września 20, 2017

(651) Droga do ciebie

Tytuł: Droga do ciebie
Autor: J. P. Monninger
Wydawnictwo Czarna Owca
Stron 320

Opis wydawcy:
Romantyczna i malownicza opowieść, która dzieje się w wyjątkowym momencie życia młodej kobiety. Heather kończy naukę w college’u i  wyrusza w podróż po Europie w towarzystwie dwójki najlepszych przyjaciół. Zostawia za sobą szkolne obowiązki, a dorosłość dopiero wisi w powietrzu. Przed nią już tylko to jedno jedyne lato, by być naprawdę wolną. Heather nawet nie przeczuwa, że spotka kogoś takiego jak Jack. Nieoczekiwanie dostrzega w nim miłość swojego życia. Jack jest tajemniczym, starszym od Heather o kilka lat mężczyzną, który zainspirowany dziennikami dziadka postanawia odwiedzić różne miasta w  Europie. Niecodzienna podróż staje się dla Heather przygodą życia. Jednak pewna tajemnica, którą skrywa Jack, zmienia dosłownie wszystko.

Moja opinia:
Ostatnia podróż przed wstąpieniem w dorosłe życie. Piękna Europa, najpiękniejsze miasta europejskie i podróż oczami Amerykanki, która znajduje się dopiero u progu swojego życia. Życia, które już skrzętnie zaplanowała i w którym nie zamierza wprowadzać najmniejszych zmian. "Droga do ciebie" zbiera różne opinie – od tych skrajnie pozytywnych po te skrajnie negatywne. Dla mnie miała być ciepłą, romantyczną, kobiecą i co najważniejsze niezwykle klimatyczną powieścią, która umili mi ostatni dzień wakacji. Jedno jest pewne: wystarczyła mi na jeden z ostatnich dni wakacji, ale cała reszta... to już nie jest takie czarno-białe. Książka J. P. Monningera była odkąd tylko pojawiła się w zapowiedziach porównywana do powieści Nicholasa Sparksa. Rzeczywiście – wątki przewijające się w powieści Monningera są bardzo podobne do tych, które pojawiają się u Sparksa, jednak wykonanie gorsze. "Droga do ciebie" nie chwyciła mnie za serce, nie porwała, ale była dość sympatyczną lekturą, jednak moim zdaniem... zdecydowanie dla tych mniej wymagających czytelniczek.

Podróż po Europie, która miała być jednym z głównych wątków tej powieści okazała się być jedynie mało interesującym i co gorsza mało klimatycznym tłem tej historii. Są takie miasta, których klimat może być trudno oddać Amerykanowi jak np. Kraków..., ale nie poradzić sobie z oddaniem klimatu Paryża lub Rzymu? To miasta tak specyficzne, tak eksploatowane we wszelkich filmach i książkach, że pisarz – w dodatku taki aspirujący do miana dobrego – powinien być nimi wręcz literacko przesiąknięty, aby móc je odwzorować w swoich utworach
W "Drodze do ciebie" wszystko jest miałkie, jednakowe, a podróż, którą odbywają bohaterowie mogłaby się odbywać w każdym dowolnym mieście na świecie lub mogłaby się tak naprawdę nie odbyć w ogóle... Zabrakło mi większej ilości wyraźnych akcentów narodowościowych i podróżniczych, choć nie ukrywam, że kilka się pojawiło (np. Wątek z Żubrówką). Żałuję jedynie, że autor nie poszedł bardziej w tym kierunku.

Historia stara jak świat – poznają się w pociągu podczas podróży. Zakochują się w sobie, trochę się kłócą, nie mogą się ze sobą dograć, a potem jednak coś się zmienia. Wątek dosyć przewidywalny, tkliwy, nawet romantyczny, jednak... postać głównej bohaterki ten romantyzm niejednokrotnie zabijała. Heather jest przewrażliwiona na punkcie swojej ściśle opracowanej przyszłości oraz myśli, że ktokolwiek mógłby podważyć jej zasadność. Jack jest jej zupełnym przeciwieństwem – starszy o kilka lat, niejedno już w życiu przeszedł, nie żył pod dobroczynnym kloszem rodziców. Czasami się nie rozumieją – zaczyna łączyć ich silne uczucie, ale miłość to przede wszystkim wychodzenie z w łasnej strefy komfortu... a na to nie każdy potrafi się zdobyć.

Kłótnie głównych bohaterów, bezzasadne spory, irytacja bez powodu, sprzeczki o głupoty, przydługie, bezsensowne dialogi, które nie wnoszą nic do treści, a są jedynie powtarzaniem rozmów, które już dawno się odbyły... to wszystko sprawiało, że treść książki Monningera momentami stawała się nużąca, toporna... i taka bezsensowna. Autor wpada z jednej skrajności w drugą – przechodzi od sprzeczek do nadmiernej tkliwości, a tak naprawdę przez większość czasu to książka o niczym. W moim odczuciu nie ma w niej ani przedstawionej porządnie podróży ani też miłości, która rozpaliłaby nawet największe romantyczki. Monninger w miłosnej powieści chciał przekazać treści o poszukiwaniu samego siebie, szaleństwie młodości, idei carpe diem. Miał dobry pomysł na fabułę, jednak nie potrafił go zrealizować. W rezultacie oddał w ręce czytelników dosyć nijaką, a z pewnością przeciętną powieść, która choć z początku intryguje... z czasem zaczyna po prostu nużyć. Nie poradził sobie z udźwignięciem fabuły, oddaniem klimatu Europy i nie potrafił zapanować nad swoim językiem, tak aby doprowadzić go do dobrego poziomu. Styl to bez wątpienia coś nad czym musi popracować, ale brawa za zakończenie, które jest zaskakujące... bo tak naprawdę niejednoznaczne. Krótko mówiąc: czytacie na własną odpowiedzialność!

Moja ocena: 5+/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz