u></i></b></p>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-15895488361188171512021-11-06T23:20:00.001+01:002021-11-06T23:20:22.631+01:00(725) Instytut Bombowych Teorii<div style="text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-dtmQvEy9SXs/YYb7EJX-MNI/AAAAAAAAIVw/G4ZVxQXJtyIEg8_vUcjiWLiyJ7HK5xpmwCLcBGAsYHQ/s500/kom4.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="378" data-original-width="500" height="242" src="https://1.bp.blogspot.com/-dtmQvEy9SXs/YYb7EJX-MNI/AAAAAAAAIVw/G4ZVxQXJtyIEg8_vUcjiWLiyJ7HK5xpmwCLcBGAsYHQ/w320-h242/kom4.png" width="320" /></a></div>Tytuł: Instytut Bombowych Teorii<br />Autor: Tom Gauld</div><div style="text-align: left;">Wydawnictwo Marginesy</div><div style="text-align: left;">Stron 160</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Uwielbiam komiksowe propozycje wydawnictwa Marginesy. Sukcesywnie (i systematycznie) zapoznaję się z ich graficznymi publikacjami - jak to często bywa w takich sytuacjach - jedne zachwycają mnie bardziej, drugie mniej. Doceniam jednak ich różnorodność i to, że wśród stale powiększającej się oferty - każdy może znaleźć coś dla siebie. "Instytut Bombowych Teorii" należy do tych mniej mnie zachwycających pozycji, jednak wynika to przede wszystkim z tego faktu, że jak się okazuje - nie jestem grupą docelową tego komiksu, czy też raczej zbioru około 150 komiksowych historyjek / anegdotek. Mimo, że miały być to humorystyczne opowiastki o szalonych naukowcach i odkryciach, skierowane nawet do tych osób, które nie wiedzą nic o Pitagorasie... będę szczera. O Pitagorasie co nieco wiem, poczucie humoru jako takie również mam, a jednak... humoru w dużej ilości z tych historyjek zrozumieć nie potrafiłam. Ale to nic. Książka trafiła w ręce naukowego fascynata... i go zafascynowała. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-wPRbe4p6riI/YYb7Ll3_TtI/AAAAAAAAIV0/MCH2AV8FEpkuQbNJhoEK39L0pehac1zAQCLcBGAsYHQ/s887/kom3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="523" data-original-width="887" height="378" src="https://1.bp.blogspot.com/-wPRbe4p6riI/YYb7Ll3_TtI/AAAAAAAAIV0/MCH2AV8FEpkuQbNJhoEK39L0pehac1zAQCLcBGAsYHQ/w640-h378/kom3.jpg" width="640" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;">Tom Gauld w tym swego rodzaju albumowym zbiorze komiksów (zdecydowanie odradzam czytanie od deski od deski! Nawet zbyt dużo dobrego jedzenia może wywołać niestrawność!) skupił się wynalazcach i wynalazkach oraz szeroko pojętej nauce - nie ulegając jednak fascynacji jedynie jedną z jej dyscyplin, dzięki czemu - naprawdę nie ma opcji, żeby nie zrozumieć chociaż jednego z zawartych w tym zbiorze skeczów? jeśli możemy te historyjki tak nazwać. To, co zasługuje również na wskazanie i wspomnienie, to oczywiście praca tłumaczy: Karoliny Iwaszkiewicz i Adama Pluszka, którzy dostosowali ten komiks do polskich odbiorców, przez co możemy w nim znaleźć stwierdzenia czy przykłady niewystępujące w oryginale. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-rzJYgc_mNUA/YYb7Rk9sYWI/AAAAAAAAIV4/x7BgY9nQ5-kFhknT56qw4u41u0zdf1OEQCLcBGAsYHQ/s887/kom2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="540" data-original-width="887" height="390" src="https://1.bp.blogspot.com/-rzJYgc_mNUA/YYb7Rk9sYWI/AAAAAAAAIV4/x7BgY9nQ5-kFhknT56qw4u41u0zdf1OEQCLcBGAsYHQ/w640-h390/kom2.jpg" width="640" /></a></div><br /><div style="text-align: justify;">"Instytut Bombowych Teorii" zachwyci szczególnie fascynatów nauki, choć i laicy w tym temacie znajdą w tym albumie kilka zabawnych historii. Nie mniej - jest to z pewnością komiksowy zbiór, który należy sobie dawkować, tak by nie poczuć się zbyt przytłoczonym zamieszczonymi w nim historiami. Historyjki w nim zawarte są różnorodne - bardziej i mniej ambitne, ich zrozumienie wymaga również różnego poziomu specjalistycznej wiedzy. Prosta kreska przedstawiająca te historie, idealnie oddaje ich swego rodzaju surowość. Mój, jakby się mogło wydawać dość krytyczny odbiór tej pozycji wynika z tego, że z wiekiem zaczęłam szukać w literaturze czy też właśnie w komiksach / powieściach graficznych emocji (tu mistrzowska jest "Artemizja") i/lub wiedzy (tu serdecznie polecam "Neurokomiks"). W tej pozycji emocji nie ma, a wiedza w niej zawarta bez dość dużych fundamentów... dla mnie jest (w większości) niedostępna. Tak więc jak wcześniej wspomniałam - komiks trafił w ręce osoby zakochanej w nauce i związanej z nią ciekawostkach... i tam został o wiele lepiej odebrany i dał dużo więcej satysfakcji z lektury.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-IfuwxS0mtCY/YYb7ZM75wYI/AAAAAAAAIV8/mPv-1vgwotYfqisLl1VIahn9fYlJ0K1XwCLcBGAsYHQ/s870/kom1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="529" data-original-width="870" height="390" src="https://1.bp.blogspot.com/-IfuwxS0mtCY/YYb7ZM75wYI/AAAAAAAAIV8/mPv-1vgwotYfqisLl1VIahn9fYlJ0K1XwCLcBGAsYHQ/w640-h390/kom1.jpg" width="640" /></a></div><br /><div style="text-align: center;"><u><b>Moja ocena: 6/10</b></u></div>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-7614126914490752352021-10-21T22:44:00.002+02:002021-10-21T22:44:46.699+02:00(724) Dziewięć miesięcy czułego chaosu<div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Ysss6O4216w/YXHPl9Fiu4I/AAAAAAAAH6o/o3SCJ2InXHcTkwy-gyDO4cOLtPCtjY-JACLcBGAsYHQ/s500/9.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-Ysss6O4216w/YXHPl9Fiu4I/AAAAAAAAH6o/o3SCJ2InXHcTkwy-gyDO4cOLtPCtjY-JACLcBGAsYHQ/w225-h320/9.jpg" width="225" /></a></div><span style="text-align: justify;">Tytuł: Dziewięć miesięcy czułego chaosu <br /></span>Autor: Lucy Kinsley <br />Wydawnictwo Marginesy <br />Stron 256 </div><div style="text-align: justify;"><br /><span style="text-align: justify;">Jeśli właśnie dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży lub Twoja najlepsza przyjaciółka podzieliła się z Toba radosną nowiną o tym, że niedługo zostanie mamą... a może Ty sama jesteś na etapie takich starań... a może po prostu chcesz dowiedzieć się więcej o wyjątkowym stanie, jakim jest bycie w ciąży, ten komiks jest dla Ciebie. Jeśli jakkolwiek jesteście związane z tematem ciąży... a może ciążą już dawno za Tobą, ale chcesz spojrzeć na ten okres z pewnym rozbawieniem... a może właśnie zmagasz się z porannymi / lub też całodobowymi mdłościami... ta opowieść może Cię podnieść na duchu. <b>"Dziewięć miesięcy czułego chaosu" to niesamowita opowieść o jednym z najbardziej wyjątkowych, pełnym miłości, a jednocześnie strachu, zaskoczeń i skrajnych emocji w życiu kobiety okresie, jakim jest ciąża.</b> To bardzo osobista opowieść, która wywołuje zarówno łzy smutku jak i radości - choć tych drugich zdecydowanie więcej. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-SIeUzOjRuG0/YXHQn67ULpI/AAAAAAAAH6w/yTFmF8yN3EQ3PMKXg7VMPzSB4SXa7vglwCLcBGAsYHQ/s848/dziewiec1.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="848" data-original-width="632" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-SIeUzOjRuG0/YXHQn67ULpI/AAAAAAAAH6w/yTFmF8yN3EQ3PMKXg7VMPzSB4SXa7vglwCLcBGAsYHQ/w477-h640/dziewiec1.png" width="477" /></a></div><br /><span style="text-align: justify;"><br /></span>Graficzka, Lucy Kinsley, od zawsze pragnęła zostać matką, lecz gdy nadszedł czas realizacji tych pragnień - okazało się to trudniejsze niż myślała i trudniejsze niż oczekiwało tego otoczenie wokół niej. Tak - o tym też jest ta książka, o spojrzeniach i naciskach społeczeństwa, znajomych i rodziny, w kwestii posiadania dzieci, a także o tych niewygodnych, przykrych, raniących, niedyskretnych pytaniach, o tym jak łatwo zranić drugą osobę (niechcąco, ale jednak), kierując się swoją ciekawością, beztroską i założeniem, że jeśli coś było łatwe dla mnie to na pewno jest też takie dla drugiej strony. <b>Lucy Kinsley dzieli się swoją bardzo trudną historią, drogą do zostania mamą - nie brak w niej problemów związanych z płodnością, poronień, a także kłopotów zdrowotnych, które swoją kulminację znalazły w trakcie dramatycznego porodu. </b></div><div style="text-align: justify;"><b><br /></b></div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-TIIVTBrayLk/YXHQya5FUlI/AAAAAAAAH60/QolWLc_ESAoBc89dyYKXceq5SbebHQ2cACLcBGAsYHQ/s872/dziewie%25C4%25872.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="872" data-original-width="608" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-TIIVTBrayLk/YXHQya5FUlI/AAAAAAAAH60/QolWLc_ESAoBc89dyYKXceq5SbebHQ2cACLcBGAsYHQ/w446-h640/dziewie%25C4%25872.png" width="446" /></a></div></div><div style="text-align: justify;"><br /><b>Komiks Kinsley nie jest jedynie osobistą opowieścią, ale jest także swego rodzaju przewodnikiem (choć bardzo subiektywnym) po zdrowiu reprodukcyjnym, zmianach zachodzących w organizmie kobiety w okresie ciąży, jej rozwoju, a także pewnych "smaczkach", które wywołują szczególny uśmiech na twarzach kobiet, które doskonale rozumieją dlaczego w pewnym momencie dużo lepszym towarzyszem w łóżku staje się poduszka ciążowa niż partner czy odczuwają tak jak autorka, a zarazem bohaterka tej książki chęć poddania się hibernacji aż do porodu. </b>Dla osób niepodzielających takich doświadczeń, może być to równie fascynująca opowieść... bowiem zabierająca ich do świata, wcześniej dla nich niedostępnego, a niekiedy bardzo ekscentrycznego. Z tego powodu może to być także ciekawa pozycja dla mężczyzn, ponieważ ma szansę ułatwić im zrozumienie, na przykład dlaczego naleśniki będące wieczorem największym złem i wywoływaczem mdłości, rano mogą stać się najbardziej pożądaną potrawą. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-CZaKODx3KhU/YXHQ6fo0WWI/AAAAAAAAH68/ZaL5kdIMyKAs9lTeZbDqdww51kRF8v5mgCLcBGAsYHQ/s832/dziewi%25C4%2599%25C4%25873.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="832" data-original-width="640" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-CZaKODx3KhU/YXHQ6fo0WWI/AAAAAAAAH68/ZaL5kdIMyKAs9lTeZbDqdww51kRF8v5mgCLcBGAsYHQ/w492-h640/dziewi%25C4%2599%25C4%25873.png" width="492" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">"Dziewięć miesięcy czułego chaosu" to opowieść o płodzeniu i rodzeniu dzieci od A do Z, o zawiłej instrukcji testu ciążowego, całodobowych mdłościach, długich marszach po korytarzach szpitalnych, gdy rozwarcie konieczne do porodu jest zbyt małe. <b><u>Opowieść Kinsley ma oprócz walorów humorystycznych, ogromne walory psychologiczne, ponieważ nie idealizuje okresu starania się o dziecko ani ciąży. </u></b>Ukazuje ciemne i jasne blaski tego okresu jednocześnie uświadamiając, że to, że kobieta spodziewa się dziecka, nie oznacza, że musi z uśmiechem na twarzy znosić opuchnięte kostki czy nieustanne mdłości - jej "narzekanie" czy niezadowolenie z powodu tych niedogodności związanych z okresem ciąży - jednocześnie nie przeczy jej radości, szczęścia i niecierpliwego oczekiwania narodzin potomka, co świetnie ilustrują zaprezentowane w komiksie ilustracje. Kinsley pokazuje, że okres starań o dziecko, ciąży oraz porodu to taki słodko-gorzkie miesiące, stanowiące jedynie preludium do prawdziwej przygody, jaką stanowi wychowywanie małego człowieka. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-2xLybxZ6ADs/YXHRASaQ7dI/AAAAAAAAH7A/ZaoPjOAZckE19qrrtDGi-LxFZfeymaLbgCLcBGAsYHQ/s832/dziewi%25C4%2599%25C4%25874.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="832" data-original-width="608" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-2xLybxZ6ADs/YXHRASaQ7dI/AAAAAAAAH7A/ZaoPjOAZckE19qrrtDGi-LxFZfeymaLbgCLcBGAsYHQ/w468-h640/dziewi%25C4%2599%25C4%25874.png" width="468" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><b>Moja ocena: 8/10 Rewelacyjna!</b></div>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-16963504998348498902021-04-09T15:57:00.003+02:002021-04-09T15:58:45.605+02:00(723) Słuchajcie dziewczyny!<div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://lh3.googleusercontent.com/-YrXQOgmyJOM/YHBaUrHS7eI/AAAAAAAAH2c/y9RFsLkfHvQ_wmovwVtu7lMpyQmLe4kbgCLcBGAsYHQ/image.png" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" data-original-height="320" data-original-width="225" height="320" src="https://lh3.googleusercontent.com/-YrXQOgmyJOM/YHBaUrHS7eI/AAAAAAAAH2c/y9RFsLkfHvQ_wmovwVtu7lMpyQmLe4kbgCLcBGAsYHQ/w225-h320/image.png" width="225" /></a></div>Krótki, błyskotliwy komiks, napisany dziarskim językiem, z wieloma odwołaniami do popkultury: filmów, książek, komiksów. Wspaniała pozycja szczególnie dla młodych dziewcząt, w wieku 12-14 lat. <b>"Słuchajcie dziewczyny!" to książka otwierająca oczy, wywołująca uśmiech na twarzy i pokazująca, że dorastanie i kobiecość wcale nie są takie złe jakby się wydawało... a przede wszystkim: nie muszą być tematem tabu, nie muszą również prowokować rumieńców zawstydzenia na twarzy. </b>Wbrew powszechnym opiniom moim zdaniem nie jest to komiks, który ma celu wychowanie młodych feministek, a jedynie utwór pokazujący, że bycie kobietą nie musi stawiać człowieka na niższej pozycji względem mężczyzny i nie wiąże się z samymi utrudnieniami jak np. bolesne miesiączki, potrzeba depilacji, ciąża czy poród. </div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Katja Klengel jest niemiecką absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Dreźnie. Bardzo szybko w swojej drodze zawodowej postanowiła skupić się na komiksach, tworząc między innymi na swoim blogu autobiograficzny pamiętnik komiksowy. Można powiedzieć, że "Słuchajcie dziewczyny!" to utwór będący właśnie takim wycinkiem jej autobiograficznej twórczości - napisany bez owijania w bawełnę, z ogromnym dystansem do siebie, szczerością i olbrzymią ilością poczucia humoru. To poczucie humoru sprawia, że żenujące nie staje się nawet czytanie o tym jak autorka musiała na wycieczce pokazać koleżankom swoje włosy łonowe czy o tym za jak krwiożercze i mrożące krew w żyłach wydarzenie uważała poród. <b>Ogromna dawka dystansu do siebie, który posiada autorka... sprawia, że jej opowieści są zabawne, autentyczne i trafiające szczególnie do młodych czytelniczek. </b></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-xlJK-BIzmLc/YHBWveXqNVI/AAAAAAAAH2E/SBadBuKTJR0WydwCcIlU1RZcNLu6qlmdwCLcBGAsYHQ/s1000/harry.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-xlJK-BIzmLc/YHBWveXqNVI/AAAAAAAAH2E/SBadBuKTJR0WydwCcIlU1RZcNLu6qlmdwCLcBGAsYHQ/w640-h640/harry.png" width="640" /></a></div><div style="text-align: justify;">"Słuchajcie dziewczyny!" to opowieść o dojrzewaniu i wszystkich jego "ciemnych" blaskach - owłosienie na ciele, tabu związane ze sromem, waginą, łechtaczką, w dorosłym życiu naciski na posiadanie męża, dzieci, stabilnej sytuacji życiowej - stracone szanse, niewykorzystane okazje i zmiany zachodzące w kobiecym ciele. Komiks Klengel nie ma sprecyzowanej fabuły, toku opowieści - to zbiór historyjek, wspomnień i anegdotek, zilustrowany w przystępny sposób z wieloma odwołaniami do popkultury - znajdziemy więc tutaj nawiązania do Harrego Pottera czy Czarodziejki z Księżyca. To wszystko sprawia, że przez ten komiks po prostu się przelatuje strona za stroną. </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-5vfJlwhA7uI/YHBXGo2hLDI/AAAAAAAAH2M/5untESWNoJQY_JtjKiWXxXqKftNqNBg5wCLcBGAsYHQ/s1000/por%25C3%25B3d.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-5vfJlwhA7uI/YHBXGo2hLDI/AAAAAAAAH2M/5untESWNoJQY_JtjKiWXxXqKftNqNBg5wCLcBGAsYHQ/w640-h640/por%25C3%25B3d.png" width="640" /></a></div><div style="text-align: justify;"><b>Pozycja Katjy Klengel zdecydowanie nie wyczerpuje szerokiej tematyki dojrzewania i kobiecości. Nie jest także zaawansowanym przewodnikiem po meandrach kobiecego dojrzewania i problemów, z którymi musi zmierzyć się na pewnym etapie każda nastolatka... jednak stanowi zaproszenie do rozmowy, szczególnie dla młodych dziewcząt. </b>Oczywiście - obecnie w sposób często niekontrolowany, takowe zaproszenie stanowi przede wszystkim korzystanie z internetu, jednak... myślę, że i tak jest to pozycja, którą warto podrzucić uczennicom starszych klas podstawówki. Bardzo wartościowym aspektem tej pozycji jest jej humor, zanurzenie w popkulturze... oraz lista polecanych filmów, książek, która znajduje się na końcu tego komiksu. Żałuję, że przez tłumacza nie została dodana taka polska lista... Ale może w kolejnym wydaniu? <b>Bardzo przyjemna kreska, trafiające do odbiorcy ilustracje, świetne dialogi. </b>To naprawdę dobra, choć pozostawiająca jeszcze wiele do powiedzenia w tym temacie pozycja. Jednak... co najważniejsze: ośmiela i zachęca do dalszych poszukiwań, jednocześnie nie bombardując odbiorcy często postrzeganym negatywnie feminizmem. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: center;"><b><i><u>Moja ocena: 7/10 Bardzo dobry!</u></i></b></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">Tytuł: Słuchajcie, dziewczyny! / Autor: Katja Klengel / Wydawnictwo Marginesy / Stron 160 </div></div>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-22721817330731897682021-01-27T12:44:00.007+01:002021-01-27T12:44:57.439+01:00(722) Księga o Niewidzialnym<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-99V4jgW2iwM/X7lEwytZSjI/AAAAAAAAHzc/4bcLOqBqOHoIhOMhHA94SleP3C3I8BOjQCLcBGAsYHQ/s500/ksi%25C4%2599ga.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-99V4jgW2iwM/X7lEwytZSjI/AAAAAAAAHzc/4bcLOqBqOHoIhOMhHA94SleP3C3I8BOjQCLcBGAsYHQ/w225-h320/ksi%25C4%2599ga.jpg" width="225" /></a></div>Tytuł: Księga o Niewidzialnym<div>Autor: Eric - Emmanuel Schmitt</div><div>Wydawnictwo Znak</div><div>Stron 368<p style="text-align: justify;">Eric-Emmanuel Schmitt jest pisarzem, którego prozę uwielbiam od czasów gimnazjum, czyli od lektury szkolnej, jaką była wtedy książka <i>Oskar i pani Róża</i>... zresztą w 2014 roku Wam o tym literackim spotkaniu już opowiadałam. "Księga o Niewidzialnym" to zbiór pięciu powieści Schmitta. W jego skład wchodzą następujące pozycje: buddyjska baśń <i>Milarepa</i>, <i>Pan Ibrahim i kwiaty Koranu</i>, <i>Oskar i pani Róża</i>, <i>Dziecko Noego</i> oraz <i>Zapasy z życiem</i>. Przed lektura tego zbioru znane były mi już powieści <i>Sekta egoistów</i>, <i>Dziecko Noego</i>, <i>Ewangelia według Piłata</i>, <i>Małe zbrodnie małżeńskie</i>, <i>Oskar i pani Róża</i> oraz zbiór opowiadań <i>Historie miłosne</i>... można więc powiedzieć, że co nieco z twórczości Schmitta już przeczytałam. Sięgając po "Księgę o Niewidzialnym" wiedziałam, że się nie zawiodę, że ten zbiór przyniesie mi pewne <b>ukojenie, poczucie nadziei i uśmiech</b>. Tak właśnie było<b>. Eric-Emmanuel Schmitt otula swoją prozą i daje nadzieję. W sposób niezwykle wrażliwy i delikatny opowiada o miłości, życiu, śmierci i przyjaźni. </b></p><p style="text-align: justify;">Nie chciałabym Wam dzisiaj streszczać treści tych poszczególnych powieści, zarysuję jedynie tematy jakie poruszają i emocje jakie we mnie wzbudziły. Nadmienię również, że<b> wszystkie je czyta się ekspresowo, ma się poczucie zamkniętej i dopracowanej całości</b>. Czytanie bez wątpienia ułatwia także zastosowanie większej niż standardowo czcionki. To nie jest tak, że ten zbiór zachwycił mnie stuprocentowo, ponieważ jeden z tych utworów dość mocno mnie rozczarował... jednak pozostałe cztery na stałe uplasowały się w moim czytelniczym serduszku. </p><p style="text-align: center;"><b><i>"Moja mała siostrzyczko, ci, których przepełniają pragnienia i zwyczajne urazy, nie mogą niczego uczynić dla bliźnich. Nie robią też niczego pożytecznego dla samych siebie. To tak, jakby człowiek porwany przez potok usiłował ratować innych."</i></b></p><p style="text-align: justify;"></p><div style="text-align: center;"><b><i>"Milarepa", Eric - Emmanuel Schmitt</i></b></div><div style="text-align: center;"><br /></div><b>Otwierająca zbiór buddyjska baśń <i>Milarepa </i>nie znalazła miejsca w mojej czytelniczej czołówce.</b> To opowieść o dziecku z dobrego domu, któremu niczemu nie brakowało i które szczerze wyraziło żal z powodu straty drugiej osoby. Uczyniło to jednak w sposób tak przejmujący, że uświadomiło drugiemu człowiekowi całą nędzę jego położenia i pokazało, że powinien czuć się nieszczęśliwym... tym samym sprowadziło na niego nieszczęście i zło. To zło znalazło w końcu odzwierciedlenie także w tym, niewinnym z początku, tytułowym bohaterze. Milarepa jest opowieścią na bazie buddyjskiej baśni i życiorysu legendarnego Milarepy żyjącego w XI wieku. <b>Płynie z niej refleksja dotycząca tego, że bardzo łatwo jest czynić zło - dużo trudniej jest to uczynione zło przekuć w dobro. </b>Po jej lekturze chciałoby się zakrzyknąć "zło dobrem zwyciężaj, a bliźniemu wybaczaj". Bardzo pozytywne w niej jest to, że pozwala zaznajomić się z historią życia jednego z najpopularniejszych joginów tybetańskich, ale na tle pozostałych powieści znajdujących się w tym zbiorze... wypada moim zdaniem fabularnie najsłabiej, choć nie jest to wina Erica - Emmanuela Schmitta, a po prostu kwestia specyfiki tej historii. Jest to także jedyna historia, której lektura - prawdopodobnie przez swoją baśniowość - nieco mi się dłużyła. <p></p><p style="text-align: center;"><b><i>"Na tym polega luksus [...] niczego na wystawie, niczego w sklepie, wszystko w cenie"</i></b></p><p style="text-align: center;"><b><i>"Pan Ibrahim i kwiaty Koranu"</i></b></p><p style="text-align: justify;"><i>Pan Ibrahim i kwiaty Koranu</i> to z kolei opowieść o jedenastoletnim zagubionym chłopcu, który chodzi na dziwki, kradnie, jest zaniedbywany przez ojca i choć już dawno zerwał ze światem dzieciństwa - nie potrafi odnaleźć się również w tej pozornej dorosłości. Na jego drodze pojawia się jednak pan Ibrahim, który otacza go opieką i wyrozumiałością, a jednocześnie uczy go świata i pozwala wyzbyć się goryczy i złości. Pokazuje chłopcu między innymi jak wiele może zdziałać zwykły uśmiech. Posiada niesamowitą przenikliwość i mądrość, którą ujmuje niepokornego chłopca i przekonuje, że tak naprawdę posiadamy ogromny wpływ na to jak wygląda nasze życie... i często możemy sprawić, że będziemy szczęśliwsi. W tej niewiele ponad sześćdziesięciostronnicowej opowieści ujęli mnie bohaterowie, ich rozmowy, jej klimat... <b>nie zabrakło wzruszeń, uśmiechów i celnych myśli dotyczących uśmiechu, pragnienia miłości, szczęścia, wiary i bogactwa - różnorodnie rozumianego.</b> Wspaniała historia i jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam ją poznać... obejrzę także na pewno jej ekranizację. </p><p style="text-align: center;"><i><b>"[...] próbowałem tłumaczyć rodzicom, że życie to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się życie wieczne. Potem się go nie docenia, uważa się, że jest do chrzanu, za krótkie, chciałoby się niemal je odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie był prezent, ale jedynie pożyczka. I próbuje się na nie zasłużyć."</b></i></p><p style="text-align: center;"><i><b>"Oskar i pani Róża"</b></i></p><p style="text-align: justify;"><i>Oskar i pani Róża</i> to zdecydowanie najpopularniejsza historia stworzona przez Schmitta. Główny m bohaterem jest dziesięcioletni Oskar, który leży w szpitalu i nie wierzy ani w bajki, ani w to, że będzie jeszcze długo żył - że przed nim całe życie. Niedługo umrze i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. To opowieść dotykająca tematu śmierci, wiary i nadziei. W tym utworze Schmitt przypomina jak kruche jest życie, że nic nie trwa wiecznie, że warto doceniać dar jakim jest życie i czerpać z niego pełnymi garściami... nawet w chwilach, gdy nie wszystko układa się po naszej myśli. <b>Piękna płynie nauka z tej swoistej przypowieści - nie tylko nauka dotycząca zmagania się z chorobą, zbliżającą się śmiercią, ale także ta dotycząca wiary i przyjaźni.</b> Ponadto historia Oskara przypomina jak inteligentne są dzieci... </p><p style="text-align: center;"><b><i>"Religia nie jest ani prawdziwa, ani fałszywa, proponuje tylko pewien sposób życia."</i></b></p><p style="text-align: center;"><b><i>"Dziecko Noego"</i></b></p><p style="text-align: justify;">Jedną z moich najukochańszych opowieści Schmitta jest <i>Dziecko Noego</i>, której akcja rozgrywa się w okupowanej przez Niemców Belgii. Katolicki ksiądz ukrywa żydowskiego chłopca w prowadzonym przez siebie ośrodku, a więź, która zostaje wytworzona między ojcem Pons a Josephem bardzo wyraźnie wpływa na dorosłe życie chłopca. <b><i>Dziecko Noego </i>jest wspaniałą opowieścią o różnicach kulturowych i religijnych, a co za tym idzie dziełem o potrzebie tolerancji i otwartości na drugiego człowieka.</b> To absolutnie wyjątkowa pozycja pośród tych poruszających temat holokaustu, ponieważ nie niesie za sobą tak ciężkiego ładunku emocjonalnego jak inne powieści poruszające ten temat. Holokaust jest tutaj jedynie tłem wydarzeń dotykających przede wszystkim tolerancji, przyjaźni, dzieciństwa, w którym pojawiają się emocje... np. względem rodziców, których możemy się wstydzić, ale które są... jak pokazuje Schmitt czymś zupełnie naturalnym. Dla mnie<i> Dziecko Noego</i> jest powieścią absolutnie wyjątkową, pokrzepiającą, a przez to magiczną. </p><p style="text-align: center;"><b><i>"- (...) Celem nie jest koniec drogi, tylko posuwanie się naprzód.</i></b></p><p style="text-align: center;"><b><i>- Właśnie nie chcę triumfować, chcę żyć.</i></b></p><p style="text-align: center;"><b><i>- Jasne. Życie nie jest ani grą, ani meczem, bo gdyby tak było, byliby tacy, co wygrali."</i></b></p><p style="text-align: center;"><b><i>"Zapasy z życiem"</i></b></p><p style="text-align: justify;"><i>Zapasy z życiem</i>, czyli ostatnia opowieść z tego zbioru, to historia Juna, zbuntowanego nastolatka, żyjącego na ulicach Tokio, który nie chce mówić o swojej rodzinie. Pewnego dnia na jego drodze staje mistrz sumo, który postanawia zrobić z niego adepta tej dyscypliny... mimo, że Jun absolutnie nie wpisuje się wagowo w chociażby najniższą kategorię. Co więcej... ma problem z przytyciem. Okazuje się, że blokada znajduje się w jego umyśle. Rozmowy z mistrzem sprawiają jednak, że powoli zaczyna wyciągać na wierzch bolesne doświadczenia z dzieciństwa, przepracowywać swego rodzaju traumy. Co za tym idzie - ma szansę odkryć w sobie odwagę, siłę, wrażliwość i inteligencję, o której wcześniej nie miał pojęcia. <b>Historia Juna to opowieść o wygrzebywaniu się z niepewności, o dążeniu do wielkości i poszukiwaniach własnego miejsca w życiu. Wzrusza, daje nadzieję i inspiruje. </b></p><p style="text-align: justify;"><b>"Księga o Niewidzialnym" to absolutnie wyjątkowy i wspaniały zbiór powieści Schmitta. Nie brakuje w nim odrobiny filozofii, zagadnień dotyczących wiary, buddyzmu, poszukiwaniu własnej drogi. To jednak w większość przede wszystkim opowieści o młodych ludziach, którzy szukają swojego miejsca w świecie, poznają czy jest przyjaźń, miłość, dojrzałość, a przez konfrontacje z dorosłymi poznają życiowe prawdy i otrzymują drogowskazy, które pozwalają im dalej funkcjonować w sposób pełniejszy, dający więcej nadziei i szczęścia.</b> Eric - Emmanuel Schmitt pisze w lekki sposób, który pozwala czytelnikowi bardzo szybko i łatwo wciągnąć w opowiadaną przez niego historię. Jednocześnie wszystkie one stanowią zamkniętą całość i nie pozostawiają niedosytu - są pełne - pełne nie tylko fabularnie, ale również pełne wrażliwości, miłości, przyjaźni i nadziei. <b><u>Proza Schmitta pokrzepia, zarówno młodszych jak i starszych czytelników. </u></b></p><p style="text-align: center;"><b><u>Moja ocena ogólna zbioru: 8+/10 Rewelacyjna z plusem!</u></b></p></div>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-51478568022553748972020-11-15T18:24:00.000+01:002020-11-15T18:24:18.463+01:00(721) Gang różowego sari <p style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-2laCrlU-slI/X7FjDcOumbI/AAAAAAAAHzI/D86mgompwHwDAnpoisE2Ilcbv3jb7MxiwCLcBGAsYHQ/s500/gang%2Br%25C3%25B3%25C5%25BCowego%2Bsari.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-2laCrlU-slI/X7FjDcOumbI/AAAAAAAAHzI/D86mgompwHwDAnpoisE2Ilcbv3jb7MxiwCLcBGAsYHQ/s320/gang%2Br%25C3%25B3%25C5%25BCowego%2Bsari.jpg" /></a></div>Tytuł: Gang różowego sari<div>Autor: Amana Fontanella Khan</div><div>Wydawnictwo Wielka Litera</div><div>Stron 304<br /><p></p><p style="text-align: justify;">"Gang różowego sari" to książka, która na swoją kolej na czytelniczej półce... nie dość, że cierpliwie... to jeszcze wytrwale. Odkąd tylko wpadła w moje ręce znajdowała się wśród tych pozycji, które pragnę przeczytać w pierwszej kolejności. Okazało się jednak, że moje wyobrażenia jej dotyczące były inne niż to co w rzeczywistości, autorka - Amana Fontanella Khan jest nam w stanie w tej biograficzno - faktograficznej książce przekazać. </p><p style="text-align: justify;"><b>"Gang różowego sari" odkrywa przed czytelnika malutki kawałeczek kobiecego świata w Indiach - pokazuje ich problemy, trudności, z którymi się zmagają - gwałty, nierówność, zmuszanie do małżeństw, dominująca rola mężczyzny, bieda. </b>Ta historia, rzeczywistość opowiedziana zostaje przez dziennikarkę, przez pryzmat kobiecego ruchu, na którego czele stoi Sampat Pal Devi. Różowe sari, bambusowe kije, 200 tysięcy członkiń..., które ze względu na swoją liczebność i hałas, który są w stanie wywołać - mogą wywierać nacisk na polityków. Najwięcej jest jednak w tej książce nie indyjskiej rzeczywistości, nie problemów, z którymi zmagają się kobiety w Indiach, a samej założycielki ruchu - Sampat. Sampat, która choć przez wielu może być uwielbiana i podziwiana... w moich oczach jawi się jako osoba, do której działań należy podejść ze zdrową dawką krytycyzmu, ponieważ mimo posiadania wielkiej siły przebicia, zdolności przemawiania do prostego ludu... jej brak pewnego obycia, żeby nie powiedzieć, że wykształcenia sprawia, że nie do końca zdaje sobie sprawę z procesów kierujących światem - a taka osoba, która chce dużo robić - działać i jednocześnie jest przekonana o swojej niezłomności, może bardzo łatwo paść ofiarą manipulacji, własnej pewności siebie lub ambicji. Sampat lubi być chwalona, doceniana ze względu na trudną drogę, którą przeszła, aby otrzymać niezależność. To wszystko sprawia jednak, że wydaje mi się postacią łasą na pochlebstwa... a pod pozorem doceniania jej pracy łatwo jest zdobyć jej przychylność, która nie zawsze będzie wykorzystywana we właściwych celach. </p><p style="text-align: justify;">Autorka opowieści przekazuje czytelnikowi te wątpliwości, o których opowiadają jej niektórzy z rozmówców - z drugiej jednak strony wydaje mi się, że wbrew temu co napisała w posłowiu - fakt przebywania z Sampat, mieszkania w jej domu, życzliwość, którą ją darzy nie pozwala mówić jej czytelnikowi o nich wprost. Oczywiście - można uznać to za wielką zaletę tej historii, że autorka pozostawia nam przestrzeń do wydania samodzielnego osądu, jednak posłowie, w którym szczególnie widać przychylność względem Sampat... delikatnie tą możliwość swobodnego opiniowania czytelnikowi odbiera. <b>Może więc nie warto czytać posłowia, a swą historię skończyć na epilogu, który zdaje się być swego rodzaju zwieńczeniem wątpliwości, które zajmowały myśli czytelnika w trakcie lektury? </b></p><p style="text-align: justify;">Opowieść Fontanelly Khan zostawiła we mnie pewne poczucie niedosytu, ponieważ zaoferowała mi coś odmiennego od tego, czego oczekiwałam. Być może dlatego, że nie polubiłam Sampat, która jest w centrum opisywanych wydarzeń... trudno było mi bardziej zaangażować się w tę historię, nie patrząc na nią, skupiając się na budzących się we mnie wątpliwości względem głównej postaci tej historii. <b>"Gang różowego sari" nie był złą lekturą, jednak nie był także pozycją, którą mogłabym Wam gorąco polecać. </b>To zaledwie maluteńki wycinek świata indyjskich kobiet, który opowiada o problemach, które intuicyjnie są nam wszystkim znane. Być może mój brak zachwytu związany z tą powieścią wiąże się z tym, że za dużo było w niej polityki, a zbyt mało ludzkich historii? To one najbardziej mnie poruszają, stanowią najlepszy sposób do opisania rzeczywistości i świata... tu tego zabrakło. </p><p style="text-align: center;"><i><b><u>Moja ocena: 6+/10 Dobra z plusem!</u></b></i></p></div>Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-85304031061165516762020-07-24T22:47:00.000+02:002020-07-24T22:47:12.636+02:00(720) Wyjątkowy rok<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-feZ4jZjcxCU/XxtFPTp6iFI/AAAAAAAAHx8/x9VRg60m_IEMFdjR2-mcZxZica8o-JFsgCLcBGAsYHQ/s1600/wyj%25C4%2585tkowy%2Brok.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-feZ4jZjcxCU/XxtFPTp6iFI/AAAAAAAAHx8/x9VRg60m_IEMFdjR2-mcZxZica8o-JFsgCLcBGAsYHQ/s320/wyj%25C4%2585tkowy%2Brok.jpg" width="225" /></a></div>
Tytuł: Wyjątkowy rok<br />
Autor: Thomas Montasser<br />
Wydawnictwo Świat Książki<br />
Stron 152<br />
<br />
<b>"Wyjątkowy rok" to powieść, na którą czaiłam się, odkąd tylko pojawiła się w zapowiedziach, czyli już od 2016 roku, jednak cały czas jakoś nie było nam po drodze. </b>W późniejszych latach niejednokrotnie przerzucałam ją w biedronkowo - kauflandowo - carrefourowych koszach z tanią książką, za niecałe 10 złotych, ale jakoś... mimo ogromnej chęci, żeby ją przeczytać - nie skusiłam się na jej zakup. Argumentowałam to tym, że to na pewno urocza i wspaniała historia, ale bardzo krótka... więc niewarta 10 złotych. Gdy w zeszłym tygodniu dorwałam ją jednak za 2 złote w antykwariacie... no oprzeć już się nie mogłam. Może to i dobrze<b>. Moje literackie spotkanie z powieścią Montassera pokazuje jak bardzo nasze oczekiwania mogą być sprzeczne z rzeczywistością, jak niesamowitą moc ma promowanie książki w ramach współpracy blogerskiej (wśród blogowych ocen mówi się o nich w samych superlatywach!) i, że nie zawsze nasze opinie będą pokrywały się z głosem tłumu. </b>W powieści Montassera wyjątkowość występuje jednak tylko jako jedno ze słów pojawiających się w tytule. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przez ostatnie 10 lat przeczytałam mnóstwo wspaniałych książek, które pokazały mi jak literackie światy mogą być rozbudowane, wspaniałe, wzbogacające. Gdy miałam 11 lat wymyśliłam tytuł tej strony: "Książki - inna rzeczywistość", ponieważ już wtedy... jako jedenastoletnia dziewczynka uznałam, że książki przenoszą nas do innego świata, pozwalają przeżyć inne zdarzenia, zobaczyć miejsca, które być może będą dla nas niedostępne w prawdziwym życiu, poznać ludzi, charaktery, sposoby myślenia i podejścia do życia, z którymi nie zawsze będziemy się utożsamiać. Być może dlatego cytaty z "Wyjątkowego roku"... </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>"Odkrywanie książki to swobodne unoszenie się nad koniecznościami codzienności, wyrwanie się z tu i teraz i przeniesienie w jakiś inny czas i inne miejsce."</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>"O tak, literatura może człowieka wciągnąć i całkowicie pochłonąć jego uwagę. Może go przenieść w inne światy i uwolnić od ciężaru codzienności na tyle, że bez reszty się w niej zanurzy. "</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: justify;">
... stanowią dla mnie truizmy i banały. Nie sprawiają, że "Wyjątkowy rok" odbiorem jako wyznanie miłości do literatury i pięknych książek. Największym wyrazem miłości do literatury jest napisanie dobrej książki - "Wyjątkowy rok" się do takich nie zalicza. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale zacznijmy od fabuły... </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Valerie niedawno zrobiła licencjat z ekonomii. Jej ciotka zaginęła bez śladu - zostawiła jedynie kartkę z prośbą o to, by bratanica zaopiekowała się staroświecką księgarnią. Valerie z początku zamierza jak najszybciej uporządkować wszystkie sprawy związane ze sklepem i doprowadzić do jego likwidacji. Książki znajdujące się w sklepie zaczynają ją jednak zaskakiwać... a herbata zaparzona w samowarze uwodzi ją swoim smakiem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I to by było tyle, jeśli chodzi o fabułę tej powieści. I tak moje bardzo krótkie streszczenie wydaje się być bogatsze od treści tej książki. Wiele jest krótkich książek, które jednak uwodzą i oczarowują czytelnika. Ta jednak zdecydowanie do takich nie należy - <b>nudna, przewidywalna, bez akcji, zarysowanych wyraziście bohaterów... podczas czytania miałam wrażenie, że czytam szkic książki, która miała potencjał. </b>Szkoda tylko, że doszło do wydania szkicu, a nie pełnowymiarowej powieści - z ciekawymi wydarzeniami, rozwiniętymi wątkami, barwnymi bohaterami. Pojawia się wątek miłosny, jakiś aspekt przyjaźni, niedokończonej książki, ekscentrycznej ciotki... pojawiają się... jak ziarenka maku. Prawie niewidoczne. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Thomas Montasser jest dziennikarzem i agentem literackim... niestety aż strach pomyśleć za wydanie jakich książek odpowiadał. Niestety w tym przypadku pod piękną okładką skrywa się bardzo nieciekawa, nudna historia do połknięcia w jeden wieczór - oczywiście... jeśli lubicie mdłe historie, w których znajdziecie parę ckliwych cytatów odnośnie istoty książki / literatury - ta książka może Wam przypaść do gustu. To nie jest powieść, która bardzo męczy - to po prostu pozycja, która literacko daje tyle co lektura ogłoszeń zamieszczonych w gazecie. Olbrzymie czytelnicze rozczarowanie - autor starał się stworzyć klimatyczną, ciekawą powieść, której akcja rozgrywałaby się w starej księgarni z dobrą literaturą, ale zdecydowanie zbyt wiele rzeczy po drodze mu nie wyszło. Warto pamiętać, że nie każda książka o książkach to od razu dobra powieść. <b>"Wyjątkowy rok" to strata czasu i pieniędzy. Nie polecam.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><u>Moja ocena: 2/10</u></b></div>
Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-24842643295479007122020-07-04T16:02:00.002+02:002020-07-04T16:02:50.813+02:00(719) Komiksowo: Loteria<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-YKgqzZ0tILk/XwCFOqZ7OWI/AAAAAAAAHws/-3lP73-h7n4Ic3cK-cL5-g3T06jRupM5gCLcBGAsYHQ/s1600/l.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-YKgqzZ0tILk/XwCFOqZ7OWI/AAAAAAAAHws/-3lP73-h7n4Ic3cK-cL5-g3T06jRupM5gCLcBGAsYHQ/s320/l.jpg" width="225" /></a></div>
Tytuł: Loteria<br />
Autor: Shirley Jackson<br />
Wydawnictwo Marginesy<br />
Stron 160<br />
<br />
<b>Krótki, mroczny, angażujący komiks, który mimo małej ilości słów w nim zawartych (a może właśnie dzięki temu?) wywołuje gęsią skórkę.</b> Uważny czytelnik domyśli się o co chodzi w tej krótkiej historii, ale i tak będzie czuł dreszczyk oczekiwania, który szybko przemienić może się w duszności spowodowane tym jak na małą społeczność wpływają tradycje, ugruntowane zwyczaje.<br />
<br />
27 czerwca, pogodny i słoneczny dzień, na placu zbierają się wszyscy mieszkańcy wioski. - To jedno zdanie zawiera w sobie esencję tej opowieści, ponieważ to tam, co roku, od nowa rozgrywa się historia miejscowej tradycji, oddziaływania małej społeczności - uwikłania w te relacje i historię. Do drewnianej skrzynki trafiają imiona wszystkich mieszkańców wioski, później jedno imię jest losowane... jednak w tej loterii nikt nie chce zostać wylosowany, a przegranym okazuje się cała społeczność.<br />
<br />
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-FaEZZ-RXW8M/XwCFn3zHv_I/AAAAAAAAHw8/NplpooKP35YneCkaHvl_fHt2ocDY_4cBgCLcBGAsYHQ/s1600/l1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="800" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-FaEZZ-RXW8M/XwCFn3zHv_I/AAAAAAAAHw8/NplpooKP35YneCkaHvl_fHt2ocDY_4cBgCLcBGAsYHQ/s320/l1.jpg" width="213" /></a><b>Miles Hyman, autor komiksowej "Loterii" specjalizuje się w komiksach i adaptacjach klasyki literackiej. "Loteria" jest adaptacją jednego z najsłynniejszych amerykańskich opowiadań XX wieku, które stworzyła jego babcia - Shirley Jackson. </b>Potencjalny sukces komiksowej "Loterii" i zainteresowanie czytelników nią oparte jest na trzech filarach: bycia adaptacją opowiadania Jackson, niesamowitej kresce i ilustracjom oraz przedmowie autora, która prawdopodobnie zawiera więcej słów niż sam komiks (mimo, że ma zaledwie 5 stron), a jednocześnie stanowi świadectwo pewnej literackiej i rodzinnej spuścizny.<br />
<b><br /></b>
<b>Gdy zainteresuje Was znikoma ilość słów pojawiająca się w tym komiksie, przypomnijcie sobie, że samo oryginalne opowiadanie także jest bardzo krótkie, a mimo to potrafi oddać drzemiące w nim emocje i wzbudzić niepokój.</b> Wrażenie niepokoju zostaje osiągnięte przez pojmowanie pewnego okrucieństwa jako czegoś zupełnie normalnego, stanowiącego element od lat kultywowanej tradycji, którą należy wspierać tak, aby nie wymarła. "Loteria" pokazuje konsekwencje społecznego konformizmu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-GqaV8l8ZwAg/XwCFYpdzy3I/AAAAAAAAHww/8AyMA3T9fYs5d8PBO8Mbl-gCxH0xW15GwCLcBGAsYHQ/s1600/l2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="800" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-GqaV8l8ZwAg/XwCFYpdzy3I/AAAAAAAAHww/8AyMA3T9fYs5d8PBO8Mbl-gCxH0xW15GwCLcBGAsYHQ/s320/l2.jpg" width="213" /></a></div>
<b>"Loteria" zdecydowanie nie jest komiksem do czytania, ale pozycją do oglądania. </b>Uważne przyjrzenie się stworzonym grafikom daje o wiele więcej czytelnikowi niż ta niewielka ilość okienek dialogowych. Podczas spotkań z komiksem zawsze jednym z najważniejszych czynników, które pozwalają mi określić na ile to zetknięcie z dziełem graficznym było owocne, udane - jest to czy emocje towarzyszące bohaterom i fabule są dla mnie jasne do odczytania. Szczególnie w sytuacji, gdy mam do czynienia z komiksem fabularnym, a nie popularnonaukowym. Hyman oddał te emocje w swoich ilustracjach fenomenalnie - tworząc aurę tajemniczości, oczekiwania, niepokoju, grozy, a przy tym pewnej sielskości małego miasteczka, w którym każdy każdego zna.<br />
<br />
<b>Komiks Hymana stanowi ciekawy wątek, ogniwo dyskusji dotyczącej konformizmu społecznego, usilnego kultywowania tradycji, sposobu funkcjonowania małej społeczności ściśle ze sobą powiązanej tradycją, węzłami krwi i wspólną historią. </b>Mimo swojej małej objętości stanowi pozycję, która rezonuje w czytelniku / oglądaczu po przeczytaniu / obejrzeniu. Stanowi idealne uzupełnienie lektury opowiadania Jackson, taką graficzną kropkę nad "i", ale nawet bez lektury tego opowiadania - daje czytelniczą satysfakcję związaną z zanurzeniem się w świat - nam, mam nadzieję, jak najbardziej odległy ideologicznie. Niesamowite kreska, budowanie napięcia rysunkami, przemawiające do wyobraźni odbiorcy obrazy... "Loteria" zasługuje na uwagę.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><u>Moja ocena: 8,5/10</u></b></div>
</div>
Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-91278201212156823072020-04-17T12:29:00.002+02:002020-04-17T13:09:44.911+02:00(718) Maska Afryki. Odsłony afrykańskiej religijności<div style="text-align: justify;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-qCjSI6bjN_k/XpmE1tuxhgI/AAAAAAAAHvM/4OKBaRTSfIk7adVfFzXsmKYDXymLhjnEwCLcBGAsYHQ/s1600/maska%2Bafryki.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-qCjSI6bjN_k/XpmE1tuxhgI/AAAAAAAAHvM/4OKBaRTSfIk7adVfFzXsmKYDXymLhjnEwCLcBGAsYHQ/s320/maska%2Bafryki.jpg" width="225" /></a>Tytuł: Maska Afryki. Odsłony afrykańskiej religijności</div>
<div style="text-align: justify;">
Autor: V.S.Naipul</div>
<div style="text-align: justify;">
Wydawnictwo Czarne</div>
<div style="text-align: justify;">
Stron 280</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Studiuję kulturoznawstwo, więc "Maska Afryki..." jako książka podróżnika, pisarza, noblisty, którego fascynują pogranicza kultur oraz świat dawnych wierzeń - wydawała się być pozycją dla mnie wprost idealną. Okazało się być jednak sporym czytelniczym rozczarowaniem. <b>Reportaż Naipula nie jest bardzo złą książką, jednak nie wprowadza w świat magii, wróżb i czarów w takim stopniu... w jakim oczekiwałabym tego od książki reklamowanej tak, a nie inaczej - posiadającej taką, a nie inną okładkę</b>. No i... nie ukrywajmy - język, sposób opowiadania autora także nie zachwycają, choć stara się często oddawać głos swoim rozmówcom. Więcej tu opowieści politycznych niż tych dotyczących bezpośrednio wierzeń. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Maska Afryki" miała być kopalnią wiedzy o afrykańskich wierzeniach - uszeregowaną, ciekawą, kompletną. Okazało się, że to <b>raczej zbiór zapisków z podróży, w dodatku z powtarzającymi się myślami autora...</b> Myślami, które sprawiły, że autor wzbudził moją lekką irytację. Noblista spotyka się z politykami, biznesmenami, naukowcami, szamanami, chrześcijanami, muzułmanami... no... z wieloma osobami. Nie ukrywa, że niektóre z tych spotkań są aranżowane właśnie z myślą o tym reportażu. Część z miejsc, które odwiedza także mają być ważnym wątkiem dla tej pozycji. W ten sposób autor pobudza ciekawość i zainteresowanie czytelnika... chwilę później okazuje się niestety, że autor zrezygnował z danego spotkania / odwiedzenia danego miejsca, ponieważ już mu się nie chciało / był zmęczony / bał się ile za to spotkanie będzie musiał zapłacić. Gdyby to była jednorazowa sytuacja - przymknęłabym oko, ale to się powtarzało... w ogóle wyczuwalna była jakaś niechęć autora względem poszukiwania, odkrywania. A może po prostu zmęczenie? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Autor odwiedza w "Masce Afryki" kilka afrykańskich państw - Ugandę, Ghanę, Nigerię, RPA i Wybrzeże Kości Słoniowej. </b>Z każdej z tych podróży uda się czytelnikowi wyciągnąć dla siebie coś interesującego, jednak bardzo niewiele w zakresie samych tradycyjnych afrykańskich wierzeń. Więcej znajdą w tym reportażu dla siebie osoby, które poszukują informacji geopolitycznych. Są w tym reportażu lepsze i gorsze rozdziały, jednak przeważają te drugie. <b>Spotkania autora nie idą po jego myśli, najczęściej nie dowiaduje się nic ciekawego i odkrywczego względem już posiadanej wiedzy... i co więcej nieuchronnie o tym czytelnika informuje - przez co "Maska Afryki" staje się tym bardziej książką niespełnionych nadziei.</b> Nie mam pretensji o to, że autor nie zdecydował się na pewne spotkania z powodu kosztów czy zmęczenia - informowanie o tym pokazuje jednak, że jest wiele furtek, których nie zdecydował się otworzyć... choć ich otwarcie zapowiadał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na moich półkach znajdują się jeszcze dwie pozycje tego autora: reportaż "Indie. Miliony zbuntowanych" oraz powieść "Masażysta cudotwórca" - obie te książki bardzo mnie interesują, ale po tym nieudanym czytelniczym spotkaniu... wiem, że będą musiały jeszcze trochę na swoją kolej poczekać. "Maska Afryki" jest dla mnie rozczarowaniem - były momenty, w których była naprawdę interesująca i czytałam ją z dużym zaciekawieniem, jednak przeważało takie poczucie zmęczenia materiałem... Dodatkowo mam wrażenie, że <b>Naipul w tej książce nie przekazuje nic ważnego, nawet nie zarysowuje stanu mentalnego mieszkańców Afryki i ich wierzeń.</b> Jeśli jesteście zainteresowani tradycyjnymi afrykańskimi wierzeniami - zdecydowanie nie polecam, jeśli interesują Was zapiski z podróży po Afryce... sami przemyślcie, ale rewelacji się nie spodziewajcie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i><u>Moja ocena: 5,5/10</u></i></b></div>
Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-16025912527273896212020-03-29T14:59:00.005+02:002020-03-29T15:01:53.648+02:00(717) Przeciwnik<div style="text-align: justify;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Cevq9FceGEw/XoCbZImHeFI/AAAAAAAAHts/8ehITpKEBa0lwGvorutxKXpLBafT7sVywCLcBGAsYHQ/s1600/przeciwnik.jpg" imageanchor="1" style="-webkit-text-stroke-width: 0px; clear: left; color: #0066cc; float: left; font-family: Times New Roman; font-size: 16px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; letter-spacing: normal; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; orphans: 2; text-align: center; text-decoration: underline; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; word-spacing: 0px;"><img border="0" data-original-height="1132" data-original-width="709" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-Cevq9FceGEw/XoCbZImHeFI/AAAAAAAAHts/8ehITpKEBa0lwGvorutxKXpLBafT7sVywCLcBGAsYHQ/s320/przeciwnik.jpg" width="200" /></a>Tytuł: Przeciwnik<br />
Autor: Emmanuel Carrere<br />
Wydawnictwo Literackie<br />
Stron 200</div>
<div style="text-align: justify;">
Jean - Claude jest mordercą. Zabił swoją żonę, siedmioletnią córeczkę, pięcioletniego synka. Zabił również swoich rodziców. Zamordował, a potem próbował to ukryć - pozorując nieszczęśliwy wypadek. Nie udało mu się jednak zabić samego siebie, a potem przekonać śledczych, że sam jest ofiarą. Zostawił karteczkę "Banalny wypadek, niesprawiedliwość mogą wywołać szaleństwo. Wybaczcie mi". Jego sprawa wstrząsnęła opinią publiczną we Francji, wzbudziła także wiele emocji w autorze bestsellerowego "Królestwa". Emmanuel Carrere postanowił przyjrzeć się bliżej nie tyle samej sprawie, co postaci oskarżonego. Pragnął zrozumieć, co sprawiło, że lubiany i szanowany w społeczności mężczyzna, kochający mąż, ojciec i syn dopuszcza się tak okrutnej zbrodni. Odpowiedź jest krótka: słabości, kłamstwo i lęk - tytułowy "przeciwnik". </div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Cevq9FceGEw/XoCbZImHeFI/AAAAAAAAHts/8ehITpKEBa0lwGvorutxKXpLBafT7sVywCLcBGAsYHQ/s1600/przeciwnik.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"></a><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Emmanuel Carrere to pisarz, którego prozę pokochałam za sprawą „Królestwa” – monumentalnej książki o historii chrześcijaństwa. Ona uświadomiła mi fenomen tego zjawiska. „Przeciwnik” jest zupełnie innym utworem. Trudno uznać go za powieść, choć opowiada historię wielkiego kłamstwa, które doprowadziło do okrutnej zbrodni. Przez niektórych jest uznawany za książkę głęboko chrześcijańską, bo pokazującą jak łatwo zło – czasami za sprawą jednego niewłaściwego kroku – może wejść do naszego życia. Dla mnie jest to pozycja, która budzi w człowieku wiele pytań i wątpliwości… zarazem pozwala poznać odrobinę lepiej autora „Królestwa”.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>To bardzo ciekawa książka pokazująca jak łatwo jest kłamać i oszukiwać, jak niewiele potrzebne jest aby doprowadzić człowieka do zbrodni i obłędu, a przede wszystkim… jak wiele możemy nie wiedzieć o swoich bliskich, sąsiadach, znajomych.</b> Jean - Claude przez 20 lat udawał, że jest lekarzem, cenionym pracownikiem WHO, że prowadzi ważne badania. Wyjeżdżał w delegacje, dobrze zarabiał, znał cenione w świecie nauki postacie. To wszystko okazało się jednak kłamstwem, a Jean - Claude oszustem - choć na pewno nie... pospolitym. Jego historia zaczęła się niewinnie. Nie zdał jednego egzaminu na studiach, zaczął kłamać, nie skończył studiów, nigdy nie pracował i jak się później okazało nie zarabiał. Stworzył całą sieć kłamstw, która przez prawie 20 lat pozwalała mu bez problemu oszukiwać najbliższych, funkcjonować i żyć na dobrym poziomie... jako skromny, dosyć cichy, ale dobry człowiek. Nie chcę Wam zbyt wiele zdradzać, ale ta historia naprawdę porusza. Sąd przyglądając się całej sprawie był w szoku jakim cudem jego kłamstwa nie wyszły wcześniej na jaw. Jean - Claude był przekonujący, z pozoru pewny siebie... w rzeczywistości wiedział jednak jak bardzo jego kłamstwo jest kruche, odczuwał ogromną presję i strach. I niestety te wszystkie emocje uległy zbyt dużej kumulacji, a gdy grunt zaczął mu drżeć pod nogami... uznał, że wyjście jest tylko jedno.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Podczas lektury zostajemy skonfrontowani z jego życiem pełnym łgarstw, ale także z opiniami najbliższego otoczenia, z rozprawą sądową, z funkcjonowaniem skazanego w więzieniu. Wbrew pozorom to właśnie te ostatnie fragmenty książki dotyczące życia za kratkami - poruszyły mnie najbardziej, pobudziły najwięcej emocji. Jedną z tych emocji było dogłębne oburzenie. To nie jest jedna z tych książek, o których po przeczytaniu szybko się zapomina - jest na to zbyt mocna i zbyt prawdziwa. Psychiatrzy uznali, że Jean - Claude nie jest osobą chorą psychicznie. Bardzo możliwe, że faktycznie nie jest. W mojej opinii osobą do cna toksyczną, która sama nie wie kiedy kłamie, bo czyniła to notorycznie - z kłamstwa uczyniła sposób na życie i jak sama niekiedy wskazuje - czasami nawet nie pamięta co stało się naprawdę, a co było kłamstwem i pasowało do zgrabnie ułożonej historii. Kłamstwo stało się silniejsze od Jean - Claude.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Carrere z początku, podczas lektury, wzbudził we mnie bardzo mieszane uczucia. Mam wrażenie, że jego chęć kontaktu z mordercą - potrzeba jego zrozumienia i współczucie mu okazywane były niezdrowe - żeby nie powiedzieć - chore. Nie potrafiłam się z tym zupełnie utożsamić. Potem na szczęście ta łaskawość autora dla Jean - Claude zmalała. "Przeciwnik" nie jest owocem pracy kilku tygodni, ale kilku lat - odczuwa to czytelnik. Z czasem podejście autora nie zmienia się na jakieś negatywne, pełne niechęci, ale odsłania się dużo większa dojrzałość. <b>Dla mnie "Przeciwnik" jest owocem właśnie dojrzałości i rzetelności autora. Zresztą stanowił punkt zwrotny w jego literackiej karierze</b>, przez wielu nazywany był francuskim odpowiednikiem "Z zimną krwią" Capote.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Carrere stworzył portret człowieka psychicznie zdegradowanego, uwikłanego w spirali kłamstwa i wątpliwości… Niespełna 200 stron świetnej literatury. Carrere pisze wybitnie i "Przeciwnik" jest dla mnie tego kolejnym dowodem. Po lekturze tej książki mam poczucie zaspokojonej ciekawości - przekonanie, że wszystko co powinnam o historii tego kłamstwa i morderstw wiedzieć - wiem. Jest to dla mnie bardzo spójne i ciekawie napisane. "Przeciwnik" we Francji został wydany po raz pierwszy ponad 20 lat temu, w Polsce jest to jego kolejne wydanie - tym razem w tłumaczeniu Grażyny Majcher. Pełno w tej pozycji emocji i to co bardzo mi się spodobało, to fakt, że ostatecznie autor czytelnikowi pozostawia decyzję do opinii moralnej dotyczącej bohatera. <b>Interesująca, ważna i wzbogacająca lektura. Bardzo polecam.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b></b><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jean - Claude zamordował swoją rodzinę w 1993 roku. Niecały rok temu wyszedł na wolność.</div>
<div style="text-align: justify;">
W 2001 roku na ekrany kin trafił nakręcony na podstawie książki film "Przeciwnik".</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><u>Moja ocena: 8/10</u></b></div>
Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-49640162783369015712019-11-30T20:38:00.002+01:002019-11-30T20:38:25.033+01:00(716) Trzy nie do końca udane pierwsze razy - Nesbo, Knapp i Masterton<div style="text-align: justify;">
<b>Pierwszy raz... z nowym pisarzem. Cielesny kontakt z jego książką, mentalny z językiem i słowami - takich "razów" się nie zapomina. </b>To one w dużej mierze decydują o tym jak dalej rozwinie się nasza znajomość, a raczej czy w ogóle będzie ona kontynuowana. Tak więc w moim życiu pojawili się trzej nowi panowie - Jo Nesbo, Radek Knapp oraz Graham Masterton. Przyznaję - nie poznałam ich w tej najlepszej literackiej formie ani też w największych gabarytach. Każda z tych książek nie miała bowiem więcej niż 200 stron. Tak więc dziś będzie wyjątkowo krótko - krótko o krótkich niewypałach. Na pierwszy ogień pójdzie Jo Nesbo… </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ePWOS2PdmK0/XeFnCvVHSmI/AAAAAAAAHsQ/5CQ9uJmBoe4vRZLsXb5O6cfZP80rSyyeACLcBGAsYHQ/s1600/krew%2Bna%2B%25C5%259Bniegu.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="456" data-original-width="300" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-ePWOS2PdmK0/XeFnCvVHSmI/AAAAAAAAHsQ/5CQ9uJmBoe4vRZLsXb5O6cfZP80rSyyeACLcBGAsYHQ/s320/krew%2Bna%2B%25C5%259Bniegu.jpg" width="210" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Tytuł: Krew na śniegu </div>
<div style="text-align: justify;">
Autor: Jo Nesbo </div>
<div style="text-align: justify;">
Wydawnictwo Dolnośląskie </div>
<div style="text-align: justify;">
Stron 164</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jedna z moich koleżanek w gimnazjum szaleńczo zaczytywała się w powieściach Nesbo - ja pozostawałam na nie obojętna. Na półce co prawda znalazła się jedna czy dwie pozycje tego autora, ale nie chciałam wchodzić w nową serię - a tym samym zapoznawać się z żadną z książek, wchodzących w skład cyklu o Harrym Hole'u. Wizyta w antykwariacie i wydane trzy złote sprawiły, że w moje ręce wpadła powieść "Krew na śniegu" - zupełnie inny bohater, <b>krótka historia... jednak nie coś idealnego na "pierwszy raz". </b>Największą zaletą tej powieści Nesbo jest bowiem jej zakończenie - zaskakujące, świetne, a przez to ratujące tę powieść. <b>To właśnie te kilka ostatnich stron sprawia, że nie żałuję, że nie odłożyłam tej książki w połowie... tak jak mi to przeszło przez myśl.</b> (Szczerze mówiąc... już po kilkunastu stronach chciałam ją puścić dalej w świat). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Główny bohater "Krwi na śniegu", Olav jest płatnym mordercą - bez rodziny, przyjaciół i nadziei na ich posiadanie. Jest dobry w swoim fachu, jednak posiada pewne zahamowania. Jednym z nich jest bez wątpienia to, że zakochał się od pierwszego wejrzenia w kobiecie, którą miał zabić. Kobiecie, która dodatkowo jest żoną jego szefa, od którego dostał zlecenie na to konkretne morderstwo. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Nesbo napisał nieskomplikowaną historię, która jest (poza ścisłym zakończeniem powieści) bardzo przewidywalna. Językowo? To lekkie czytadło. </b>Ot, takie do przeczytania w jeden wieczór. Autor gdzieś próbował się pokusić o głębsze przybliżenie sylwetki Olava - trochę próbował zabawić się w psychologa, ale to nie wyszło. Sama postać Olava także nie zyskała mojej sympatii. Gdyby nie to, że jest płatnym mordercą... stwierdziłabym, że to takie przysłowiowe "ciepłe kluchy". Z drugiej strony on sam jako narrator pierwszoosobowy to przyznawał. Wskazywał na to, że nie pasuje do końca do profilu płatnego mordercy - delikatność ścierała się w nim z posturą i fizycznymi możliwościami oraz oczekiwaniami formułowanymi przez innych. Jest zarazem mało bystrym bohaterem, przez to bardzo charakterystycznym, a jednak takim, z którym na dłuższą metę nie da się wytrzymać zbyt długo. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>"Krew na śniegu" nie zraziła mnie do Nesbo - podświadomie czułam, że nie będzie to historia na tyle angażująca jak te z cyklu o Harrym. Jednak... "Krew na śniegu" to nic więcej niż czytadło.</b> To historia, w której zawarte zostało trochę intrygi, akcji, romansu, a autor pokusił się także o mały rys psychologiczny bohatera, który wyjaśnia motywy jego postępowania. Nie mniej - "Krew na śniegu" nie jest książką, którą polecam.<b> To akceptowalna historia, z ciekawym zaskoczeniem, które ratuje całość, jednak to za mało, żeby poświęcić jej chociaż o krztę więcej uwagi... </b>Czy wrócę do Nesbo? W przyszłości na pewno, jednak sięgnę wtedy po coś bardziej sprawdzonego, co da mi szansę na odczucie większej czytelniczej satysfakcji. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Moja ocena: 5/10</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: right;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ULgZtT4EEPs/XeFvUWwQ1CI/AAAAAAAAHsc/Wy5kAqnUqm4zh8tuAXe0wmc_8H4PuMCawCLcBGAsYHQ/s1600/instrukcja.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="320" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-ULgZtT4EEPs/XeFvUWwQ1CI/AAAAAAAAHsc/Wy5kAqnUqm4zh8tuAXe0wmc_8H4PuMCawCLcBGAsYHQ/s320/instrukcja.jpg" width="204" /></a>Tytuł: Instrukcja obsługi Polski</div>
<div style="text-align: right;">
Autor: Radek Knapp</div>
<div style="text-align: right;">
Wydawnictwo Carta Blanca</div>
<div style="text-align: right;">
Stron 126</div>
<div style="text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Radek Knapp jest Polakiem, który od 12. roku życia mieszka w Austrii. Jest znany wśród polskich czytelników przede wszystkim jako autor, zekranizowanej powieści "Lekcje Pana Kuki". "Instrukcja obsługi Polski" to coś na kształt reportażu, przeczytanego przeze mnie z czystej ciekawości i nieprzesądzający niczego w temacie pt. Czytać "Lekcje Pana Kuki" czy jednak nie czytać? Byłam ciekawa spojrzenia osoby, w pewien sposób związanej z Polską, a jednak od niej oddalonej - co uzna za ważne i szczególnie interesujące? Nie tylko w temacie zabytków, jedzenia, ale przede wszystkim polskiej mentalności. To na pewno pozycja napisana z dużym dystansem ze strony autora, a także sporą dawką ironii, która pozwala autorowi opowiedzieć z przymrużeniem oka o stereotypach dotyczących Polaków, Polsce przed transformacją, w jej czasie, a także po niej.<b> Nie jest to jednak zdecydowanie dobra i warta uwagi pozycja. </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b></b><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To zbiór felietoników, które dla polskiego czytelnika nie będą ciekawe. A dla niemieckojęzycznego? Uważam, że mogą być dosyć krzywdzące, niesprawiedliwe... dla odbioru Polski i Polaków, bo niewiele jest w tej książce poważnych i wartościowych treści. Chciałabym, żeby turyści przyjeżdżający do nas z krajów niemieckojęzycznych nie natykali przed podróżą na takie pozycje.<b> Bo problem z tą pozycją jest jeden i to bardzo duży: Polacy będą zmęczeni tym ciągłym naśmiewaniem się z sytuacji, które znamy jak np. elektryk, który prowadzi Polskę ku wolności... - z czytania o sytuacjach, w których nie ma nic zaskakującego ani odkrywczego, a obcokrajowiec, który natrafi na tę pozycję - będzie przez ponad 120 stron czytał jedynie o przywarach Polaków... i summa summarum - również nie wyciągnie nic wartościowego z tej pozycji, chyba że bardzo zafałszowany obraz Polski i jej mieszkańców.</b> Brakuje w tej książce dziennikarskiego zacięcia i przede wszystkim faktografii! To nie są wartościowe treści o polskiej kulturze czy mentalności. To krótkie, niewnoszące nic nowego felietoniki? Zapiski? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wiadomo - jak każdy naród mamy swoje stereotypy (prawdziwe lub nie), które nas dotyczą. Jednak przedstawianie zbiorowości tylko w taki sposób, w dodatku przez autora - Polaka - jest żenujące. Tym bardziej, że<b> nie stoi za tym nawet dobry warsztat pisarski... przez większość czasu miałam wrażenie, że autor usiadł i napisał tę książkę w kilka godzin - bez żadnego planu i większego namysłu</b>. Nie ma w niej nic odkrywczego, jest płytka, słabo napisana, a humor autora i przekonania do mnie zupełnie nie trafiły. Umieszczanie tej książki w księgarniach na półce "reportaż" jest dla niej wielką nobilitacją, ale dla pozycji z nią sąsiadujących obrazą. Zdecydowanie nie polecam. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Moja ocena: 3/10</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: left;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/--i7BtXpw0OY/XeLD0xk748I/AAAAAAAAHso/Ii2x0y8tS-U6UUlgVRrPlU0dNLjKdZ4igCLcBGAsYHQ/s1600/szata%25C5%2584skie%2B.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="250" data-original-width="157" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/--i7BtXpw0OY/XeLD0xk748I/AAAAAAAAHso/Ii2x0y8tS-U6UUlgVRrPlU0dNLjKdZ4igCLcBGAsYHQ/s320/szata%25C5%2584skie%2B.jpg" width="200" /></a></div>
Tytuł: Szatańskie włosy</div>
<div style="text-align: left;">
Autor: Graham Masterton</div>
<div style="text-align: left;">
Wydawnictwo Albatros </div>
<div style="text-align: left;">
Stron 176</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Z tą powieścią sytuacja jest dosyć specyficzna, bo doskonale wiedziałam (tu akurat zrobiłam research), że jest to jedna z najgorszych powieści Mastertona </b>- nie oczekiwałam po niej niczego wielkiego i nic takiego również nie otrzymałam. <b>To dosyć tandetna, infantylna powieść - horror, która może przerazić jedynie dziesięcio-, jedenastolatków</b>. Jednak ten tkwiący w niej kicz, to było coś co akurat tamtego upalnego dnia, kiedy ją czytałam... było mi potrzebne. Bo to właśnie taka lektura do czytania na plaży, a nie w okresie Halloween, kiedy chcemy poczuć dreszczyk emocji. Jest w niej tak dużo absurdów, że na myśl o tym na mojej buzi pojawia się uśmiech. Uwaga: szatańskie włosy atakują. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kelly, główna bohaterka "Szatańskie włosów" jest uczennicą w salonie fryzjerskim słynnego stylisty. Do jednych z jej zadań należy oczywiście sprzątanie włosów i znoszenie toreb z nimi do piwnicy. Pewnego dnia zaczynają się ruszać, przybierać dziwne kształty,. Pewnego dnia także na jej ramieniu pojawiają się kolorowe włosy, których nie jest w stanie się w żaden sposób pozbyć. Nikt nie potrafi jej odpowiedzieć na pytanie skąd się wzięły... Kelly zaczyna podejrzewać u siebie jakąś chorobę. ale lekarze także nie potrafią jej pomóc. To nie koniec "dziwności" w jej życiu. W zagadkowych okolicznościach zaczynają ginąć osoby, które w jakiś sposób były związane z jej szefem, a ona sama nabiera nadludzkiej wręcz siły... Poznaje także nowego chłopaka, który jest gotowy pomóc zmierzyć jej się z demonami wkraczającymi w jej życie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>To nie jest bardzo zły horro. Sam pomysł na fabułę, wątek "władcy much" był dosyć intrygujący, tylko potem jakoś zrobiło się tak bardzo absurdalnie, a przez to kiczowato. </b>Ale... nawet czasami udało się autorowi wprowadzić nutę napięcia i niepokoju. Co prawda - im dalej w las, tym było gorzej, ale to było 176 stron niezłej (a może raczej nietragicznej?) rozrywki, która nie została o dziwo zdominowana przez wątek miłosny - za co autorowi należy się plus. Sama fabuła była przewidywalna, ale Masterton niekiedy na tyle dobrze wykreował klimat tej powieści, że nie rzucało się to tak bardzo w oczy. (No i można było poczuć niekiedy włosy w przełyku... od ogromu włosów w książce).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>"Szatańskie włosy" są baaaardzo prostą książką, która u dorosłego czytelnika, który przeczytał choć jeden dobry horror lub obejrzał chociaż taki film nie wywoła gęsiej skórki</b>. To zdecydowanie nie jest jedna z tych powieści, po których przeczytaniu będziemy bali się pójść sami do toalety. Także... na spokojnie - można czytać w każdych warunkach. W "Szatańskich włosach" mamy jednak do czynienia z tym rodzajem kiczu, który może być odrobinę fascynujący. Oczywiście - to nie jest pozycja, do której kiedykolwiek wrócę, jednak w tej całej otoczce kiczu, olbrzymiej prostoty - na pewien sposób... podobała mi się. Nie traktuję jej jako złej powieści Mastertona, ale jako dobrą młodzieżówkę - bo to jedynie wśród młodych czytelników może znaleźć poklask i uznanie. <b>Dla mnie jest bardzo przeciętna... choć... jest w niej coś ujmującego. </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b></b><br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Moja ocena: 5/10</b></div>
Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-76348262221774705762019-11-25T22:04:00.000+01:002019-12-01T17:54:37.466+01:00(715) Komiksowo: Artemizja & Pasja Artemizji<div style="text-align: justify;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-5SY_HOFcYA8/Xdrf0v7-6xI/AAAAAAAAHq0/ds8bhwSnBfIp9BcIZ5gQRXVgRvRD2zfVgCLcBGAsYHQ/s1600/f6239c641c898fa3e34a5ccc7d932c47_full.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; color: #0066cc; float: left; font-family: "times new roman"; font-size: 16px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; letter-spacing: normal; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: center; text-decoration: underline; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; word-spacing: 0px;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1205" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-5SY_HOFcYA8/Xdrf0v7-6xI/AAAAAAAAHq0/ds8bhwSnBfIp9BcIZ5gQRXVgRvRD2zfVgCLcBGAsYHQ/s320/f6239c641c898fa3e34a5ccc7d932c47_full.jpg" width="241" /></a>Tytuł: Artemizja</div>
<div style="text-align: justify;">
Autor: Nathalie Ferlut & Tamia Baudouin</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-5SY_HOFcYA8/Xdrf0v7-6xI/AAAAAAAAHq0/ds8bhwSnBfIp9BcIZ5gQRXVgRvRD2zfVgCLcBGAsYHQ/s1600/f6239c641c898fa3e34a5ccc7d932c47_full.jpg" imageanchor="1" style="-webkit-text-stroke-width: 0px; clear: left; color: #0066cc; float: left; font-family: Times New Roman; font-size: 16px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; letter-spacing: normal; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; orphans: 2; text-align: center; text-decoration: underline; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; word-spacing: 0px;"></a><a href="https://1.bp.blogspot.com/-5SY_HOFcYA8/Xdrf0v7-6xI/AAAAAAAAHq0/ds8bhwSnBfIp9BcIZ5gQRXVgRvRD2zfVgCLcBGAsYHQ/s1600/f6239c641c898fa3e34a5ccc7d932c47_full.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"></a>Wydawnictwo Marginesy </div>
<div style="text-align: justify;">
Stron 96</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Artemizja Gentileshi była jedną z pierwszych malarek w Europie. </b>W 1616 roku jako pierwsza kobieta została przyjęta do elitarnej Akademii Sztyki, tym samym zyskała nie tylko pozycję, ale przede wszystkim prawa dostępne do tej pory jedynie dla mężczyzn. Jej najsławniejszy obraz "Judyta zabijająca Holofernesa"... zaskoczył wszystkich swą brutalnością i wulgarnością. Dotąd kobiety mogły malować jedynie martwą naturę, pejzaże. Miały problem z kupnem chociażby materiałów do malowania... Nie mogły zarabiać na swoich obrazach, a nawet ich podpisywać. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Osiągnęła sukces, jaki w tamtym czasie był niemożliwy do osiągnięcia przez kobietę. Droga do tego była jednak bardzo długo i trudna. Ojciec Artemizji - Orazio należał do jednego z uczniów Caravaggio, który w tamtym czasie zaczynał osiągać pozycję jednego z najważniejszych artystów epoki. Nigdy nie osiągnął sławy swojego mentora, jednak wraz z synami utrzymywał się do końca życia właśnie z malarstwa... Malarstwo było wielkim marzeniem Artemizji, choć w pracowni odpowiadała jedynie za mycie pędzli i przygotowywanie materiałów. Jej ojciec, z którym miała bardzo skomplikowane relacje oddał ją pod opiekę przyjaciela... ten gwałcił ją i wykorzystywał... W sądzie Artemizja była wyśmiewana i poniżana... stała się pionkiem w ojcowskich rozgrywkach. Jednak nie tylko wtedy musiała walczyć o swoją godność i sprawiedliwość... </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-5LasFB6GYjE/XdwC7j2wbeI/AAAAAAAAHrA/9LXoGSObpRcVpdzUluS13hHSNaXXN26qQCLcBGAsYHQ/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="815" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-5LasFB6GYjE/XdwC7j2wbeI/AAAAAAAAHrA/9LXoGSObpRcVpdzUluS13hHSNaXXN26qQCLcBGAsYHQ/s320/3.jpg" width="289" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Obraz "Judyta zabijająca Holofernesa" już od dawna funkcjonował w mojej kulturowo - artystycznej rzeczywistości. Przemawiał do mnie siłą swojego wyrazu, jednak nigdy nie zagłębiałam się w biografię jego autorki. </b>Ta sytuacja uległa zmianie, gdy w moje ręce wpadł komiks wydany przez wydawnictwo Marginesy*… ujął mnie swoją kreską i wyrazistością z jaką zostały ukazane emocje. To jeden z tych komiksów, które poznaje się z wypiekami na twarzy, gorącym oczekiwaniem i zaciekawieniem odnośnie tego co będzie dalej. To świetne dzieło zarówno pod względem fabularnym, narracyjnym jak i graficznym. Emocje, emocje i jeszcze raz emocje. <b>Niesamowita historia, która została świetnie oddana... wraz ze wszystkimi odcieniami szarości kryjącymi się w ludzkiej psychice.</b> Nawet teraz... pisząc tę recenzję, wertuję "Artemizję" i grafiki w niej zamieszczone uderzają mnie równie mocno i przypominają wszystkie emocje, które zostały ukazane w tej historii. Historii kobiety, która zdecydowała się walczyć o siebie. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-g6HdTcbONoc/XdwDNzgJZHI/AAAAAAAAHrQ/MhxmZ5Pu12kGJZYBuPC5t6oZYe9K3TvRQCLcBGAsYHQ/s1600/2.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1578" data-original-width="1200" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-g6HdTcbONoc/XdwDNzgJZHI/AAAAAAAAHrQ/MhxmZ5Pu12kGJZYBuPC5t6oZYe9K3TvRQCLcBGAsYHQ/s640/2.png" width="486" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-rOfOZBfOYlU/XdwDPafRdGI/AAAAAAAAHrY/BPIDhHS7Zd4179Rcy9FJz2iV-3qAMN1uACLcBGAsYHQ/s1600/5.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1578" data-original-width="1200" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-rOfOZBfOYlU/XdwDPafRdGI/AAAAAAAAHrY/BPIDhHS7Zd4179Rcy9FJz2iV-3qAMN1uACLcBGAsYHQ/s640/5.png" width="486" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Nathalie Ferlut (która była odpowiedzialna za scenariusz) oraz Tamia Baudouin (odpowiedzialna za rysunki) stworzyły razem komiks, który uderza swą wyrazistością. </b>Wszystko w nim jest intensywne, a jednocześnie bardzo sugestywne. Obrazy mówią niekiedy więcej niż wypowiedziane słowa. Ważny jest każdy gest, zmarszczenie czoła bohaterów... i co najważniejsze wszystkie one zostały przez Baudouin zobrazowane. Z połączenia ich wspólnej pracy powstała dopracowana w najmniejszym nawet szczególe, bardzo poruszająca, opowieść o dorastaniu bez matki, dziwnych relacjach z ojcach, trudnym i bolesnym wkraczaniu w dorosłość i walce o samą siebie, a później także o swoją córkę. T<b>o walka o godność w świecie, w którym słowo kobiety ma marginalne znaczenie (o ile w ogóle jakieś ma...)</b>. A kobieta - malarz? To po prostu wymysł... dziecięce mrzonki, które są bardzo trudne do zrealizowania. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>W tym komiksie zachwyca przede wszystkim sposób wykreowania postaci tytułowej bohaterki: to silna, niezależna i bardzo charakterna kobieta, w którym nie ma wątpliwości, przejmującego strachu, poczucia bezsilności nawet w chwilach największych prób.</b> Nawet gdy jest uwikłana w upokarzający proces o gwałt, w skomplikowane relacje z ojcem... jest niesamowicie silna. Jej postać, tak jak i całą historię poznajemy za sprawą retrospektyw, wspomnień osoby, która jedynie po części w nich osobiście uczestniczyła... istnienie pośrednika w poznawaniu tej historii sprawia, że między odbiorcami a główną bohaterką zostaje wytworzony swego rodzaju dystans, który sprawia, że Artemizja staje się po trochu dla nas postacią mityczną, szanowną matroną, do której nie mamy bezpośredniego dostępu. Ale to nie są negatywne odczucia. To dodatkowo wzmacnia wydźwięk tej postaci.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-RflMiJZXtGQ/Xdwf8iytTlI/AAAAAAAAHrw/rTmnBNiobToI-eTfbZK7fkloiDdhCi-2wCLcBGAsYHQ/s1600/1.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1578" data-original-width="1200" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-RflMiJZXtGQ/Xdwf8iytTlI/AAAAAAAAHrw/rTmnBNiobToI-eTfbZK7fkloiDdhCi-2wCLcBGAsYHQ/s640/1.png" width="486" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-905AkMwb_hY/Xdwf8uDdjCI/AAAAAAAAHr0/eI4Au7uRpbM69gyfkqbRRLl1jzvemfJ3QCLcBGAsYHQ/s1600/4.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1578" data-original-width="1200" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-905AkMwb_hY/Xdwf8uDdjCI/AAAAAAAAHr0/eI4Au7uRpbM69gyfkqbRRLl1jzvemfJ3QCLcBGAsYHQ/s640/4.png" width="486" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<b></b><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>"Artemizja" jest ciekawym komiksem, którego największym atutem jest zarys postaci głównej, bohaterki o bardzo silnej osobowości, która jest gotowa walczyć o swoją godność i przyszłość. </b>Retrospektywny sposób narracji jednocześnie pozwala wytłumaczyć czytelnikom, dlaczego np. relacje z ojcem nie zostały głębiej zarysowane. Opowieść o Artemizji Gentileshi odsłania przed czytelnikami najważniejsze wątki jej biografii, dochodzenia do miana pierwszej i zarazem największej barokowej malarki (dodatkowo na końcu komiksu znajduje się dwustronna notatka biograficzna). <b>To krótka opowieść o niesamowitej i zdeterminowanej kobiecie, opowiedziana w bardzo niewymuszony sposób, a jednocześnie z ogromnym uznaniem dla jej talentu, sztuki i biografii. Pozycja genialna zarówno graficznie jak i narracyjnie. Zdecydowanie godna uwagi.<br /><br />Ocena: 10/10</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
*Wszystkie grafiki pochodzą ze strony Wydawcy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
* * *</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-1f3tHnH15ZI/Xdw8bJNNYyI/AAAAAAAAHsE/g2E1eT5Rbn8RCccehCL8XSl2HB2iYRbpACLcBGAsYHQ/s1600/pasja.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="226" data-original-width="150" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-1f3tHnH15ZI/Xdw8bJNNYyI/AAAAAAAAHsE/g2E1eT5Rbn8RCccehCL8XSl2HB2iYRbpACLcBGAsYHQ/s320/pasja.jpg" width="212" /></a>Tytuł: Pasja Artemizji</div>
<div style="text-align: justify;">
Autor: Susan Vreeland</div>
<div style="text-align: justify;">
Wydawnictwo Marginesy</div>
<div style="text-align: justify;">
Stron 384</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Po przeczytaniu komiksu "Artemizja" przechadzając się wzdłuż półek z książkami w salonie... i zastanawiając się co przeczytać w dalszej kolejności mój wzrok padł na książkę "Pasja Artemizji". </b>Nigdy wcześniej się jej nie przyglądałam z bliska... zakupiona kilka lat wcześniej w antykwariacie za złotówkę, kurzyła się na półce i czekała aż nadejdzie jej chwila. Swoją drogą sama byłam zaskoczona, że ta chwila nadeszła... jednak <b>po przeczytaniu komiksu o barokowej malarce - był to wybór w pełni intuicyjny i uzasadniony. </b>Chciałam dowiedzieć się o głównej bohaterce czegoś więcej - poznać jeszcze lepiej jej emocje, relacje z ojcem, historię gwałtu, małżeństwa... dążenia ku spełnieniu marzenia. <b>"Pasja Artemizji" autorstwa Susan Vreeland stanowiła dla mnie rozszerzenie historii przedstawionej w komiksie i dlatego odebrałam ją pozytywnie. Komiks dał mi podwaliny, które sprawiły, że mogłam poczuć się zainteresowana zaprezentowaną historią... a jednocześnie sprawił, że w jego blasku, w mojej pamięci - powieść Susan Vreeland została odrobinę przyćmiona. </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b></b><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>"Pasja Artemizji" to dobra powieść, takie trochę czytadło?</b> Fabuła jest taka sama jak losy Artemizji w komiksie, jednak tu mamy szansę poznać bohaterkę z "pierwszej ręki" - bo też mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową. <b>Z tym, że w tym przypadku postać głównej bohaterki nie jest tak uwodzącą swoim charakterem.</b> Jest cicha, trochę nieśmiała i walczy o siebie, jednak ja wolę tę Artemizję z komiksu - która jawi się jako heroiczna bohaterka, a przynajmniej tak jest odbierana przez innych. Tu tego heroizmu nie ma. Jest za to bardzo dobre oddanie realiów historycznych, obyczajowych, takie codziennego życia, ludzkiej mentalności. I w sumie przez to może wydawać się, że także sama główna bohaterka wydaje się realniejsza niż w komiksie... jest bardziej świadoma ograniczeń czasów, w których przyszło jej żyć i jest kobietą o mentalności, która bardziej do tamtych czasów pasuje. Oczywiście - walczy o siebie, jednak nie czuć w tym takiej brawury jak w przypadku komiksu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale... mnie właśnie ta brawurowość bohaterki w komiksie najbardziej uwiodła. <b>To co otrzymujemy zarówno w przypadku komiksu jak i powieści to interpretacja biografii wybitnej malarki. Jako interpretacja swą barwnością (w znaczeniu dosłownym jak i potocznym) zdecydowanie bardziej przemawia do mnie graficzne zobrazowanie losów Artemizji. </b>Jednocześnie powieść Vreeland może stanowić uzupełnienie komiksowe (które jednak nie jest konieczne). Autorka położyła bowiem nacisk na kwestię małżeństwa Artemizji, jej samotnego życia, próby pogodzenia sztuki i macierzyństwa, a także relacjach z ojcem. Możemy bardzo dobrze przyjrzeć się dojrzewającej Artemizji, a także malowniczym sceneriom Włoch.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Nie można mieć nic do zarzucenia językowi tej powieści - Susan Vreeland na co dzień wykłada na kursach literatury angielskiej, kreatywnego pisania i historii sztuki... to wszystko widać w tej pozycji.</b> Mam wrażenie, że gdybym nie znała komiksu to odebrałabym tą powieść o wiele pozytywniej. Jednak... sama historia Artemizji Gentileshi nie jest mi na tyle bliska i przede wszystkim dla mnie na tyle pasjonująca, fascynująca i znajdująca się w kręgu moich zainteresowań, żeby wszystko co dotyczy tej malarki zachwycało mnie w tym samym stopniu. Książka Vreeland jest świetna, choć przedstawia nam zupełnie inny obraz bohaterki.<b> Pięknie i sensualnie napisana, wciąga i angażuje w lekturę... jednak w porównaniu z genialnym komiksem - wypada dosyć blado, choć jednocześnie są to dwie zupełnie różne kategorie, których nie należałoby porównać.</b> To po prostu kwestia tego, że silna i brawurowa osobowość komiksowej Artemizji góruje nad tą oddaną bardzo realnie pod względem historycznym, a przez to cichszą bohaterką powieści.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Moja ocena: 7+/10</b></div>
Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6744234412839337636.post-67252566378281207272019-11-14T16:56:00.002+01:002019-11-14T16:56:35.432+01:00(714) Komiksowo: Kroniki Francine R.<div style="text-align: justify;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-2CfiNrKlJCI/Xc12UepMJ0I/AAAAAAAAHqc/C27Xff7En-wY2n7ZZ4XeuMeUMH1em6OSACLcBGAsYHQ/s1600/kroniki%2B.jpg" imageanchor="1" style="-webkit-text-stroke-width: 0px; clear: left; color: #0066cc; float: left; font-family: Times New Roman; font-size: 16px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; letter-spacing: normal; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; orphans: 2; text-align: center; text-decoration: underline; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; word-spacing: 0px;"><img border="0" data-original-height="548" data-original-width="400" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-2CfiNrKlJCI/Xc12UepMJ0I/AAAAAAAAHqc/C27Xff7En-wY2n7ZZ4XeuMeUMH1em6OSACLcBGAsYHQ/s320/kroniki%2B.jpg" width="233" /></a>Tytuł: Kroniki Francine R. </div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-2CfiNrKlJCI/Xc12UepMJ0I/AAAAAAAAHqc/C27Xff7En-wY2n7ZZ4XeuMeUMH1em6OSACLcBGAsYHQ/s1600/kroniki%2B.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"></a>Autor: Boris Golzio</div>
<div style="text-align: justify;">
Wydawnictwo Marginesy</div>
<div style="text-align: justify;">
Stron 138</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Opis wydawcy: </div>
<div style="text-align: justify;">
Gestapo aresztowało Francine R. i jej siostrę 6 kwietnia 1944 roku. Powodem był udział ich brata Joannèsa w ruchu oporu. Obie kobiety najpierw znalazły się w transporcie z innymi uwięzionymi, a potem je rozdzielono. Siostra Francine trafiła do obozu pracy w Hanowerze, a ona sama najpierw do obozu w Ravensbruck, a potem do jednej z fabryk broni doglądanych przez Hermana Göringa.<br />Podróż Francine była niezwykle ciężka. Bito ją od momentu aresztowania przez Gestapo, nieustannie poniżano, przewożono bydlęcymi wagonami, szczuto psami na platformach obozów pracy, poddawano medycznym eksperymentom, delegowano do rozbierania zwłok i odbierania dobytku żywym, zmuszano do katorżniczej pracy… Jednak kobieta nigdy nie utraciła nadziei, że wyjdzie z tego piekła żywa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />O swoich wojennych przeżyciach Francine opowiedziała ze szczegółami Borisowi Golzio. Ten przez długi czas nie wiedział, co z tym szokującym materiałem zrobić, by w końcu zdecydować się na uczynienie z tej rozmowy powieści graficznej. Każde słowo w komiksie pochodzi z opowieści Francine i oddaje jej dosadny sposób mówienia, powtórzenia, wahnięcia w głosie. Wszystko po to, by jak najbardziej zbliżyć się do prawdy ukrytej w słowach kobiety. Jednej z wielu uwięzionych, których głos, każde słowo powinny zostać ocalone od zapomnienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><u>Moja opinia:</u></b></div>
<div style="text-align: justify;">
Temat II wojny światowej jest tematem szeroko wykorzystywanym w kulturze. Nie ma miesiąca by na rynku wydawniczym nie pojawiła się pozycja nawiązująca do tej tematyki. Jedną z takich pozycji jest komiks z wydawnictwa Marginesy. <b>„Kroniki Francine R.” to kolejne świadectwo, spisany głos, jednak na tle innych publikacji… zginąłby w tłumie, gdyby nie miał formy powieści graficznej.</b> To właśnie forma graficzna wzbogaca to świadectwo, choć zobrazowanie warunków panujących w obozach, w których przebywała Francise zdecydowanie niekiedy odbiega od historycznej rzeczywistości tamtego okresu. Mimo, że komiks jest gatunkiem, w który dopiero się zanurzam (jednak już teraz mogę stwierdzić, że w ofercie wydawnictwa znajduje się co najmniej kilka lepszych komiksów - chociażby „Tetris” czy „Artemizja”), to wiem, że „Kroniki Francine R.” nie są pozycją obowiązkową ani zbytnio przejmującą. Znieczulica? Nie. Raczej kwestia zanurzenia w temacie i świadomość, że świadectwo Francine jest (niekiedy aż do bólu) subiektywne, a za granicą może być krzywdzące – w szczególności dla Polaków. <b>Publikacja ratuje się wstępem autora, krewnego Francine, który poznał jej historię, a po latach zdecydował się na jej zilustrowanie i wydanie. Odbiór sytuacji Francine w wielu punktach różni się od tego jak dane sytuacje postrzegają historycy. Dlatego jeśli zdecydujecie się na zapoznanie z tym komiksem – KONIECZNIE przeczytajcie wstęp autora i Joanny Ostrowskiej… aby uniknąć nieprzyjemnych wrażeń z lektury, </b>choć mam wrażenie, że od tych nie da się w pełni odseparować. I przyznaję – nie zapałałam sympatią do Francine, choć to nie powinno w żadnej mierze wpływać na mój odbiór jej ciężkich wojennych przeżyć. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />Muszę odnieść się do jednego z aspektu tego komiksu, a więc negatywnego podejścia Francine do Polek, które jej zdaniem były brudne, kradły buty, chleb, wodę... w tych wszystkich działaniach kierowała nimi rzekomo nienawiść do Polek. I nie chodzi tu o to, czy tak było czy nie. Chodzi o zrozumienie, co próbuje nam przekazać we wstępie Ostrowska, że w każdym stadzie może się znaleźć czarna owca, a przyczyny tego mogą być bardzo zróżnicowane. Dla Polski okupacja była trudniejsza niż dla Francji, Francja nie udzieliła Polsce obiecanej pomocy, a większość Polek miała większe „obozowe doświadczenie” od Francine. Bohaterka postrzegała N<span style="-webkit-text-stroke-width: 0px; background-color: white; color: black; display: inline !important; float: none; font-family: Times New Roman; font-size: 16px; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; letter-spacing: normal; orphans: 2; text-align: justify; text-decoration: none; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; word-spacing: 0px;">iemki jako morderczynie i kryminalistki, najgorszych przestępców, choć te w rzeczywistości w większości trafiały do obozów ze względów politycznych lub obyczajowych (np. lesbijki). To jednak nie miało wtedy znaczenia – były Niemkami i tyle. </span><b>Francine ma twarde i dobitne poglądy, zresztą taki sam jest jej sposób wysławiania, którego Golzio nie zmienił. To dodaje temu komiksu autentyczności, którą bardzo doceniam. </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />Pobyt Francine w obozie, a później w fabryce był ciężki – nie ma co do tego żadnych wątpliwości, jednak nie był on dla niej cięższy niż dla innych. Była Francuzką. Nie znalazła się w samym środku Holokaustu, ale pozostając gdzieś na jego obrzeżach dostrzegała niektóre mechanizmy nim rządzące. Dla zwykłego człowieka znajdującego się w takiej sytuacji (pamiętajmy, że Francine w obozie była stosunkowo krótko) jej losy – katorżnicza praca, zmęczenie, głód… budzą smutek, jednak choć bardzo chciałabym uniknąć takiego generalizowania „inni mieli gorzej”, ponieważ w tych czasach „wszyscy” mieli źle, to nie da się nie dodać, że wspomnienia Francine są szczątkowe.<b> „Kroniki Francine R.” dają ogólny pogląd na panującą sytuację – podróż w bydlęcych wagonach, głód, zimno, katorżnicza praca, długie apele na zimnie, eksperymenty itd…, jednak nie zagłębiają się mocno w żaden z tych aspektów. </b>Komiks Golzio, spisana i zilustrowana historia Francine kończy się w momencie, gdy ona milknie. Nie wybiega poza jej słowa, wspomnienia, odczucia, a więc sposób pojmowania tamtych wydarzeń. Golzio czasami dodaje jakiś przypis, uzupełnia historię Francine, jednak robi to na tyle rzadko, że wydaje się to wręcz niezauważalne. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /><b>„Kroniki Francine R.” są ciekawym komiksem, zapisem jednostkowych doświadczeń, jednak nie źródłem historycznym. Obrazują sposób odczytywania pewnych sytuacji.</b> Interesująca kreska i szarobura kolorystyka ilustracji oddają klimat tamtych czasów i sprawiają, że czytelnikowi jest się łatwiej przenieść w tamte czasy. Nie jest idealnie, bo zabrakło mi trochę wyraźniejszego zarysowania mimiki bohaterów. To krótki komiks, w którym zostało zobrazowane wiele wydarzeń, jednak niekiedy brak w nich zależności przyczynowo – skutkowej. Mam wrażenie, że przez to akcja jest trochę pourywana. <b>Praca Golzio jest komiksem, który można, ale nie trzeba przeczytać. Nie jest to obowiązkowa pozycja dla fanów komiksu, ale interesująca praca „na jeden raz”. To prosta historia, która raczej nie zostanie z czytelnikiem na dłużej, ale podczas lektury może wywołać refleksję odnośnie subiektywności odbioru rzeczywistości... a to coś o czym powinnyśmy pamiętać zawsze. </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Moja ocena: 7-/10</b></div>
Książki - inna rzeczywistośćhttp://www.blogger.com/profile/01112994774213909451noreply@blogger.com0