sierpnia 08, 2016

(525) Nikt nie ocali się sam

Tytuł: Nikt nie ocali się sam
Autor: Margaret Mazzantini
Wydawnictwo Sonia Draga
Stron 215

"Nie warto żałować straconych okazji. Nigdy się nie dowiesz, czy ocaliłeś się od śmierci, czy też straciłeś prawdziwe życie." 

Margaret Mazzantini, "Nikt nie ocali się sam"

Wspaniałe studium na temat rozpadu relacji międzyludzkich, wstrząsająca książka pokazująca ogrom ludzkiego nieszczęścia, nienawiści i niemocy w obliczu rozstania. Margaret Mazzantini stworzyła powieść fascynującą przez swą prawdziwość, piękną przez ogrom emocji, intrygującą przez oszczędność obrazu. "Nikt nie ocali się sam" to historia dwójki ludzi, którzy z ludzi dla siebie najważniejszych stali się dla siebie największymi wrogami. Ludźmi budzącymi w sobie niechęć, żal, wręcz nienawiść. Dawniej połączeni miłością, teraz jej zupełnym przeciwieństwem. Dlaczego? Przez niszczącą prozę dnia codziennego, autodestrukcji, której się dopuścili? 

Delia i Geatano poznali się jako młodzi ludzie. Oboje z kompleksami, niepewnością, pragnieniem ciepła drugiego człowieka. Połączyła ich wielka miłość i namiętność. Wzięli ślub. Doczekali się dwójki synków – Cosmo i Nico. Gdy czytelnik ich poznaje mają trochę ponad trzydzieści lat. Spotykają się w restauracyjnym ogródku, żeby zjeść razem kolację i.... no właśnie? Co prowadzi ich na tą kolację? Bo przecież nie głód... Są już po rozwodzie. Uczą się żyć bez siebie, z dala od siebie, a jednak w stałym kontakcie ze względu na dzieci, które choć nie powinny ucierpieć przez niesnaski dorosłych – stale cierpią. Emocje panujące między tą dwójką są cały czas bardzo silne, a rany niezagojone. Podczas tego jednego wieczoru, jednej kolacji zanurzają się w swoich wspomnieniach, uczuciach i są szczerzy – nie tylko dla siebie nawzajem, ale także dla siebie samych. We własnym sumieniu, własnym sercu. Niejeden nurt filozoficzny zakładał, że niemożliwe jest przekazanie za pomocą słów ogromu swoich uczuć... bohaterowie jednak próbują zrobić ustny rachunek sumienia – w obliczu gniewu i utraconej miłości. Spokojna sceneria restauracyjnego ogródka i oni – ludzie odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale także za swoje dzieci. W tej dziwnej grze miłości i jej braku. 

"Nie należy kierować się instynktem. To błąd. Instynkt doprowadzi cię do pewnego miejsca, po czym cię opuści. Dojrzewasz, starzejesz się i wtedy zostajesz z niczym, bo instynkt umiera młodo. Zastępuje go niepewność, a ty już zawsze będziesz więźniem swoich ograniczeń i ignorancji."

Margaret Mazzantini, "Nikt nie ocali się sam"

Margaret Mazzantini akcję swojej powieści umiejscowiła przy stoliku w restauracji, wśród ludzi cieszących się posiłkiem, ciszą, odpoczynkiem. W to wszystko wpakowała dwójkę furiatów, którzy próbują jednak zachowywać się porządnie i nie okazywać negatywnych emocji jakimi siebie darzą. Atmosfera jest gęsta od emocji, a próba znalezienia  przez bohaterów odpowiedzi na pytanie co się stało, że to co było tak piękne i silne uległo zniszczeniu... wyczerpuje psychicznie bohaterów jak i czytelnika. Retrospekcje i próba złożenia tego wszystkiego w całość... dają obraz bardzo przejmujący, ciężki od nagromadzonych win z obu stron. Jednak to właśnie w tym bagażu emocjonalnym tkwi siła powieści "Nikt nie ocali się sam" – te powolne wspomnienia, bez rewelacji, szybkiej akcji, świadomość czytelnika o smutnym końcu... mam wrażenie, że w powieści Mazzantini zostało przemyślane wszystko. 

"Nikt nie ocali się sam" to obraz tym bardziej przejmujący, że pokazuje nie tylko zachowanie ludzi dorosłych (czyli z założenia odpowiedzialnych) względem siebie w sytuacji ekstremalnej, jaką jest rozstanie, ale także to jak bardzo cierpią wtedy dzieci – szczególnie te małe. To właśnie dzieci jak pokazuje Mazzantini przyjmują na siebie ciosy dorosłych, ich nieobecność, obojętność, znudzenie i nerwy. Są największą ofiarą niemożności porozumienia się przez dorosłych, ich błędów, ich porażek. Sama relacja między Delią i Gaetano wyszła autorce mistrzowsko. Czuć panujące między nimi napięcie, bagaż nagromadzonego milczenia, który cały czas ich obciąża i ciągnie w dół... 

"Być może oni różnili się od tamtych tylko tym, że byli bardziej zdesperowani. A desperacja czyni człowieka bardziej ludzkim. Ale nie uczy go żyć. To samo, co łączy ludzi i wznosi ich na wyższe poziomy, może w każdej chwili sprawić, że się rozejdą i każdy pójdzie w swoją stronę."

Margaret Mazzantini, "Nikt nie ocali się sam"

Książka Mazzantini to wyraziści bohaterowie, atmosfera gęsta od ciszy..., a jednocześnie od padających słów. To język na wysokim poziomie, bardzo dobry styl pisania, ciekawe portrety psychologiczne i bardzo dogłębne odwzorowanie ich złożoności, nieprzewidywalności. "Nikt nie ocali się sam" to powieść, która choć nie porywa akcją... porywa narastającym napięciem, które jest przez autorkę cały czas stopniowane. Jednak największą zaletą powieści Mararet Mazzantini oprócz całej jej strony psychologicznej jest minimalistyczny sposób w jaki została napisana. Oszczędność wyrazu, brak kombinacji językowej, fabularnych... Historia Delii i Geatano zachwyca, a zarazem uderza swą prostotą. Prostotą i prawdziwością, brakiem koloryzowania. 

Powieść Mazzantino została przeniesiona na ekran w 2015 roku, przez Sergio Castellitto, ale nie muszę oglądać jej ekranizacji, bowiem podczas czytania powieści Margaret cały czas miałam przed oczami tę scenę w jednym z restauracyjnych ogródków – dwójka ludzi, niegdyś połączeni miłością, dziś gniewem. Dwójka ludzie – ich emocje, pragnienia i żale. Wspomnienia i próba odnalezienia odpowiedzi na pytanie: "Dlaczego? Co zrobiliśmy źle?". Margaret Mazzantino udało stworzyć się nietuzinkowy klimat i naprawdę poruszającą powieść. Autorka pokazuje, że prawdziwym kluczem do sukcesu może być właśnie prostota i emocje. W tej książce nie ma scen, wielkich namiętności... są jednak wielkie uczucia i moc słów – słów, które padają jak i tych, które pozostają niewypowiedziane.

"Nikt nie ocali się sam" to powieść do której wraca się myślami po przeczytaniu. I choć okładka może sugerować historię ckliwą i romantyczną... to jednak dzieło Mazzantino ma nam do zaoferowania wszystko oprócz właśnie ckliwości i romantyczności. Autorce udało się stworzyć powieść z lekka przytłaczającą, bo niosącą za sobą bardzo duży bagaż emocjonalny, a przy tym książkę, którą czyta się łapczywie do samego końca... z nadzieją na happy end. A zakończenie zaskakuje i tylko potwierdza, że Margaret Mazzantino potrafi dobrze pisać. Podsumowując: "Nikt nie ocali się sam" zachwyca brakiem banalności, schematyczności, a za to ogromnymi pokładami przenikliwości, emocjonalności i prostoty. Powieść Mazzantino to dobre dzieło – od A do Z. 

Moja ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz