maja 10, 2013

(254) Czarna mewa

Tytuł: Czarna mewa
Seria: Ojciec Matteo
Autor: Franco Scaglia
Wydawnictwo M
Stron 316
Opis Wydawcy:
Bezimienne zwłoki. Skruszona terrorystka. Seria tajemnic wyłaniających się z przeszłości. Ojciec Matteo zostaje Kustoszem Ziemi Świętej i poświęca się całkowicie idei braterstwa między religiami w Jerozolimie. Jednak Jerozolima to miejsce tragedii i konfliktów, sprawa nie jest więc prosta. Wszystko komplikuje sie jeszcze bardziej, gdy Matteo i szef izraelskich służb specjalnych znajdują nad brzegiem Morza Martwego ciało zabitego człowieka, ubranego w habit franciszkanina. Ojciec Matteo nie rozpoznaje w nim jednak żadnego ze swoich podopiecznych. Domyśla się że jest to próba wmieszania katolików w konflikt izraelsko-palestyński. Rozpoczyna się dochodzenie ale ojciec Matteo ma przeczucie, że wokół pojawiają się agenci, terroryści i przemytnicy dzieł sztuki.
Moja recenzja: 
Wstyd się przyznać, ale bardzo rzadko sięgam po kryminały. Ostatni raz po typowy kryminał sięgnęłam (robię się ze wstydu czerwona jak burak) dwa lata temu... Dlaczego? Ponieważ żaden nie zainteresował mnie na tyle, żeby go przeczytać. Moje spotkania z kryminałami ograniczają się obecnie do oglądania kilku kryminalnych seriali telewizyjnych, a w tych do moich ulubionych należy "Ojciec Mateusz". W tym zawarta się odpowiedź na pytanie dlaczego właśnie ta książka. Głównym bohaterem jest Ojciec Matteo, a Matteo to w końcu Mateusz. 

A mowa tu oczywiście o książce "Czarna mewa" autorstwa Franco Scaglia. Sięgnęłam po nią właśnie przez tą wzmiankę o Ojcu Matteo. Oczekiwałam książki wciągającej, która momentami mnie poruszy, ale przede wszystkim będzie cały czas mnie ciekawiła. I nie pozwoli mi siebie odłożyć ani na chwilę. Czy dobrze wybrałam? Po części tak, a po części nie. Ale to może lepiej przejdźmy do samej akcji, ponieważ fabuła została już świetnie streszczona przez samo wydawnictwo, a ja nie chcę zdradzać żadnych istotnych faktów. 

Ojciec Matteo jest głównym bohaterem tej książki. To on jest w centrum. Odniosłam wrażenie, że czuje się jeszcze trochę zagubiony w swojej roli. Ma wiele spraw na głowie, a do tego wszystkiego znajduje martwe ciało, które zostaje uznane za ciało jednego z jego podopiecznych, ale przecież to wcale nie jest w rzeczywistości jego podopieczny. Momentami to wszystko przerastało Matteo. W końcu kogo by nie przerosło? Ta sprawa nie daje mu spokoju. Jest bardzo inteligentny, więc kierując się swoimi przeczuciami i tropami dochodzi do rozwikłania zagadki.

Franco Scaglia stworzył zaskakująco książkę (co moment zaskakującą). Czasami w książce pojawiały się "nowinki", które zupełnie wytrącały mnie z równowagi, a potem mówiłam tylko "Wow!". Potem jednak te nowinki nie były już rozwijane, jednak pomimo tego dały mi bardzo dużo satysfakcji. Mogłoby się wydawać, że to źle, że coś jest, a potem jakby to znika. Ale ja uważam zupełnie inaczej. Autor nie zostawał przy starych wątkach zbyt długo i to bardzo mi się podobało. Za to bardzo skrupulatnie namnażał nowe wątki i muszę przyznać, że ich ilość już tak bardzo mi się nie podobała. 

Fabuła rzeczywiście jest ciekawa, ale momentami mnie nie porywała, a była wręcz nużąca. Niestety. Z początku było to najbardziej wyczuwalne. Nie mogłam odkładać na później jej czytania, ponieważ wtedy wypadałam ze swego rodzaju transu w który potem było mi bardzo trudno z powrotem wejść. Kiedy jednak już weszłam w ten trans, ze strony na stronę było coraz lepiej. Każdą kolejną stronę czytałam z coraz większą przyjemnością. Język autora był bardzo ciekawy. 

"Czarna mewa" to książka naprawdę zasługująca na uwagę. Pokazuje, że warto być człowiekiem pokornym i ciekawych bohaterów. Jest momentami bardzo zaskakująca. Co prawda z początku  trudno było mi ją czytać, ale potem bardzo mnie wciągnęła. I nie mogłam się od niej oderwać. Serdecznie polecam ją fanom kryminałów. Zakończenie książki jest jak dla mnie zaskakujące. Z chęcią poznam dalsze przygody Ojca Matteo. 

Okładka bardzo mi się podoba. Świetnie nadaje się na okładkę kryminału.

Moja ocena: 8/10 Rewelacyjna!

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu M!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz